Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Joe Prunty to były przedstawiciel handlowy jednego z browarów w San Diego. Były trener koszykarskiej reprezentacji Wielkiej Brytanii. Obecnie jeden z asystentów Nate’a McMillana w Atlanta Hawks. Nie miał ani dobrego sezonu, ani miłego, piątkowego wieczoru, gdy jego nazwisko znów zaczęło być wymieniane w mediach w kontekście drużyny z Milwaukee.
Koszmary powróciły.
Nie tylko dla niego. Bucks dopiero po raz pierwszy pod wodzą Mike’a Budenholzera przegrali w play-off mecz, który mógł im zapewnić awans do kolejnej rundy. Wcześniej znajdowali się podczas jego kadencji w takiej sytuacji ośmiokrotnie. Za każdym razem potrafili dobić rywala.
Tym razem też długo wydawało się, że mogą wyjść z opresji obronną ręką. Podobnie jak w meczu nr 5 tracili na początku czwarty zmniejszyli straty z 14 do zaledwie czterech punktów. Giannis skakał Celtics po głowach w drodze do pierwszego od czasów Shaqa meczu play-off na ponad 40 punktów i 20 zbiórek (44 i 20, do tego sześć asyst i dwa bloki). Bucks właśnie mieli run 8:0 i Celtics na widelcu.
Wtedy do akcji wkroczył on:
Cały na biało. 11 kolejnych punktów. Jakkolwiek kibice Celtics odbieraliby te porównania – taki pięknie przerośnięty Kobe.
– Nagle znalazł się w innym trybie, wystarczyło spojrzeć w jego oczy – komentował Marcus Smart.
Obiegowa opinia sprzed meczu mówiła wprost: jeśli Celtics mają wygrać, Tatum musi zagrać jak jedna z największych gwiazd NBA. I w końcu rozegrać w tej serii mecz ze skutecznością rzutów z gry przewyższającą 50 procent. Zadanie wykonał – 17/32.
Na konia z napisem „mogę wszystko” wskoczył dokładnie wtedy, gdy należało.
– Musiałem spróbować przejąć ten mecz, nie zamierzałem niczego później żałować – mówił.
– Jayson był niewiarygodny – rozkładał bezradnie ręce Antetokounmpo.
– W końcu będę mógł się przespać. Po meczu nr 5 dręczyły mnie koszmary, nie mogłem zmrużyć oka — dodawał Smart, cichy bohater meczu, który do 21 punktów i 7 asyst nie dołożył żadnej straty.
Kilku z kilkunastu tysięcy kibiców Bucks zebranych wokół hali w Milwaukee nie wytrzymało ciśnienia. Padły strzały. Trzy osoby trafiły do szpitala.
Miało być świętowanie awansu, było widmo Joe Prunty’ego – gościa, który prowadził Bucks w play-off w 2018 roku i przeszedł do historii klubu jako synonim, łagodnie mówiąc, niezbyt skutecznej pracy trenerskiej. To właśnie wówczas ekipa z Milwaukee po raz ostatni poległa w meczu, który mógł dać jej awans – po siódmym spotkaniu.
Oczywiście, że z Celtics. W Bostonie, bez walki – 96:112.
W niedzielę historia może się powtórzyć. Bucks nie będą faworytami meczu w Bostonie. Początek w niedzielę o godz. 21.30. Ta seria – jedna z najlepszych w NBA w ostatnich latach – nie mogła skończyć się inaczej.
TOMAS
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>