Andrej Urlep, Igor Griszczuk, Andrzej Pluta, Tomas Pacesas, Igor Milicić, Jeff Nordgaard – taka niesamowita ekipa dała Anwilowi pierwsze mistrzostwo Polski. Wiosna 2003 roku była we Włocławku piękna.
Szukasz butów retro – sprawdź w Sklepie Koszykarza >>
“Bo nasz Anwil najlepszy w Polsce jest, najlepszy w Polsce jest, najlepszy w Polsce jest!” – ten okrzyk niósł się po Włocławku w niedzielę 15 czerwca 2003 roku, w nocy na poniedziałek, a pewnie i przez kilka następnych dni. Tym bardziej, że były to akurat Dni Włocławka. Klub, o którym można było mówić, że jest skazany na srebro, wreszcie wywalczył złoto. W emocjonującym, świetnym finale z Prokomem wygrał 4-2.
W tym ostatnim, szóstym meczu, było mnóstwo emocji – Prokom prowadził 13:4, potem było 25:18 dla Anwilu. W trzeciej kwarcie aż cztery trójki trafił Goran Jagodnik i na początku ostatniej części, po trafieniu Dragana Markovicia, było już 70:58 dla gości.
W końcówce Anwil dwójkowymi akcjami poderwali Andrzej Pluta i Kris Lang, a po wolnych Jeffa Nordgaarda włocławianie prowadzili 82:79 na niespełna minutę przed końcem. Igor Griszczuk, wówczas już asystent trenera, szalał przy ławce, podrywał publiczność do jeszcze większej wrzawy.
Ale za chwilę wszystkich uciszył Jagodnik (32 punkty w meczu) trafiając swoją szóstą trójkę! Choć prawdę mówiąc piłka do kosza nie wpadła – zmierzała do niego, ale od dołu wybił ją Lang. Punkty oczywiście zaliczono.
Prokom miał jeszcze szansę na wygraną, ale Tomas Pacesas zgubił piłkę i po faulu na Jagodniku sopocianie mieli 1,1 sekundy na akcję. Rozegrali ją świetnie – Josip Vranković rzucił piłkę z autu nad kosz do Joe McNaulla, ale ten źle chwycił piłkę i w doskonałej akcji spudłował!
Ostatnie minuty czwartej kwarty wyglądały tak:
Dogrywkę Anwil wygrał 11:6, w niej niewiele już było koszykówki, więcej zapasów. W ostatnich sekundach nerwy stracił Jagodnik, który pięć sekund przed końcem, gdy gospodarze mieli cztery punkty przewagi, wszedł na boisku z ławki i sfaulował Plutę. Najlepszy strzelec Anwilu w tym meczu – 20 punktów – ustalił wynik rzutem wolnym po faulu technicznym.
A potem była już wielka, ogromna, potężna radość Włocławka!
Griszczuk miał łzy w oczach: – Jako zawodnik zawsze byłem blisko tytułu mistrza Polski. Na drodze czterokrotnie stawał Andrej Urlep, z którym teraz współpracuję i bardzo dużo się od niego uczę. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego początku pracy szkoleniowiej. Nie ulega również dla mnie, że tytuł jest wielką zasługą Andreja i przede wszystkim koszykarzy. Cieszę się bardzo, bo także trochę jest w tym mojego udziału.
– O wszystkim zadecydowały praca, charakter i wytrwałość zawodników. Jeszcze raz okazało się, że w sporcie nie decydują pieniądze. Rywale mieli teoretycznie silniejszy skład, znacznie większy budżet, ale to my cieszymy się z mistrzostwa. I to jest urok sportu – dodawał Urlep.
– Dziękuję zawodnikom, trenerom, prezesom, dyrektorom – wymieniał Pacesas, ale na tym nie poprzestał. – Także lekarzom, księgowym, cheerleaderkom i oczywiście kibicom. To nasz sukces. Jak będziemy świętować? Zapalimy cygaro, wypijemy szampana…
– Ze mną było podobnie jak z Anwilem. Zdobywałem srebrne i brązowe medale. Marzenia o złocie ziściły się dopiero we Włocławku. Sukces nie przyszedł łatwo, musieliśmy się sporo napracować. Moja satysfakcja jest więc podwójna – mówił Pluta.
– Przed rokiem cieszyłem się z wicemistrzostwa Polski zdobytego z Prokomem. Wtedy powiedziałem, że za rok będę mistrzem. Zapomniałem tylko dodać, że już z nowym klubem – śmiał się Igor Milicić.
– Dla takiej publiczności warto grać. Mogę śmiało stwierdzić, że we Włocławku są najlepsi kibice. Byli zawsze z nami nie tylko w radosnych chwilach. Chcę im za to bardzo podziękować – mówił kapitan drużyny Jeff Nordgaard, który przed meczem otrzymał polskie obywatelstwo.
I to także on był bohaterem tej serii – kto wie, jak wyglądałby finał, gdyby w meczu nr 1 Amerykanin nie trafił rzutu w ostatnich sekundach, który dał Anwilowi wygraną 66:65 w Sopocie.
Prokom straty odrobił, a wygrywają mecz nr 4 we Włocławku doprowadził do wyrównania i odzyskał przewagę boiska. Ale w spotkaniu nr 5 w Sopocie znów górą był Anwil – gospodarze prowadzili co prawda 29:23 i 35:32 do przerwy, ale w drugiej połowie Włocławka defensywa wzięła górę.
Zespół Urlepa trzecią kwartę wygrał 17:10, a czwartą 20:14. 21 punktów rzucił Nordgaard, a 15 i 8 zbiórek miał Damir Krupalija – mało efektowny, ale skuteczny i waleczny podkoszowy, uosobienie mistrzowskiego Anwilu.
ANWIL WŁOCŁAWEK 2002/03
Trenerzy: Andrej Urlep, Igor Griszczuk, David Dedek
Skład i najważniejsze statystyki z sezonu:
Andrzej Pluta – 13,8 pkt., 44 proc. za trzy
Jeff Nordgaard – 13,6 pkt., 41 proc. za trzy
Damir Krupalija – 13,1 pkt., 7,7 zbiórki
Tomas Pacesas – 9,7 pkt., 5,2 asysty
Kris Lang – 9,4 pkt., 4,6 zbiórki
Armands Skele – 9,0 pkt., 1,8 przechwytu
Dusan Bocevski – 7,2 pkt., 3,6 zbiórki
Igor Milicić – 7,1 pkt., 2,9 asysty
Robert Witka – 5,9 pkt., 47 proc. za trzy
Marek Andruska – 5,4 pkt., 2,2 zbiórki
Piotr Szczotka – 4,0 pkt., 1,6 zbiórki
Valdas Dabkus – 3,8 pkt., 1,9 zbiórki
Żivko Badzim – 3,1 pkt.
Tomasz Andrzejewski – 3,1 pkt.
Milan Soukup – 1,0 punktu
Maciej Raczyński – zagrał w dwóch meczach, 10,0 pkt.
Bilans po rundzie zasadniczej: 19-3, drugie miejsce w tabeli.
Play-off: 3-0 z Czarnymi Słupsk (85:70, 79:61, 68:56), 3-0 ze Śląskiem (80:64, 81:77, 96:93 po dwóch dogrywkach), 4-2 z Prokomem (66:65, 59:70, 73:61, 72:86, 69:59, 93:88 po dogrywce)