Aaron Cel i Jakub Schenk cieszą się po awansie do 1/8 EuroBasketu 2022 / fot. FIBA.com
Jakub Kłyszejko: Środa była dla was dniem wolnym. Początkowo mieliście zaplanowane treningi. To nagroda od trenera za dotychczasowe dobre występy w Pradze?
Jakub Schenk, reprezentant Polski w koszykówce: – Może tak, ale dzień wolny od koszykówki bardzo się nam przyda. Mieliśmy analizę Serbii i tak do końca nie był to wolny dzień (śmiech).
Zrealizowaliście już plan minimum i awansowaliście do fazy pucharowej turnieju. Jak podsumujesz to, co dotychczas osiągnęliście?
– Na pewno jakiś plan minimum został wykonany. Ciężko powiedzieć, w jakim stopniu był on minimum, bo grupa jest dość wyrównana. Możemy zakończyć ją zarówno na pierwszym, jak i czwartym miejscu. Równie dobrze dwa zwycięstwa mogłyby nie dać awansu… Wykonaliśmy dobrą robotę, ale nie popadamy w hurraoptymizm. Cieszymy się z tego, co mamy, ale jako drużyna od kilku dobrych tygodni nabieramy głodu wygrywamy i każdego dnia „rośniemy”. Wydaje mi się, że najlepsze mecze dopiero przed nami.
Momentem przełomowym było dla was pierwsze zwycięstwo z Czechami czy ostatnie z Holandią, gdzie musieliście wyjść z dużych opresji?
– Nie ma ważniejszych i mniej ważnych momentów. Z takim nastawieniem podeszliśmy do turnieju. Najważniejszy jest każdy kolejny mecz. Tak jak życie pokazuje, zawsze trzeba być na maksa skoncentrowanym. Jedno potknięcie może wiele utrudnić. Teraz liczą się małe punkty i wiemy, że porażka z Finlandią była zbyt wysoka. Nie chciałbym wyróżniać poszczególnego zwycięstwa.
Głupio to może zabrzmi, ale staramy się żyć z dnia na dzień. Tak musimy. Każdy mecz jest tu „o życie”. Po dwóch wygranych przyszedł mecz z Holandią i jak się potem okazało, był najtrudniejszy. Jednak takie spotkania trzeba też wygrywać. W ostatnich miesiącach mieliśmy z tym problem. Ucieszyło to nas bardzo, bo graliśmy słabo, ale potrafiliśmy taki mecz przepchnąć.
Przed turniejem mówiło się, że nasza kadra ma dwóch liderów: A.J. Slaughtera i Mateusza Ponitkę. Szczególnie cieszy to, że w każdym spotkaniu wszyscy dokładają dużą cegiełkę do końcowego triumfu?
– Jesteśmy drużyną i na tym moja wypowiedź mogłaby się zakończyć. Tak po prostu jest. Klocki się poukładały i każdy może na siebie liczyć. Chcemy to podtrzymywać i cały czas iść tą drogą.
Pokazały to też obrazki z szatni. Widać było waszą wielką wspólną radość.
– To prawda. Wiemy, jak to wszystko wygląda. Po zwycięstwie kibice mogli też coś zobaczyć, ale my cały czas czujemy, jak ważni dla siebie jesteśmy. Spędzamy ze sobą dużo czasu, ale grupa 12 ludzi plus cały sztab tworzy zgraną ekipę, która się wspiera i wie, czego od siebie oczekuje. Jestem przekonany, że każdy wskoczyłby za drugim w ogień.
Dla ciebie to pierwszy występ w imprezie tej rangi. Jak wrażenia?
– Wszystko jest tu na najwyższym poziomie. To robi ogromne wrażenie. Wszystkie ekipy przyjechały praktycznie w najmocniejszych składach. Mamy świetną okazję, aby sprawdzić swoją realną siłę. Nie ma jednak wielkiej tremy. Mam za sobą 11 chłopaków, którzy będą mnie wspierać. Czuję się dobrze. To świetne przeżycie. Powalczymy, aby najlepsze było dopiero przed nami. Będziemy chcieli narobić tu jeszcze trochę hałasu.
Cieszą też minuty na parkiecie. Każdy występ dodaje pewności siebie?
– Pewnie, że tak. Staram się w każdym meczu dać cokolwiek od siebie i chcę, aby drużyna wygrywała. Czasem jest tego więcej, innym razem mniej. Najważniejsze są zwycięstwa. Od początku mówiłem, że mogę w ogóle nie pojawić się na boisku. Liczy się wygrana zespołu. Jeśli jest taka możliwość, a trener wie o tym, że zawsze jestem gotowy, to staram się dać impuls i dobre zagranie w obronie czy ataku. Staram się cieszyć i brać garściami z każdego spotkania. To niesamowite doświadczenie.
W czwartek czeka was o pierwsze miejsce w grupie. Dużo się mówi o tym spotkaniu, już pod kątem kolejnej fazy turnieju
– Nie śledzimy tego, co się mówi. Wiemy, o co gramy. Koszykówka wielokrotnie pokazywała, że na papierze może być różnie, a potem boisko wszystko weryfikuje. Zdajemy sobie sprawę, jak jesteśmy postrzegani przez wszystkich, ale Serbowie też są ludźmi.
Z każdym da się wygrać. Będziemy szukać swoich szans. Wiemy, jaki jest to kaliber rywala. Mają ogromne umiejętności, ale wyjdziemy na sto procent i zobaczymy, jak ten mecz się rozwinie. My nie możemy kalkulować. Dajemy z siebie wszystko, a czasami i więcej.
Rozmawiał
Jakub Kłyszejko, TVP Sport