“Koszykarze grają po to, żeby być szczęśliwym, koszykarki natomiast muszą być szczęśliwe, żeby grać dobrze”. Rozmowa z Karolem Kowalewskim, asystentem trenera żeńskiej drużyny CCC Polkowice.
![](https://polskikosz.pl/wp-content/uploads/2019/09/ccc-polkowice-kowalewski.jpg)
W tych butach Stephen Curry zadziwia NBA >>
Jan Delmanowski: Zanim trafiłeś do Polkowic miałeś kilka propozycji pracy przy zespołach męskiej ekstraklasy. Tak z perspektywy czasu- żałujesz wyboru Polkowic?
Karol Kowalewski: Nie, to co się wydarzyło w zeszłym sezonie, czyli okazja do debiutu jako pierwszy trener w lidze i Eurolidze dało mi mega kopa. Podsumowując, dobrze się stało.
JD: Kiedyś mocno byłeś związany z męskim basketem. Jaka jest największa różnica między pracą w damskiej, a w męskiej koszykówce?
KK: Jedną rzecz muszę powiedzieć, o której mało trenerów powie, a jeszcze mniej ludzi wie. Trenerzy kobiet oglądają 2 razy więcej basketu, niż coach męskiego zespołu. Wiesz dlaczego? Bo my oglądamy żeńską i męską koszykówkę, a męscy szkoleniowcy ligi kobiet nie ruszają. To jest ta pierwsza różnica, może nie do końca w pracy, ale w podejściu do pewnych rzeczy.
Wszystkie nowe trendy, które się pojawiają, wyciągasz z męskiej ligi i szukasz czegoś, co możesz sobie dalej zaadaptować u kobiet.
Różnica jest też czysto psychologiczna, podejście do zawodników i do zawodniczek to są dwie różne rzeczy i oprócz umiejętności, taktyki i swojego stylu, w którym pracujesz i który musisz przekazać, w żeńskim baskecie jest więcej rozmowy z zawodniczkami. Aspekty psychologiczne, kwestia podejścia do meczu, nastawienia.
Usłyszałem kiedyś takie fajne zdanie: „Koszykarze grają po to, żeby być szczęśliwym, koszykarki natomiast muszą być szczęśliwe, żeby grać dobrze”. To jest ta diametralna różnica. Coś w tym jest, jeżeli koszykarka jest zadowolona, to i na parkiecie dobrze wygląda. A facet ma się czuć dobrze po meczu.
JD: Jak się czuje trener z dość krótkim stażem, jak Twój, gdy zakłada garnitur i w pewnym momencie staje się pierwszym trenerem zespołu ekstraklasy?
KK: Dobrze się czuje, bo mimo wszystko od początku, jak zaczynasz swoją pracę jako asystent, szczególnie w tych wyższych ligach, to robisz to cały czas z perspektywą tego, że będziesz head coachem, prędzej czy później pojawi się taka szansa i te wszystkie pomysły, które podpatrujesz i które rodzą się w Twojej głowie, początkowo oczywiście przekazujesz też pierwszemu trenerowi, to jednak tworzysz ten swój własny warsztat od początku i dążysz mimo wszystko do tego, by kiedyś być na jego miejscu.
Kiedy nagle stajesz się tym głównym trenerem i w moim przypadku było to tak naprawdę z dnia na dzień, masz 1000 myśli i pomysłów, co możesz zmienić i to uczucie, oprócz tej presji, która wskakuje Ci na głowę jest chyba świetne. Teraz wszystko zależy od Ciebie, po to pracujemy. Jeśli jesteś asystentem i masz ambicje, dążysz do tego żeby stać się później pierwszym trenerem.
JD: Odnośnie poprzedniego sezonu – byliście zaskoczeni zdobyciem tytułu? Wiem, że gra się po to, żeby wygrywać, ale na początku nie wyglądaliście, jak drużyna na złoto.
KK: Na początku wszyscy obstawiali, że jesteśmy drużyną na złoty medal, a później liga nas zweryfikowała i to jest akurat fajne w naszych żeńskich rozgrywkach, że zespoły będące w tabeli na miejscach 1-9 mogły ze sobą wygrywać w minionym sezonie, i my się mocno o tym na samym początku przekonaliśmy.
Mimo braków kadrowych, gdybyśmy rozpisali to wszystko na papierze, to byliśmy faworytem, nawet nie tyle co do mistrzostwa, ale do pojedynczych zwycięstw na pewno. Tak krok po kroku mieliśmy iść w dobrą stronę, a tu się okazało, że liga potrafiła takie zespoły jak my sprowadzić na ziemię, co pokazały chociażby 3 porażki na początku. Później zaczęliśmy wierzyć, że ten team faktycznie może zdobyć to najcenniejsze trofeum.
