REDAKCJA

Jedna kwarta, a jak znacząca! Legia zdominowała MKS w końcówce spotkania. Koncertowa gra

Jedna kwarta, a jak znacząca! Legia zdominowała MKS w końcówce spotkania. Koncertowa gra

Wyrównane trzy kwarty i deklasacja w ostatniej. Legia Warszawa po fantastycznym finiszu rozbiła MKS w Dąbrowie Górniczej aż 103:86, dzięki czemu zaliczyła trzecią wygraną z rzędu. Z drugiej strony, dla MKS-u to trzecia porażka z rzędu.

fot. Andrzej Romański / plk.pl

MKS na własnym parkiecie ciężko jest zatrzymać. Ta sztuka w tym sezonie udała się jedynie Spójni, która przerzuciła ekipę Borisa Balbrei, rzucając aż 106 punktów. Dziś od samego początku do ofensywy ruszyli gospodarze, zdobywając 8 “oczek” w niecałe dwie minuty. Bardzo dobrze mecz rozpoczął duet Tayler Persons & Nicolas Carvacho, który bardzo dobrze rozumiał się w akcjach dwójkowych. Z drugiej strony skutecznie odpowiadał Michał Kolenda, który już w pierwszej kwarcie zdobył 10 punktów, w całym meczu 7 “oczek” więcej.

Dużo wolniej i mniej skuteczniej grały obie drużyny w drugiej kwarcie. Dało się zauważyć problemy MKS-u z przejściem obrony Legii, która postawiła twarde warunki i chciała grać na swoich zasadach. Z kolei w szeregach gości za zdobywanie punktów odpowiedzialny był przede wszystkim Christian Vital (14 punktów w meczu). Przez cały czas “Zieloni Kanonierzy” utrzymywali krótki dystans do rywali, wymieniając się niejednokrotnie prowadzeniem. Przed przerwą zbudowali kilkupunktową zaliczkę, finalnie schodzili do szatni z 4 “oczkami” przewagi (51:47).

Dziś w Hali Centrum działy się rzeczy niesłychane – swoją pierwszą “trójkę” w tegorocznej kampanii trafił Dariusz Wyka, natomiast Tayler Persons po samej pierwszej połowie miał na koncie 7 punktów, 7 zbiórek i 9 asyst i był na drodze do pierwszego triple-double w PLK od dawna. Finalnie rozgrywający MKS-u zanotował perfekcyjne 13 punktów, 12 zbiórek oraz aż 15 asyst. Tymi 15 asystami poprawił rekord sezonu – poprzednio rekord wynosił 14 asyst, również w jego wykonaniu.

Po zmianie stron ekipa Wojciecha Kamińskiego podwyższyła swoje prowadzenie nawet do 8 punktów, chwilę później MKS odpowiedział trzema rzutami z dystansu – z czego dwoma w wykonaniu Błażeja Kulikowskiego, który coraz lepiej odnajduje się w nowym klubie i ewidentnie pasuje mu styl hiszpańskiego szkoleniowca klubu z Dąbrowy Górniczej. Dużo więcej swobody w ataku mieli gospodarze, co bardzo szybko wykorzystywali. Dużą ich przewagą były zbiórki, zwłaszcza na atakowanej desce, gdzie MKS wygrał 15:10.

Pomimo tego “Legioniści” w dalszym ciągu nie odstawali od rywali, kolejne punkty do dorobku drużyny dokładał Michał Kolenda oraz Aric Holman, dzięki czemu cały czas liczyli się w kontekście wygranej. Decydującą kwartę przyjezdni rozegrali niesamowicie. Powrócili do solidnej obrony, z której pojawiały się kontry. Dodatkowo zza łuku razili Ray Cowels, Grzegorz Kulka, Shawn Pipes czy po raz drugi w tym meczu i sezonie Wyka. Finalnie skończyło się to serią 23:4, z minuty na minutę powiększali swoją przewagę, a w ostatnich trzech minutach nie było możliwości stracenia wypracowanej przewagi.

Dwie minuty przed końcową syreną do szatni został odesłany trener MKS-u Boris Balibrea. Było to spowodowane dwoma przewinieniami technicznymi, a w efekcie kilka rzutów wolnych otrzymał Shawn Pipes – w całym meczu zanotował 17 punktów, wraz z Kolendą najwięcej w drużynie. Całą ostatnią kwartę Legia wygrała aż 36:18, nie pozostawiając złudzeń, która drużynie faktycznie była lepsza.

Sześciu zawodników Legii miało dwucyfrową zdobycz, po raz pierwszy w tym sezonie rzucili ponad 100 punktów – poprzedni rekord to 91 “oczek” przeciwko Twardym Piernikom. To ich dopiero drugie zwycięstwo na wyjeździe w pięciu meczach. Z drugiej strony to druga porażka MKS-u na własnym parkiecie w siedmiu meczach. Ostatnio MKS notuje zniżkę formy po fantastycznym starcie, przegrana z Legią jest ich trzecią ligową z rzędu. Pocieszeniem dla dąbrowskich kibiców może być triple-double Taylera Personsa oraz godny pochwały występ środkowego Nicolasa Carvacho – 22 punkty, 13 zbiórek oraz aż 12 wymuszonych fauli.

Autor tekstu: Błażej Pańczyk

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami