Arka Gdynia zakończyła swój udział w europejskich rozgrywkach – przegranym meczem z francuskim Limoges 87:103. Zespół Przemysława Frasunkiewicza na 10 rozegranych spotkań wygrał zaledwie 1.
WINTER SALE – trwa sezon niezwykłych cen w Sklepie Koszykarza! >>
Arka Gdynia przystąpiła do tego sezonu z nową nazwą, wyższym budżetem i większymi celami. Jednym z nich był powrót do europejskich pucharów. Marka wyrobiona przez gdyński klub w latach jego świetności pomogła im się dostać do Eurocupu, pucharu traktowanego jako drugi w hierarchii rozgrywek w Europie.
Pieniędzy względem lat ubiegłym przybyło, ale na rywalach z Eurocup nadal budżet Arki większego wrażenia nie robił. Gdynianie przystępowali do tego sezonu w pucharach jako kopciuszek, który będzie zbierał doświadczenie i starał się nawiązać walkę z bogatszymi i lepszymi. Już przedsezonowy ranking siły umieścił Arkę na ostatnim miejscu.
Ostatecznie z 10 meczów Arka wygrała 1, przeciwko francuskiemu Limoges na własnym parkiecie. Gdynianie zajęli ostatnie miejsce w grupie, a gorszy bilans w rozgrywkach miała tylko drużyna z Turynu, 0-10.
Słabe końcówki
Mecze gdynianom uciekały często w drugich połowach, a nawet 4 kwartach. Przegrane ostatnie 10 minut z Tofas Bursa 21:39 (mecz 79:96), z Cedevitą 23:31 (mecz 87:94), czy z Albą 15:28 (mecz 68:82).
Rywale Arki podkręcali tempo i poprawiali jakość gry w decydujących momentach meczów, co okazywało się za mocne dla koszykarzy Przemysława Frasunkiewicza.
Różnica w potencjale
Trener gdynian mówił o zmęczeniu, które wpływało na słabe końcówki spotkań. Jednak przyczyn gorszych momentów też należy upatrywać w składzie, który pomimo swojej szerokości, miał wielu graczy, którzy jeszcze do poziomu Eurocup nie dorośli.
Jakub Garbacz, Dariusz Wyka, czy Mikołaj Witliński to bardzo ważne ogniwa zeszłorocznego Asseco. Jednak taki przeskok okazał się dla kilku z nich zbyt duży. Garbacz od początku tego sezonu wygląda na lekko zagubionego w nowej roli i póki co nie odnalazł skuteczności. Wyka pod okiem Frasunkiewicza zrobił w zeszłym sezonie spory postęp, ale nie na tyle duży by grać przeciwko klasowym graczom z Eurocup, na dodatek na pozycji nr 4, na której gra nieco z konieczności. Witliński pomimo powołań do kadry i przebłysków w PLK, miewał nawet mecze, w których nie grał i to nie z uwagi na kontuzję.
Spore znaczenie dla rotacji Arki miała kontuzja Filipa Dylewicza. Jedyny nominalny silny skrzydłowy wypadł ze składu w pierwszym meczu Eurocupu i zagrał tylko w trzech spotkaniach.
Rosnąca rola Ponitki
Najlepsze wrażenie z polskich graczy po sobie zostawił Marcel Ponitka. Otrzymał od Frasunkiewicza najwięcej minut spośród wszystkich zawodników Arki (30,3 na mecz), za każdym razem wychodził w pierwszej piątce i był najlepszym asystującym zespołu (4.3). Do jeszcze lepszych występów zabrakło skuteczności – tylko 37,5% z gry.
Rolę najważniejszego polskiego zawodnika przejął od Krzysztofa Szubargi, który grał średnio o 10 minut mniej od swojego młodszego kolegi.
Bostic i Upshaw na plus
Liderem Arki bezsprzecznie był Josh Bostic. Doświadczony Amerykanin został z resztą w takim celu sprowadzony do Gdyni. Bostic był najlepiej punktującym zespołu – średnio ponad 16 punktów na mecz przy 30 minutach gry. Łączył ze sobą grę na wielu pozycjach, występował z piłką w rękach, a także w niskich ustawieniach jako czwórka. Amerykanin dzielił się piłką – 3,4 asysty, skutecznie trafiał zza łuku – 39%, ale i skończył te rozgrywki z najlepszym wynikiem w zespole jeśli chodzi o przechwyty – 1,4.
Grę Roberta Upshawa też należy zaliczyć do pozytywów. Środkowy Arki, oprócz efektownych wsadów i bloków, był po prostu skuteczny. Najlepszy podkoszowy Arki średnio zaliczał 12 punktów, 6,5 zbiórki i prawie 2 bloki na mecz. Dał się poznać jako wszechstronny gracz, który w swoim arsenale ma także rzut z półdystansu, czy nawet dystansu.
Za wysokie progi
Powrót i chęć do gry w pucharach europejskich Arki trzeba chwalić. Oby doświadczenie zebrane w tym sezonie pomogło rozwijać się tej drużynie i oby w kolejnym sezonie również spróbowali swoich sił na arenie międzynarodowej.
Eurocup to za wysokie progi dla gdynian, ale i dla każdej polskie drużyny. Póki budżety klubów z PLK nie doskoczą do poziomu tych z Eurocupu, o zwycięstwa będzie bardzo ciężko.
W rozgrywkach pod szyldem Euroleague (Euroliga i Eurocup) gra 40 zespołów z całej Europy. Po sezonie Arki w Eurocup przekonaliśmy się, że póki co do tego elitarnego grona drużyny z PLK nie pasują.
Trójka na koniec
Tylko jeden mecz udało się urwać, co pewnie jest wynikiem nieco rozczarowującym. Arka nie skompromitowała się jednak, grała na miarę swojego potencjału i budżetu.
Grzegorz Szybieniecki, https://twitter.com/gszyb
WINTER SALE – trwa sezon niezwykłych cen w Sklepie Koszykarza! >>