Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Już kilka dni temu trener Mike D’Antoni wprost przyznał, że tak słabo rzucającego Jamesa Hardena jeszcze swojej karierze w Houston nie widział. Trudno się ze szkoleniowcem Rakiet nie zgodzić, bo król strzelców NBA z trzech poprzednich sezonów – który już na półmetku sezonu niemal zapewnił sobie czwartą koronę – ma ostatnio spore problemy z trafianiem do kosza.
Po piątkowym starciu z Minnesota Timberwolves, w którym zdobył tylko 13 punktów z 13 rzutów i spudłował wszystkie sześć prób za trzy, ten dołek cały czas się pogłębia. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu meczów 30-latek spudłował aż 86 ze 115 oddanych rzutów zza łuku. Innymi słowy, jego skuteczność w tym okresie wynosi koszmarne 25 procent!
W ubiegły poniedziałek Harden zaliczył jeden z najgorszych swoich występów w karierze i wyrównał niechlubny rekord NBA, pudłując 16 z 17 prób za trzy w przegranym starciu z Oklahoma City Thunder. Po tamtym spotkaniu 30-latek został więc dłużej na hali, co nie zdarza mu się zbyt często, by przejść przez serię treningów rzutowych. Patrząc na kolejne jego występy – nie pomogło.
Ale wiary w swojego zawodnika nie traci Mike D’Antoni, który kilka dni temu mówił, że przecież nie powie teraz Hardenowi, aby przestał rzucać tym bardziej, że – jak przypomniał D’Antoni – takim stylem gry przez ostatnie sezony Harden poprowadził Rockets do średnio 58 zwycięstw rocznie. „Jestem przekonany, że za dwa tygodnie ten problem zniknie” – dodał trener Rakiet.
Na razie teksański zespół jest całkiem dobrze ubezpieczony na tego typu sytuacje – w przeszłości zapewne dużo bardziej bolałoby to zespół, ale teraz przy problemach Hardena pierwszoplanową rolę przejął Russell Westbrook. W piątek zdobył aż 45 punktów, trafiając 16 z 27 rzutów (w tym wszystkie 13 rzutów wolnych) i poprowadził Rockets do zwycięstwa 131:124 nad Wolves.
Harden w ostatnich dziesięciu meczach tylko raz przekroczył granicę 40 punktów, a aż trzy razy nie udało mu się zdobyć choćby 20 oczek. Na przestrzeni całego sezonu jego średnia ponad 36 punktów na mecz to jednak wciąż najlepszy wynik w lidze – pytanie tylko kiedy świeżo upieczony All-Star będzie w stanie wyjść z dołka, bo bez tego Rockets znów nie mają co liczyć na walkę w fazie play-off.
Tomek Kordylewski
.