Rozgrywający Anwilu jest w świetnej formie w całym półfinale, a jego zagrania zdecydowały o minimalnej wygranej 88:87 Anwilu w meczu numer 4 ze Stelmetem. Zanotował 10 asyst i niesamowite rzuty z dystansu.

W tych butach Kevin Durant szaleje w NBA >>
Tak gra prawdziwy lider zespołu – na 20 sekund przed końcem, przy remisie, wziął piłkę pod pachę, wyczekał do właściwego momentu, minął swego obrońcę i zgodnie z ustaloną akcję podał w tempo do ścinającego pod kosz Ivana Alemeidy. Akcja na zwycięstwo w jeszcze jednym szalonym meczu Anwilu ze Stelmetem.
Kamil Łączyński w całym meczu miał aż 10 asyst i już kilka minut wcześniej uciszył halę w Zielonej Górze, dwukrotnie z rzędu trafiając z dystansu. Za drugim razem, trójka wpadła z dobrych 9-10 metrów. W całym playoff reprezentant Polski rzuca rewelacyjnie – w seriach z Turowem i Stelmetem trafił łącznie 13/26 prób, czyli okrągłe 50%.
Niewiele brakowało, a „Łączka” zostałby również bohaterem meczu numer 3, gdy w dogrywce z niezwykłym poświeceniem wyrywał kolejne piłki dla Anwilu, notując zbiórki w ataku i wymuszając przewinienia. Wówczas jednak to Stelmet potrafił rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Ta ogromna ambicja czasem sprowadza kłopoty na zawodnika – niemal w każdym meczu łapie 2-3 niepotrzebne faule w niegroźnych sytuacjach, ale jeśli wkłada się w coś tyle serca i drużyna wygrywa, każdy to pozytywnie oceni.
Cieszę się, że doprowadziliśmy do meczu numer 5, to było nasze minimum przed spotkaniami w Zielonej Górze. Przed nami twarda walka, pełna Hala Mistrzów i stworzenie widowiska, a potem niech wygra lepszy – mówił Łączyński zaraz po meczu w wywiadzie dla Polsatu Sport.
Decydujący o awansie do finału mecz numer 5 odbędzie się w poniedziałek, 21 mają, o godz. 17.45 we Włocławku.
W tych butach Kevin Durant szaleje w NBA >>