
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
James Harden to nadal jeden z najlepszych zawodników w całej lidze, niezwykły talent ofensywny. Jeśli ktoś miał co do tego wątpliwości – szczególnie po tym niemrawym starcie sezonu Brodacza w Houston – to 31-latek rozwiał je już w swoim pierwszym występie w barwach Nets. Spotkanie zakończył bowiem z dorobkiem 32 punktów, 12 zbiórek, 14 asyst oraz 4 przechwytów na koncie.
Został tym samym pierwszym zawodnikiem w historii NBA, któremu udało się wykręcić takie cyferki w debiucie dla nowego zespołu. 42 oczka zdobył z kolei Kevin Durant – wspólnie z Hardenem mieli więc aż 74 punkty, a to ich nowy najlepszy wynik jako kolegów z drużyny. Obaj grali przecież ze sobą w Oklahomie, gdzie przez trzy lata reprezentowali barwy Thunder.
Harden zaprezentował zresztą fantastyczną formę, jakby potwierdzając, że transfer do Nets i zmiana otoczenia to było dokładnie to, czego potrzebował. Od początku sezonu w Houston wyglądał mocno przeciętnie i grał na znacznie niższym poziomie niż nas do tego przyzwyczaił. Zapytany po meczu o wrażenia z debiutu, stwierdził że łatwo można je wywnioskować po jego wielkim uśmiechu na twarzy.
Występ nowej gwiazdy Nets robi o tyle większe wrażenie, że Harden nie mógł nawet wziąć udziału w treningu swojego nowego zespołu. W sobotę z niektórymi zawodnikami zagrał więc po raz pierwszy w karierze (być może stąd obok 14 asyst zaliczył też 9 strat). Co więcej, były MVP ligi nadal nie jest w najlepszej kondycji, co przyznał sam trener Steve Nash – mimo to, Harden pokazał się z naprawdę dobrej strony.
Nets ograli więc Magic, ale nadal czekają na powrót Kyriego Irvinga do gry. Obrońca w teorii mógł zagrać już w sobotę, ale nadal jest nieobecny i w zasadzie to wciąż nie wiadomo, kiedy rzeczywiście ponownie wybiegnie na parkiet. „Im szybciej wróci, tym lepiej dla naszej chemii” – stwierdził Harden, według którego Irving jest kluczem dla sukcesu Nets.
Tomek Kordylewski