
Oskar Struk: Z jaką ideą wiązało się powstanie pierwszoligowego projektu pod nazwą Bears Uniwersytet Gdański Trefl Sopot?
Janusz Kociołek (Koordynator Grup Młodzieżowych Trefla Sopot, Dyrektor SMS PZKosz Władysławowo): Już od wielu lat, wspólnie z Panem Prezesem Kazimierzem Wierzbickim, prezesem zarządu firmy Trefl, dążyliśmy do stworzenia drużyny na poziomie pierwszej ligi, która mogłaby stanowić pomost dla naszych młodych zawodników pomiędzy drugą ligą a ekstraklasą.
W historii Trefla wielokrotnie zdarzało się, że koszykarze kończący szkołę średnią opuszczali Sopot, ponieważ nie byli w stanie przebić się do rotacji meczowej zespołu ekstraklasowego, a druga liga nie zapewniała im odpowiednich warunków do dalszego rozwoju. Część z tych zawodników po kilku latach wracała, by odgrywać kluczowe role w drużynie ekstraklasowej. Doskonałymi przykładami są aktualni mistrzowie Polski z Treflem Sopot- Jakub Schenk, MVP finałów PLK z zeszłego sezonu, oraz Mikołaj Witliński, którzy rozwijali się w młodzieżowych grupach naszego klubu.
Projekt Bears Uniwersytet Gdański Trefl Sopot pozwala nam stworzyć pełną piramidę szkoleniową, dając młodym koszykarzom najlepsze możliwe warunki do rozwoju i płynne przejście na najwyższy poziom rozgrywek ligowych.
Jak wyglądała geneza uzyskania licencji na grę w pierwszej lidze? Przyznam, że była ona dość niespotykana, jak na polskie warunki.
W pierwszej lidze występowała drużyna Niedźwiadki Chemart Przemyśl. Właścicielem licencji na grę w Bank Pekao S.A. 1. Lidze na sezon 2024/25 był Artur Lewandowski, z którym osiągnęliśmy porozumienie. Dzięki jego pomocy i zaangażowaniu mogliśmy wystawić własny zespół na poziomie pierwszoligowym i wspólnie rozwijać ten projekt, tworząc jeszcze lepsze warunki dla młodych koszykarzy.
Był Pan odpowiedzialny za budowę składu i musiał Pan znaleźć odpowiedni balans między stawianiem na młodzież a kontraktowaniem doświadczonych zawodników, którzy mieli zagwarantować utrzymanie. Jak udało się Panu połączyć te dwa pozornie przeciwstawne cele?
Budowę składu rozpoczęliśmy bardzo późno, ponieważ do ostatniego momentu nie byliśmy pewni przystąpienia do rozgrywek. Czasu na przygotowania było niewiele, a dla mnie było to ogromne wyzwanie.
Kluczowe wsparcie otrzymałem od Marcina Stefańskiego, który wykonał ogromną pracę, aby pierwsza liga mogła wrócić do Sopotu. Ku mojemu zaskoczeniu zgłosiło się wielu zawodników, ale szczególnie zależało mi na Igorze Wadowskim, Benjaminie Didierze-Urbaniaku i Wojciechu Czerlonko, których znałem i wiedziałem, że reprezentują poziom ekstraklasowy i byłem pewny, że będą prawdziwymi liderami dla naszej młodzieży. Część z graczy podpisała otwarte kontrakty, pozwalające im odejść do klubów PLK- z tej opcji skorzystał m.in. Jakub Parzeński. Nie było jednak innej możliwości, aby ściągnąć do nas tak doświadczonych graczy.
Postawiliśmy na połączenie młodości z doświadczeniem, wierząc, że przyniesie to dobre efekty. Poza wspomnianymi wcześniej zawodnikami najbardziej doświadczeni są bracia Aleksander i Maksymilian Jęch. Natomiast reszta składu to chłopcy w wieku 17-20 lat.
Dlaczego w projekcie, który w dużym stopniu skupia się na promocji i rozwoju młodych graczy, na stanowisku pierwszego trenera zatrudnił Pan obcokrajowca, Enrica Kufuora?
Chciałem zatrudnić polskiego szkoleniowca, jednak wszyscy, do których się zwróciłem, odmówili. Nie pytałem o powody- być może obawiali się wyzwań związanych z tym projektem lub późnego startu przygotowań.
