PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Philadelphia 76ers dzielnie stawali czoła przyszłym mistrzom NBA, lecz wielki rzut Kawhiego Leonarda w decydującym meczu numer siedem sprawił, że po raz kolejny musieli zakończyć sezon na drugiej rundzie playoffs. Jednym z symboli tamtej końcówki był płaczący Joel Embiid, który w tamtym właśnie momencie czuł rozczarowanie nie tylko wynikiem, ale również sobą.
Kameruńczyk uważał bowiem, że zawiódł swoją drużynę i w najważniejszych momentach nie grał na najwyższym poziomie, przede wszystkim dlatego, że nie zadbał odpowiednio o swoje ciało. „Myślałem wtedy tylko o tym, co mogę zrobić by nie zawieść już nigdy moich kolegów, mojej drużyny, mojego miasta” – mówił podkoszowy podczas tegorocznego media day.
Trudno nie zgodzić się z tym, że Embiid w fazie play-off znów zawiódł. Jego cyferki poszły znacząco w dół w porównaniu do sezonu regularnego, a sama jego obecność na parkiecie nie robiła już tak dużej różnicy dla drużyny Sixers. W związku z tym 25-latek postanowił latem zmienić swoje podejście i przede wszystkim zaczął zdecydowanie bardziej dbać o siebie.
Udało się więc latem zrzucić prawie 10 kilogramów wagi, co z pewnością pomoże środkowemu na przestrzeni całego sezonu – tym bardziej, że stawia on sobie bardzo wysokie cele. Z jednej strony, Embiid chciałby wreszcie rozegrać ponad 70 spotkań sezonu regularnego. Do tej pory nie zrobił tego ani razu, a najlepszy wynik to 64 rozegrane mecze właśnie w poprzednich rozgrywkach.
Z drugiej strony, chce zdobywać trofea (sam mówił o nagrodzie MVP albo tej dla najlepszego defensora ligi) i wygrywać. „Postaramy się o pierwsze miejsce w konferencji i o wygranie co najmniej 60 spotkań” – zapowiada podkoszowy, a pomóc w tym ma m.in. Al Horford, czyli weteran (a jeszcze nie tak dawno jeden z największych rywali), który powinien w dużym stopniu odciążyć Embiida.
To bowiem właśnie zdrowie kameruńskiego zawodnika wciąż jest najważniejszym czynnikiem w Filadelfii i swego rodzaju wyznacznikiem potencjału drużyny Bretta Browna. 76ers będą jednym z faworytów do wygrania Wschodu, jeśli tylko Embiid rzeczywiście nadal będzie wypełniać swoje obietnice. W przeciwnym razie fanów Szóstek może wiosną czekać kolejne duże rozczarowanie.
Tomek Kordylewski