Kevin Garnett postanowił zawiesić buty na kołku, ale wcale nie oznacza to, że musi definitywnie kończyć z NBA. Doc Rivers ma już nawet dla niego pewną tajemniczą ofertę.
Załóż konto w Unibet i zgarnij bonus >>
Doc Rivers, były trener Garnetta z czasów jego gry dla Boston Celtics, w piątkowej rozmowie z ESPN zdradził, że chciał sprowadzić podkoszowego do Los Angeles, ale ten wolał zakończyć karierę. Po 21 latach spędzonych w lidze rozważał jeszcze rozegranie jednego sezonu w barwach Timberwolves, ale w obliczu zwolnienia trenera Sama Mitchella miał mieć o to pretensje do kierownictwa klubu i ostatecznie ogłosił przejście na emeryturę.
– On już nie chce grać. Jestem pewien, że już nigdy nie zagra – odnosił się do sytuacji Rivers. – Myślę, że zadał sobie pytanie „Po co ja to w ogóle robię?”. Jak najbardziej byłbym zainteresowany sprowadzeniem go tutaj. Zawsze znajdziesz miejsce dla gościa takiego jak on, którego głos w szatni jest tak silny, tak jasny i wpływowy.
Mając 40 lat na karku, „The Big Ticket” odchodzi jako jeden z ostatnich, żywych symboli NBA z przełomu wieków. Zostali jeszcze wprawdzie Dirk Nowitzki, Vince Carter i być może, jeśli zdecyduje się na kontynuowanie kariery, Paul Pierce, ale w obliczu odejścia także Kobego Bryanta i Tima Duncana, jego decyzja może być dla niektórych jeszcze bardziej bolesna. Rivers wciąż jednak wierzy, że Garnett może pozostać w lidze w ważnej roli i taką właśnie ma zamiar przygotować mu w Clippers.
– Zamierzam złożyć mu pewną ofertę – zdradził trener drużyny z Kalifornii. – Nie chciałbym na razie mówić zbyt wiele na ten temat. Powiem tylko, że uważam, iż byłby ogromną wartością dodaną w każdym zespole.
Co ciekawe, były gracz Timberwolves, Celtics i Nets posiada dom w Malibu w Kalifornii, więc logistycznie sprawa nie wymagałaby większych poświęceń. A akurat w przypadku Clippers, u których dwaj z trzech najlepszych koszykarzy występują na pozycjach podkoszowych, jego wsparcie, jeśli wierzyć zapewnieniom Riversa, rzeczywiście mogłoby przynieść bardzo pozytywne skutki.
– Jest wspaniałym mentorem, nauczycielem. Powinien prowadzić kurs przywództwa – kontynuował w rozmowie z ESPN. – NBA powinna wyznaczyć najlepszych graczy ze wszystkich klubów w lidze, potem sprowadzić Kevina i on mógłby uczyć ich, jak być najlepszym zawodnikiem, najlepszym liderem. A jeszcze lepiej, gdyby zrobili to z nim i Timem (Duncanem). Mogliby ich uczyć razem i pokazać, jak można to osiągnąć na dwa różne sposoby.
Riversowi nie udało się sprowadzić do LA Garnetta koszykarza, ale może uda mu się sprowadzić Garnetta asystenta, doradcę lub działacza. Niezależnie od tego, jaki charakter ma mieć ta enigmatyczna propozycja, jego obecność byłaby miłym dodatkiem, zwłaszcza dla sympatyków NBA z końcówki minionego stulecia.
Mateusz Orlicki