
fot. Wojciech Cebula / WKS Śląsk Wrocław
Drugi dzień VI Memoriału im. Adama Wójcika, drugi mecz z udziałem Kinga Szczecin. Tym razem ekipa Arkadiusza Miłoszewskiego rywalizowała z Hapoelem Tel Awiw, który wczoraj zremisował ze Śląskiem Wrocław.
King dotrzymywał tempa Hapoelowi tylko przez pierwszych 10 minut. Później Izraelczycy zaczęli systematycznie odjeżdżać. Szczecinianie do szatni schodzili, tracąc do rywali 7 oczek. Były problemy ze skutecznością, które zresztą występowały również po zmianie stron. Po trzech kwartach King przegrywał 41:51, a więc wciąż była możliwość, by wyjechać z Wrocławia z choć jednym zwycięstwem. Tak się jednak nie stało. Zawodnicy z Tel Awiwu mieli zdecydowanie zbyt dużo swobody w ofensywie, co przełożyło się na aż 28 punktów w ostatnich dziesięciu minutach. Finalnie – 79:55 dla Hapoelu Tel Awiw.
W pomeczowej rozmowie Arkadiusz Miłoszewski przyznał nam, że jego zespół przegrał głównie za sprawą fizyczności. Cały wywiad opublikujemy niebawem. Trener mistrzów Polski miał rację. Choć przegrana zbiórka nie była największym mankamentem, tak gracze ze Szczecina po prostu czuli w rękach i nogach wczorajsze spotkanie.
Poszła za tym fatalna skuteczność z dystansu – 3/26 (11%). Zmienili się także liderzy. Andrzej Mazurczak nie miał już tyle rzutów, więcej okazji mieli jego koledzy z drużyny. Nieco lepiej niż dotychczas wyglądał Jhonathan Dunn, który zdobył 9 punktów, natomiast 0/6 za trzy było mocno rozczarowujące. Zresztą, trudno mówić o pozytywach, gdy cały zespół kończy mecz z 55 oczkami. Mimo wszystko – dla Kinga to cenne europejskie doświadczenie, które niewątpliwie wykorzysta przy okazji występów w koszykarskiej Lidze Mistrzów.