Samo mistrzostwo już nie było później zaskoczeniem, bo wiedzieliśmy, że potencjał na to jest, więc tylko i wyłącznie od nas zależało, czy go wykorzystamy. Bardziej negatywnym zaskoczeniem dla nas był początek sezonu.
JD: Biorąc pod uwagę transfery do EBLK, które mogliśmy obserwować przed rozpoczęciem nadchodzącego sezony, zgodzisz się z taką opinią, że w tym sezonie te rozgrywki będą trudniejsze? Że drużyny się mocno wzmocniły?
KK: Drużyny się wzmocniły o tyle, że tych dobrych zawodniczek jest więcej. Może nie poszli mocno w jakość, ale jak porównasz składy z tymi zespołami z poprzedniego sezonu, gdzie takich zawodniczek było po 5-6 w każdym zespole, tak teraz można powiedzieć, że kadry powiększyły się o 2-3 kolejne. Nie na najwyższym levelu, ale dołączyły do stałego, dobrego poziomu.
Nie możemy powiedzieć, że zostały ściągnięte – pomijając nasz zespół, gdzie transfery są mocno ponad ligę – koszykarki światowego formatu. Drużyny typu Bydgoszcz, Toruń, Gdynia sprowadziły zawodniczki, które mają już markę w Europie. Nie są to gwiazdy największego pokroju europejskiej koszykówki, ale prezentują dobry europejski poziom. Więc na pewno zespoły się wzmocniły, ale niekoniecznie super gwiazdami.
W takich butach finały NBA wygrywał Kevin Durant! >>
JD: Spotkałeś się już z opinią, że jak na polskie warunki zbudowaliście taki „dream team” w Polkowicach?
KK: Spotykamy się z tym na każdym kroku chyba, bo zarówno inni trenerzy jak i ludzie będący przy tej żeńskiej koszykówce oceniają te transfery naprawdę wysoko. Myślę, że ruchy kadrowe odzwierciedlają to, co dzieje się w klubie, jak wygląda organizacja, bo nie przesadzę, jak powiem, że i w żeńskiej jak i w męskiej lidze, może znajdziemy 2-3 zespoły o takiej organizacji, jaka jest tutaj. To jest najwyższy poziom, w którym duża zasługa naszego sponsora i generalnego menedżera.
W tym roku udało nam się tak naprawdę sprowadzić zawodniczki, pomijając już aspekt czysto finansowy, też tym, w jaki sposób są one traktowane tutaj. Staramy się tą opinią i tym wszystkim, co jest dookoła naszego zespołu ściągać takich graczy. I dzięki temu te transfery faktycznie są ponad ligę. Zarówno finansowo, jak i sportowo.
JD: Powiedz, kiedy CCC będzie trenować już w pełnym składzie i cementować zespół na ligę? Ostatnie mecze sparingowe pokazały, że nadal gracie w wąskiej rotacji.
KK: Cały wrzesień taki był, że mieliśmy, do dyspozycji 7 zawodniczek. Od bodajże 4 października będziemy trenować w pełnym składzie. Dla nas teraz najważniejszy będzie euroligowy mecz z francuskim Bourges, który zagramy u siebie w pierwszej kolejce i to jest nasz priorytet na ten miesiąc tak naprawdę.
JD: Co do Euroligi, wiadomo, że dojdą jeszcze drużyny z eliminacji, natomiast jak czujecie się w grupie? Jak oceniacie swoją pozycję wyjściową?
KK: Myślę, że jesteśmy w stanie spokojnie powalczyć o play-offy czyli być w pierwszej czwórce tej grupy. Zespoły z Pragi i z włoskiego Schio, to mimo wszystko drużyny w naszym zasięgu i możemy z nimi rywalizować. Nasz skład na dziś na pewno nie jest gorszy i śmiem twierdzić, że mamy dłuższą ławkę i co najmniej 10 zawodniczek na poziomie euroligowym, gdzie w każdym meczu inna może być liderką.
Wiadomo, UMMC Jekaterynburg jest murowanym faworytem i oby one nie traciły punktów w pojedynczych meczach, bo chcemy żeby to od naszych wyników zależało to, gdzie my będziemy w tej grupie. Nie ukrywajmy, że walczymy o miejsca 2-4, jeśli chodzi o awans do fazy play-off. Są zespoły jak Mithra Castors Braine (Belgia), które wydają się słabsze w tym sezonie od nas i uważam, że każdy inny wynik niż nasze zwycięstwo w takich meczach to będzie jakaś tam niespodzianka.
JD: Chciałbym zapytać o dwie polskie zawodniczki. Zacznijmy od Karoliny Puss, pomijając, że to szalenie utalentowana dziewczyna to zaskakuje w sparingach swoją formą. Liczyliście, że będzie aż tak mocnym ogniwem CCC, zwłaszcza w ataku?
