Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Trudne początki
Oczekiwania przed sezonem, jak to w Ostrowie Wlkp. w ostatnich latach bywa, były naprawdę spore. Rozgrywki dla BM Slam Stali rozpoczęły się jednak najgorzej jak tylko mogły. Zespół prowadzony jeszcze wtedy przez Jacka Winnickiego (zwolniony po trzech kolejkach) został najpierw zmiażdżony przez Anwil Włocławek w meczu o Superpuchar Polski, a potem przegrał 3 pierwsze spotkania sezonu (Enea Astoria, Stelmet, HydroTruck, potem jeszcze 2 porażki).
Rozpoczęły się więc nerwowe ruchy, które można określić wielkim trzęsieniem ziemi. Ciężko sobie przypomnieć jakikolwiek inny zespół, który w tym momencie sezonu wykonałyby tyle ruchów i zmian. Jednym z nich było odsunięcie od zespołu pierwszego rozgrywającego Jaya Threatta.
Amerykanin miał być liderem zespołu, jednak miał spore problemy ze skutecznością, a jego umiejętności kreowania partnerów na tamten moment były niewystarczająco dobre dla osób podejmujących decyzje w klubie (w sumie nie wiadomo dla kogo, trener przecież stracił pracę). Wszystko szło w kierunku rozwiązania umowy z Threattem.
Powrót w wielkim stylu
Ciężka sytuacja na rynku sprawiła, że nowy szkoleniowiec Stali, Łukasz Majewski, zdecydował się dogadać z Amerykaninem i przywrócił go do zespołu. Okazało się, że było to bardzo dobre posunięcie. Ostrowianie w pierwszym meczu po powrocie Threatta wygrali na wyjeździe z Asseco Arką Gdynia, co było jednocześnie pierwszą wygraną zespołu w tym sezonie.
.
Od tamtej pory Jay był jednym z najważniejszych zawodników Stali. Tylko raz na 17 rozegranych spotkan nie przekroczył bariery 10 punktów (z Anwilem Włocławek uzbierał 2 oczka). Amerykanin skończył rozgrywki jako najlepszy strzelec zespołu z Ostrowa – średnio 13,6 punktu na mecz (38,9% z gry).
Threatt liderował Stali także jeśli chodzi o rubrykę +/-, średnio +3,8 (drugi w tym względzie był Nikola Jevtović +3,3). Amerykanin był także oczywiście najlepiej podającym zawodnikiem swojego zespołu, ale także wygrał statystykę asyst w całej lidze.
Jay co mecz rozdawał 7.0 asyst na mecz. W sumie o 1 asystę więcej w tym sezonie miał Kamil Łączyński, jednak rozgrywający Śląska Wrocław, ale rozegrał 2 spotkania więcej. Jeśli chodzi o średnią, wygrał więc Threatt i to ze sporym zapasem (Łączyński i Duke Mondy z GTK Gliwice średnio po 6,4).
Cyferki Threatta są o tyle imponujące, że przecież Stal grała w wolnym tempie (75,9 posiadań na mecz), przez co nie miał tak dużo posiadań jak chociażby Enea Astoria (82) czy Anwil Włocławek (80,9). Przypadek Jaya pokazuje, że na każdego gracza trzeba znaleźć odpowiedni pomysł, a decyzja z początku sezonu była zbyt szybka.
GS
.