W tej sytuacji zaczęliśmy poszukiwania trenera zagranicznego i ostatecznie zdecydowaliśmy się na Enrica Kufuora, którego polecił nam Marcel Babiński. Trener Enrico ma doświadczenie w pracy jako trener główny lub asystent na trzech najwyższych szczeblach rozgrywkowych w Niemczech: Bundesliga, ProA i ProB. Do tego pracował również z grupami młodzieżowymi w tak renomowanym klubie, jak Alba Berlin. Dużą uwagę przywiązuję do rozwijania indywidualnego zawodników, a to idealnie wpasowuje się w filozofie naszej drużyny, gdzie celem głównym poza utrzymaniem drużyny w pierwszej lidze jest przygotowanie kolejnego pokolenia zawodników do gry na najwyższym poziomie.
Jednocześnie zadbaliście o to, by przy zagranicznych szkoleniowcach – dotyczy to również Briana McCormicka z drużyny U17 – kształcili się także polscy trenerzy. Jakie korzyści dla Trefla wynikają z czerpania wzorców z innych systemów szkoleniowych?
To dla nas cenne doświadczenie i świeże spojrzenie na koszykówkę. Stworzyliśmy wewnętrzną klinikę trenerską, w której zagraniczni szkoleniowcy dzielą się swoją wiedzą z naszymi młodymi trenerami. Szkolenie jest otwarte dla wszystkich chętnych, również spoza struktur naszego klubu i pozwala trenerom zdobywać nowa wiedze i umiejętności.
Brian McCormick i Enrico Kufuor wprowadzają interesujące metody pracy, które nasi młodzi, polscy szkoleniowcy mogą obserwować zarówno podczas treningów, jak i meczów. W projekt zaangażowanych jest aktualnie 15 polskich trenerów: chcemy, by nie tylko prowadzili drużyny młodzieżowe, ale także rozwijali się, czerpiąc z doświadczenia, które wspomniani trenerzy nabywali w pracy na całym świecie.
Trefl Sopot od dawna słynie ze szkolenia młodzieży. Dlaczego wielu z waszych wychowanków wybrało grę w innych ośrodkach, zamiast zasilić miejscowy projekt?
Na tych zmianach straciły obie strony. Miłosz Toczek i Filip Gurtatowski bardzo chcieli u nas grać, ale projekt powstał zbyt późno- mieli już podpisane kontrakty z innymi klubami. Podobnie było z Sebastianem Rompą, który był blisko powrotu oraz z kilkoma innymi chłopakami.
Rozmawialiśmy z tymi zawodnikami zaraz po rozpoczęciu rozgrywek i zapewniliśmy ich, że w przyszłości jesteśmy otwarci na ich powrót, jeśli nasz projekt będzie kontynuowany. Mamy o nich bardzo dobre opinie, ale nie chcieli już siedzieć na ławce w ekstraklasie: zależało im na grze, dlatego zdecydowali się opuścić Sopot. Klub zdecydował się więc na ich wypożyczenie, by umożliwić im dalszy rozwój.
Na początku sezonu byliście jedną z rewelacji rozgrywek. Teraz przyszedł poważny kryzys.
Przyczyn kryzysu może być kilka. Na początku sezonu, jako młody zespół wzmocniony trzema doświadczonymi zawodnikami, byliśmy dla rywali zagadką. Trener Enrico stosuje niekonwencjonalny styl gry oparty na szybkim ataku, dzieleniu się piłką i agresywnej obronie. Przeciwnicy nie mieli jeszcze dokładnego skautingu, co pozwoliło nam wygrać kilka meczów- efekt świeżości działał na naszą korzyść.
Z czasem jednak rywale zaczęli traktować nas poważniej i lepiej przygotowywali się do spotkań. Dodatkowo duży wpływ na wyniki miało odejście Jakuba Parzeńskiego, który odszedł do ekstraklasowej drużyny Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski. Nie ma co ukrywać, że jego obecność na parkiecie ułatwiała nam grę: przyciągał uwagę obrońców, co otwierało przestrzeń dla zawodników obwodowych.
Jednym z pomysłów na wyjście z kryzysu było zakontraktowanie zagranicznego zawodnika, ponieważ na rynku brakowało dostępnych Polaków. Marcin Stefański pomógł nam sprowadzić Dariousa Motena, jednak Amerykanin nie chciał grać wyłącznie w pierwszej lidze. Dzięki porozumieniu z prezesem Markiem Wierzbickim uzgodniliśmy, że będzie występował zarówno w ekstraklasie, jak i na zapleczu.