KK: Karolina przede wszystkim miała teraz dużą szansę na grę i to jest dziewczyna, której etykę pracy można stawiać za wzór młodszym zawodniczkom oraz wszystkim innym polskim koszykarkom występującym w EBLK. Dla niej tak naprawdę nie ma zmarnowanego treningu. Nawet, jeżeli mamy dzień wolny to możesz być przekonany, że spotkasz ją na sali rano lub wieczorem.
Karolina idzie z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, w górę i o ile w defensywie, swoim 100% zaangażowaniem potrafi naprawdę zatrzymać w zasadzie każdego, tak ofensywnie robi też niesamowity progres.
Wykorzystała swoją szansę w okresie przygotowawczym, a jak będzie w sezonie? Wśród zawodniczek obwodowych rywalizacja będzie duża, więc musi walczyć o swoje minuty. W polskiej lidze, gdzie dochodzi przepis o Polce na parkiecie, na pewno dostanie ich wystarczająco, by potwierdzić, że jest zawodniczką, która idzie mocno do przodu.
JD: Drugie pytanie, o Wasz nowy nabytek. Czy Dominika Owczarzak jest w pełni zdrowa?
KK: Dominika przyszła do nas się odbudować i my jej taką szansę dajemy. Nie jest w pełni gotowa do gry, ale liczymy na to, że nawet jak ma trwać to jeszcze 2 miesiące, to jeżeli ona będzie w stanie nam pomóc chociażby od grudnia, to będziemy zadowoleni. Liczymy się z tym, że na chwilę obecną nie jest gotowa i potrzebuje czasu, zarówno fizycznie jak i psychicznie, żeby sobie z tą kontuzją poradzić.
Wyszliśmy z założenia, że damy jej tę szansę i u nas będzie mogła spokojnie, bez większej presji wrócić do dyspozycji. Zespół z Lublina nie miał tego czasu i to jest powód, dlaczego Dominika znalazła się też u nas.
JD: Śledziłeś MŚ kobiet? Jesteś zaskoczony? Niekoniecznie mówię o ekipie USA, ale pozostałe rezultaty?
KK: Na pewno wszyscy są pozytywnie zaskoczeni reprezentacją Belgii, bo wiadomo Emma Meesseman, która jest tak naprawdę gwiazdą na warunki europejskie a nawet światowe, ciągnęła zespół, ale myślę, że cały team belgijski po prostu rośnie z roku na rok. Miał złote pokolenie, które jak widać na tych MŚ odpaliło i to jest pozytywne. Taki mimo wszystko czarny koń tych mistrzostw.
Negatywnie na pewno zaskoczył mnie zespół francuski. Jeżeli spojrzymy na nazwiska i mieszankę doświadczenia oraz młodości, która też jest już mocno ograna na euroligowych parkietach, to uważam, że jest to zespół spokojnie na czwórkę, i tam powinien się znaleźć. Hiszpania można powiedzieć, że trzyma mniej więcej stały poziom na finał i próbuje zdetronizować USA, ale, jak widać, nawet u siebie nie jest to takie łatwe.
JD: Macie rozbudowany sztab szkoleniowy, jak zresztą każda ekipa na tym poziomie. Powiedz, czym się zajmujesz w kwestii pracy z trenerem Kovacik’iem? Co spoczywa na Twoich barkach?
KK: Trener Kovacik daje duże pole do popisu swoim asystentom. Ta pierwsza część treningu należy bardzo często do nas, asystentów. Treningi czysto indywidualne czy takie podzielone na wysokie-małe to w 100% nasza działka. To dużo daje dla naszego rozwoju, bo za każdym razem musisz być na to przygotowany i wiedzieć, czego dokładnie chcesz od tej jednostki.
Dochodzi do tego oczywiście scouting, u nas w wersji papierowej i video. Mnóstwo czasu na to poświęcamy. Jak dochodzi do tego jeszcze gra w Eurolidze, europejskich pucharach, to nieraz kończysz video o 3 w nocy, żeby na następny dzień o 8 zacząć kolejne. To są główne zadania asystentów.
Mimo, że jest nas dwóch, to tej pracy jest ogrom. Rozdzielamy sobie obowiązki, ale każdy z nas ma czasami tak dużo tego na głowie, że nie wyobrażam sobie pracować w pojedynkę na tym poziomie.
JD: Polkowice zdobędą w tym sezonie Mistrzostwo Polski, ponieważ…?
KK: Bo są najlepszym klubem w Polsce. Każdy, kto siedzi w polskiej żeńskiej lidze zdaje sobie sprawę, że w tym roku naprawdę nasz skład jest zbudowany nie dość, że z wielkich nazwisk, to jeszcze z głową i nie nazwałbym tego kolosem na glinianych nogach. Te podstawy, które tutaj mamy są na tyle solidne, że ten sukces udźwigniemy.
Rozmawiał Jan Delmanowski, @PulsBasketu
W tych butach Stephen Curry zadziwia NBA >>