
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
– Szukałem gracza, który zapewni punkty z pozycji numer dwa, czyli rzucającego. I na pewno Robert jest takim zawodnikiem – mówił w 2019 roku trener MKS-u Dąbrowa Górnicza Michał Dukowicz tuż po podpisaniu kontraktu z Robertem Johnsonem.
– Robert jest zawodnikiem, który uzupełni naszą rotację na obwodzie. To świetnie grający na piłce koszykarz kreujący pozycje dla kolegów jak i dla siebie więc jest szalenie niebezpieczny w ataku. Wachlarz jego zagrań jest szeroki : sam potrafi zakończyć akcję i otworzyć pozycję dla innych – reklamował Johnsona Wojciech Kamiński, gdy Johnson w styczniu podpisywał kontrakt z Legią Warszawa.
Czy Robert Johnson jest zawodnikiem zapewniającym punkty z pozycji numer 2? Poniekąd też.
Czy Robert Johnson jest zawodnikiem uzupełniającym rotację Legii na obwodzie? Poniekąd też. Ale – zachowując proporcje i przenoszą się na chwilę za ocean – to tak jakby powiedzieć, że Chris Paul uzupełnił rotację Phoenix Suns.
Robert Johnson jest zdecydowanie kimś więcej niż obwodowym strzelcem zapewniającym swojej drużynie punkty. Może i w rundzie zasadniczej ze średnią 19,3 punktu na mecz był najlepszym strzelcem ligi, ale już w ćwierćfinale w każdym meczu przeciwko Stali zdobywał ich tylko po 13.
Aż piętnastu zawodników grających w 1/4 finału zdobywało ich więcej, ale na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy odcisnęli na grze swojej ekipy piętno porównywalne do lidera Legii. Tylko sześciu notowało w trakcie ćwierćfinałów więcej zbiórek od mierzącego raptem 190 cm Johnsona . Tylko ośmiu zaliczyło więcej asyst.
Jeszcze coś, czego nie sposób przekuć na liczby – nie było też zbyt wielu koszykarzy, którzy w ćwierćfinałach mieli większy wpływ na świetną grę w obronie swojej drużyny od Roberta Johnsona.
A teraz uwaga – w fazie ćwierćfinałowej po parkietach PLK biegało 60 (słownie: sześćdziesięciu) zawodników, którzy rzucali skuteczniej do kosza od najlepszego strzelca ligi sezonu zasadniczego. W serii ze Stalą „zawodnik, który uzupełnił obwodową rotację Legii” trafił zaledwie 30,2 procent rzutów z gry.
Czy dwa rzuty za trzy oddane z daleka w końcówce dogrywki pierwszego meczu z Anwilem były więc w wykonaniu Johnsona tak naprawdę szalone? Być może. Natomiast to, że znalazły drogę do kosza nie jest tak naprawdę wielkim zaskoczeniem. Robert Johnson po prostu nie mógł do końca gry w play-off tak często pudłować. Statystyka jest nieubłagana – Amerykanin musiał zacząć trafiać.
I zaczął. W najlepszym z możliwych dla Legii momencie.
Pierwsze spotkanie zakończył z dorobkiem 22 punktów, 11 zbiórek i 6 asyst. Trafił 8 z 20 rzutów z gry. Wciąż pudłował częściej niż w sezonie regularnym, gdy jego skuteczność sięgała 46 procent.
To nie jest dobra wiadomość dla kibiców Anwilu przed meczem numer 2. Robert Johnson wciąż zdaje się mieć spore rezerwy.
Do najczęstszych porównań tego gracza z zawodnikami NBA – Jamesa Hardena, ze względu na wygląd i Chrisa Paula z powodu stylu gry wypada dołączyć jeszcze jedno.
Pamiętacie TEN rzut Damiana Lillarda?
Fajnie, że mamy w PLK namiastkę NBA.
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>