Dotychczas zagrał tylko jedno spotkanie w pierwszej lidze- przeciwko drużynie z Bydgoszczy, gdzie byliśmy blisko zwycięstwa. Mamy nadzieję, że pojawi się jeszcze możliwość jego ponownej gry w zespole pierwszoligowym.
Zatem, w ilu meczach możecie liczyć na wsparcie zawodników z ekstraklasy?
Doceniamy pomoc Bartka Jankowskiego, który zagrał z nami już 5 meczów i miał duży wkład w dwa zwycięstwa. Mamy jednak skomplikowany kalendarz, który często się nakłada. Trwają rozmowy trenera Kufuora z Tomaszem Kwiatkowskim, menedżerem ds. sportowych, aby wypracować rozwiązanie w zakresie wsparcia od zawodników z ekstraklasy. Władze Trefla rozumieją nasze potrzeby, ale kolizje terminów stanowią wyzwanie.
Czy obowiązujący w pierwszej lidze przepis o młodzieżowców mocno podniósł wymagania finansowe objętych nim zawodników?
Tak, przepis o młodzieżowcach w pierwszej lidze zdecydowanie podnosi wymagania finansowe zawodników objętych tym przepisem. Młodzieżowiec musi grać w meczu, co sprawia, że kluby muszą płacić im wyższe wynagrodzenia. Uważam, że zamiast nakazu, lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie systemu, w którym kluby otrzymują dofinansowanie za wystawianie młodzieżowców do gry, jak ma to miejsce np. w Niemczech. To pozwoliłoby na większą elastyczność przy konstruowaniu składów i zmniejszenie obciążeń finansowych dla klubów.
Czy ewentualny spadek do drugiej ligi oznacza koniec tego projektu?
Ewentualny spadek byłby bardzo bolesny, zwłaszcza że przez wiele lat marzyłem o pierwszej lidze w Sopocie. Jednak nie oznaczałoby to końca projektu. Struktury młodzieżowe Trefla są w ciągłym rozwoju, a doświadczenie, które zdobywamy- zarówno organizacyjne, jak i sportowe- wykorzystamy w kolejnych latach, rozwijając Akademię Trefla Sopot. Mimo trudnej sytuacji nie poddajemy się i do samego końca będziemy walczyć o utrzymanie pierwszej ligi w Sopocie!
Pierwszoligowa ekipa Trefla skupiała na sobie uwagę mediów także z uwagi na angaż Macieja Lampego w roli trenera graczy wysokich. Z jakiego powodu nie ma go już w klubie?
Zatrudnienie Macieja Lampego wynikało z decyzji Artura Lewandowskiego. Maciej miał pracować z drużyną pierwszoligową i szkolić graczy wysokich. Bardzo cieszyliśmy się na możliwość współpracy z tak doświadczonym i wybitnym zawodnikiem. Niestety, po jego wyjeździe do Hiszpanii kontakt z nim stał się utrudniony. Między innymi ze względu na brak komunikacji, podjęliśmy decyzję o rozwiązaniu umowy.
Jakie jest największe wyzwanie dotyczące koszykówki młodzieżowej?
Naszym największym wyzwaniem jest przyciąganie młodych osób do koszykówki oraz budowanie masowości na poziomie podstawowym. Bez odpowiedniej liczby chętnych nie będziemy w stanie osiągnąć sukcesów na wyższych etapach. Przykładem może być klub Rostock Seawolves, w którym obecnie trenerem jest Przemysław Frasunkiewicz, a mój syn Łukasz działa tam w strukturach młodzieżowych. Klub ten posiada aż 3,5 tysiąca licencji zawodniczych, współpracuje z niemal 60 szkołami i prowadzi zajęcia w ponad 130 grupach szkolnych.
Dla porównania, w Treflu mamy 250 licencji. Aby nasze szkolenie przynosiło efekty, musimy skupić się na szerokim naborze, skutecznej selekcji oraz rozwoju koszykówki u podstaw. Tylko w ten sposób będziemy w stanie systematycznie dostarczać większą liczbę zawodników gotowych do gry na poziomie ekstraklasy.
Systemowe wsparcie zapewnia funkcjonowanie takiego centralnego podmiotu jak SMS PZKosz Władysławowo. Jak ważne z punktu widzenia szkolenia młodzieży jest jego efektywne działanie?
Szkoła Mistrzostwa Sportowego jest kolejnym wartościowym przedsięwzięciem zorganizowanym przez Polski Związek Koszykówki, którego pomysłodawcą był Tomasz Jankowski. Od zawsze było to miejsce, w których pracowali pasjonaci, szczególnie wśród trenerów. Obecnie kluczową postacią jest Mariusz Niedbalski, który wykonuje świetną pracę w zakresie naboru. Poszukuje naprawdę zdolne dzieci. Jestem przekonany, że Mariusz dokonuje trafnych wyborów- to nie dzieje się przypadkowo. Regularnie uczestniczy w turniejach młodzieżowych, jeździ, ogląda zawodników i potrafi przekonać rodziców do wybrania trudnej, ale wartościowej drogi, jaką jest SMS.
Jakie wyzwania stoją przed szkołą?
Początek naszej działalności w 2010 roku to były zupełnie inne realia. Od tego czasu powstało wiele świetnych akademii koszykarskich, a konkurencja jest znacznie większa. Wyzwaniem jest znalezienie recepty na to, jak wyprzedzić konkurencję klubową i przyciągnąć najlepszych młodych zawodników do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Najwyższej jakości kadra trenerska oraz odpowiednia infrastruktura sprawiają, że SMS ma ogromny potencjał, a jego celem powinno być wychowanie najlepszych młodych koszykarzy, w tym przyszłych reprezentantów Polski.
Dlaczego całą karierę zawodową poświęcił Pan na szkolenie młodzieży?
Praca z młodzieżą daje mi ogromną satysfakcję, ponieważ widzę ich postępy na każdym etapie. Dzieci są naturalnie zmotywowane do rywalizacji i rozwoju, a ich pasja do treningów i chęć bycia najlepszymi jest nieoceniona. To dla mnie prawdziwa radość- widzieć, jak młodzi sportowcy rosną i osiągają sukcesy. Nic nie zastąpi mi tej satysfakcji, gdy obserwuje swoich byłych podopiecznych, spełniających swoje dziecięce marzenia, rywalizując na zawodowych parkietach ekstraklasy, rozgrywek europejskich czy uczelnianych w Stanach Zjednoczonych.
Jak zmieniło się podejście dzieci do uprawiania sportu na przestrzeni lat Pańskiej działalności?
W ciągu lat podejście dzieci do sportu się zmieniło, głównie dzięki rosnącej świadomości rodziców, którzy coraz bardziej angażują się w sportowe życie swoich dzieci. Dużym niebezpieczeństwem jest jednak zbyt duża presja na wynik i rywalizacje, szczególnie na wczesnym etapie, gdy sport zaczyna być traktowany bardziej jako obowiązek niż zabawa. Dzieci zaczynają tracić radość z samego uprawiania sportu, co prowadzi do zmiany motywacji- z wewnętrznej na zewnętrzną.
Najważniejsze jest, by dzieci cieszyły się sportem, bo to pozwala im później odnosić większe sukcesy. Z tego względu wprowadziliśmy współpracę z psychologami, którzy pomagają nie tylko naszym zawodnikom, ale również rodzicom, ucząc ich jak wspierać swoje dzieci i nie stwarzać zbyt dużej presji.
Dlaczego warto wspierać projekty młodzieżowe, w tym Bears Uniwersytet Gdański Trefl Sopot?
Przede wszystkim warto wspierać młodzież. Wiele osób, które wspierają młodzieżowe inicjatywy, to rodzice zawodników, którzy chcą, by ich dzieci miały odpowiednie warunki do treningu. Niestety, kluby często zmagają się z brakiem funduszy na podstawowe potrzeby, jak sprzęt, obuwie czy wyjazdy. Choć wsparcie młodzieżowych projektów nie daje takiej samej ekspozycji jak w przypadku drużyn seniorskich, to jest niezbędne dla budowania polskiej koszykówki, której przyszłością są właśnie młodzi sportowcy.
Na zakończenie: czego można Panu życzyć?
Proszę mi życzyć dalszej pracy w aktualnym środowisku, pragnącym ciągłego rozwoju polskiej koszykówki młodzieżowej. Czuję się spełniony, ponieważ przeszedłem przez wszystkie etapy kariery zawodniczej i trenerskiej, łącznie z kadrami narodowymi. Cieszę się, że mogę przekazywać swoje doświadczenie kolejnym pokoleniom.
Korzystając z okazji, chciałbym serdecznie podziękować dwóm osobom: Panu Prezesowi Kazimierzowi Wierzbickiemu, który obdarzył mnie zaufaniem wiele lat temu i stworzył doskonałe warunki do pracy, oraz niedawno zmarłemu Lesławowi Metzowi, mojemu pierwszemu trenerowi, który zaszczepił we mnie miłość do koszykówki.