Z dużej chmury mały deszcz – tak można określić ostatnie transfery Stelmetu Enei BC, czyli zatrudnienie Kodiego Justice’a i Michaela Humphreya. Jeśli chodzi o nazwiska, skład drużyny z Zielonej Góry wygląda gorzej niż w poprzednich sezonach.

Z dużej chmury mały deszcz
Kibice w Zielonej Górze, jak i chyba wszyscy śledzący PLK spodziewaliśmy się spektakularnego ruchu. Gwiazdy, game changera, zawodnika z CV porównywalnym do tych, którzy przychodzili do Stelmetu w poprzednich latach.
Tymczasem kontrakty (i to na 1,5 roku) podpisano z dwoma, dość anonimowymi, „świeżakami”, którzy są w trakcie debiutanckiego sezonu w Europie. Gryzie się trochę z zapowiedziami, w których była mowa o graczu z doświadczeniem, który wie, jak się zdobywa mistrzostwo.
W plotkach, może trochę z przyzwyczajenia do poprzednich, tłustych lat, wymieniano nazwiska graczy z przeszłością w Eurolidze, nawet NBA. Ciężko się dziwić rozczarowaniu panującemu wśród kibiców z Zielonej Góry po ogłoszeniu, kto tym wzmocnieniem tak naprawdę jest.
Abstrahując już od wartości sportowej najnowszych nabytków, Michaela Humphreya i Kodiego Justice’a, takie ruchy pokazują, że albo rynek zawodników był bardzo wydrenowany, albo w Stelmecie przeminęły czasy bogato opłacanych gwiazd.
Co mogą dać nowi gracze?
Aktualnie skład jest dużo szerszy, ale też bardzo wyrównany, bez jednej, wyraźnej postaci wiodącej. Trzy ostatnie transfery – Hosley, Justice i Humphrey, to uzupełnienia składu, a nie poważne wzmocnienia.
Siła i potencjał Stelmetu są teraz nieco większe. Wystarczy potraktować te transfery jako podmianki 1 do 1 w rotacji.
Filip Matczak -> Quinton Hosley
Gabe DeVoe -> Kodi Justice
Darko Planinić -> Michael Humphrey
Justice, przynajmniej wszystko na to wskazuje, jest lepszym strzelcem niż DeVoe, który trafia bardzo przeciętne 30% za 3 punkty. Potrafi też bronić, wygląda na dziś, bardzo ogólnie mówiąc, na zawodnika bardziej gotowego do gry w Europie, niż Gabe.
Humphrey, także “przynajmniej wszystko na to wskazuje”, jest graczem bardziej mobilnym niż Planinić. W bezpośrednim sąsiedztwie obręczy raczej nie będzie testował mało finezyjnych lay upów, a zapakuje piłkę z góry. Ma też coś więcej niż Chorwat – rzut z półdystansu. W Parmie za 3 punkty nie rzucał, ale jeszcze rok temu w college’u trafiał 0,7 trójki na mecz.
Kto poszkodowany?
Aktualnie Stelmet ma w składzie 7 obcokrajowców, a to oznacza, że przynajmniej jeden z nich nie będzie się mieścił do meczowej dwunastki. Ciężko sobie wyobrazić by w polskich realiach finansowych, jakikolwiek klub pozwolił sobie na odsyłanie co mecz jednego zawodnika na trybuny.
Stąd wniosek, że ktoś drużynę z Zielonej Góry opuści. Wykluczyć można dwóch nowych, Starksa i Hosleya, a także Sakicia. Każdy z nich udowadniał już w tym sezonie przydatność dla zespołu.
To ogranicza wybór tylko do Gabe’a DeVoe i Darko Planinicia. Dodatkowo, to na ich pozycjach właśnie doszło do wzmocnień. O tyle, o ile od Amerykanina wymagać więcej ciężko – to jego pierwszy sezon w Europie, tak Chorwat mocno rozczarowuje.
Naturalnym ruchem, również pod względem uwolnienia środków finansowych, jest pozbycie się Planinicia. Jeśli rzeczywiście Darko pożegna się z klubem, to wcale nie musi oznaczać, że DeVoe jest „uratowany”. Amerykanin może przejąć rolę Filipa Matczaka, czyli tego ostatniego podnoszącego się z ławki, szczególnie gdy Justice okaże się dobrym wyborem.
W tym miejscu jesteśmy przy szerokości rotacji Stelmetu. Te ruchy niewątpliwie ją zwiększyły, ale czy trener Jovović będzie potrafił i będzie chciał korzystać z 11 zawodników? Raczej nie, przynajmniej nie w jednym meczu.
Trudno przypuszczać, że Jarosław Mokros nagle stanie się kimś więcej niż opcją zapasową w razie kontuzji innego Polaka. Gabe DeVoe dubluje się nieco charakterystyką z właśnie pozyskanym Justicem, więc Jovović wciąż najprawdopodobniej będzie operował dziewiątką zawodników, jeśli zakładamy rozstanie z Planiniciem.
Jak to wpływa na układ sił?
Nie wpływa. Przynajmniej moim zdaniem. Stelmet poprawił trochę skład, to na pewno, ale czy na tyle, by nagle stać się kandydatem numer 1 do mistrzostwa? Nie.
Nadal pozostaliśmy bez odpowiedzi na pytanie, czy Stelmet ma kogoś, kto w ciężkich momentach weźmie na siebie odpowiedzialność i ciężar zdobywania punktów. Nadal największa nadzieja w tej kwestii w Markelu Starksie.
To raczej już koniec ruchów do klubu w Zielonej Górze. Już teraz za licencje obu nowych Amerykanów trzeba była zapłacić, raczej na kolejną Stelmet się nie zdecyduje (furtka dla Thomasa Kelatiego). Czy to skład na mistrzostwo? Zobaczymy, ale pokusiłbym się o stwierdzenie, że słabszy niż te w poprzednich sezonach.
Grzegorz Szybieniecki, @gszyb