REDAKCJA

King ogrywa Start – McCauley coraz lepszy

King ogrywa Start – McCauley coraz lepszy

To już trzecie zwycięstwo z rzędu drużyny ze Szczecina! King w czwartek pokonał na własnym parkiecie Start Lublin 90:81, a Ben McCauley zanotował 25 punktów, 6 zbiórek oraz 3 asysty.
King Szczecin / fot. A. Romański, plk.pl

PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!

Start przyjechał do Szczecina z perfekcyjnym bilansem 3-0 i w pierwszej połowie trzymał się całkiem nieźle. Grę drużyny raz jeszcze dobrze prowadził Tweety Carter, pod koszem bardzo dobrze znajdował się Jimmie Taylor.

Gospodarze już pod koniec 1. kwarty zaczęli jednak przejmować inicjatywę. Skuteczny był Cleveland Melvin, a centralną postacią ataku Kinga – podobnie jak w poprzednim meczu ze Śląskiem – był amerykański środkowy Ben McCauley. To on m.in. odpowiadał za to, że Roman Szymański do zebrania 5 fauli potrzebował zaledwie 9 minut na parkiecie.

Po przerwie King dominował już niepodzielnie – w 3. kwarcie przewaga gospodarzy sięgnęła 18 punktów. Mimo starań gości, m.in. Mateusza Dziemby i Kacpra Borowskiego, losów meczu nie udało się już odwrócić. Start nie potrafił zbliżyć się bardziej niż na dystans 10 oczek.

Dla Kinga McCauley zdobył aż 25 punktów. Melvin dodał 16, a wyraźnie lepiej niż w pierwszym meczach szczecinian zagrał także Dustin Ware, który zanotował 12 punktów, 5 asyst i 7 zbiórek.

W Starcie Carter miał 19 punktów, Dziemba 15, a Borowski 14. Pełne statystyki z tego meczu znajdziesz TUTAJ >>

Po takim wyniku, oba zespoły mają teraz w lidze dobry bilans 3-1.

RW

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami