Ponad 300 tys. zł – tyle, zdaniem Aleksandra Avlijasa, wynoszą długi klubu ze Zgorzelca wobec koszykarzy, trenerów i agentów BeoBasket. Za sam poprzedni sezon Turów zalega im blisko 160 tys., ale lidze zgłosił, że jest rozliczony.

EuroBasket, PLK, NBA – typuj i wygrywaj kasę! >>
Zaczyna się!
Minął 15 lipca, dokumenty pofrunęły na Ciołka, trwają nerwowe rozliczenia. Poniższy przykład Turowa nie jest ani nowy, ani jednostkowy. Kluby i liga podobne wygibasy wykonują od lat.
Aleksander Avlijas, agent z BeoBasket, który od dawna dostarcza trenerów i koszykarzy do Turowa, wkurzył się i napisał na Twitterze, że PLK nie wymaga od tego klubu żadnego potwierdzenia rzekomego faktu, że rozliczono się z – jak sprawdziliśmy – Urosem Nikoliciem i Michaelem Gospodarkiem. Rzekomego, bo Avlijas zapewnia, że absolutnie żadne ugody na zaległości z minionego sezonu nie zostały podpisane.
Poznaliśmy konkretne kwoty – wobec Nikolicia Turów ma 26 tys. euro długu za kontrakt podpisany w listopadzie 2016 roku. Wobec Michaela Gospodarka – 10,2 tys. zł. Do tego dochodzą należności agencji. Nie wspominając o zaległościach z poprzednich lat.
Z naszych informacji wynika, że w zgłoszeniu do procesu licencyjnego PLK Turów zaznaczył, że z oboma koszykarzami jest rozliczony. To może oznaczać faktyczne wypłacenie pensji lub zawarcie ugody. Zdaniem Avlijasa – ani jedno, ani drugie nie miało miejsca.
PLK dopuszcza składanie nieprawdziwych oświadczeń – od tego sezonu liga nie wymaga od klubów pokazania zawartych ugód. Wymaga natomiast wpisywania w kontrakty gotowości do poddania ewentualnych sporów pod rozstrzygnięcie Koszykarskiego Trybunału Arbitrażowego przy PZKosz lub BAT.
Zakładanie spraw, ich procedowanie i wyroki – to może trwać nawet kilka miesięcy. W międzyczasie Turów – czy inny klub w podobnej sytuacji – dostanie licencję i rozpocznie grę w PLK. Oczywiście wiszą nad nim regulaminowe sankcje w razie niekorzystnych orzeczeń trybunałów – zakaz transferów, cofnięcie licencji okresowej lub karę pieniężną do 100 tys. zł.
Prezes Turowa Jerzy Stachyra, którego chcieliśmy poprosić o stanowisko klubu w sprawie zaległości, nie odbierał telefonu.
A bałagan z weryfikacją najlepiej podsumowuje zdanie, które jeden z klubowych prezesów powiedział agentowi reprezentującemu gracza, który nie dostał pieniędzy: – Przepraszam, ale musiałem skłamać.
ŁC