Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
W ubiegłym sezonie Nikola Jokić zdobył nagrodę dla MVP, ale nie można zapominać, że przecież przez większą część sezonu jego największym rywalem był Joel Embiid. Teraz środkowy udowadnia, że to nie był wcale jakiś przypadek – on naprawdę potrafi dominować mecz w mecz, nawet jeśli 76ers od początku rozgrywek muszą sobie radzić bez Bena Simmonsa.
W poniedziałek Szóstki nie miały żadnych kłopotów w Houston, już po pierwszej kwarcie prowadząc 36:27. W kolejnych odsłonach podopieczni Doca Riversa tylko dokładali do swojej przewagi, a największa w tym zasługa Embiida, który do 31 punktów (13/13 z linii rzutów wolnych) dołożył jeszcze osiem zbiórek, sześć asyst oraz dwa bloki. Sixers zwyciężyli po raz siódmy z rzędu.
Embiid w każdym z tych zwycięstw zdobywał 30 lub więcej punktów, a Sixers dzięki temu przeszli drogę od bilansu 16-16 do 23-16, dzięki czemu są już bardzo blisko topowych drużyn w konferencji wschodniej. Wszystko to bez Bena Simmonsa, który na razie wciąż pozostaje graczem 76ers, choć wielkimi krokami zbliża się tegoroczny trade deadline.
Fani drużyny z Filadelfii wiedzą jednak, że mogą przynajmniej liczyć na Kameruńczyka. Jemu nie potrzeba nawet dużo czasu, by dominować – w poniedziałek na parkiecie spędził ledwie 26 minut. Warto podkreślić, że siedem kolejnych meczów z co najmniej 30 oczkami to wyrównanie klubowego rekordu, który w tej chwili dzielą legendy Sixers, czyli Wilt Chamberlain oraz Allen Iverson.
Rockets tymczasem spadają wciąż w dół – mieli przez chwilę lepszy okres, wygrywając kilka spotkań z rzędu, ale to już przeszłość. Ekipa z Houston przegrała dziewięć z ostatnich dziesięciu spotkań, w tym trzy kolejne mecze i z bilansem 11-31 zajmuje ostatnie miejsce na Zachodzie. W całej lidze gorsi są jeszcze tylko Orlando Magic (7-34) oraz Detroit Pistons (9-30).
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>