Kiedy 27 września całą ligą NBA wstrząsnęła wiadomość o wymianie Damiana Lillard do Milwaukee Bucks, siły w Konferencji Wschodniej zostały odwrócone. Ówcześni faworyci do wygrania tej części drabinki, Boston Celtics, zostali zdetronizowani, a ich miejsce zajęły właśnie “Kozły”.
Nie minęły jednak cztery dni, a doczekaliśmy się odpowiedzi ze strony “Celtów”. Brad Stevens zdecydował się pozyskać byłego gracza Bucka, Jrue Holidaya, oddając do Portland bardzo ciekawą paczkę: Malcolma Brogdona, Roberta Williamsa III, chroniony wybór (TOP 4) w pierwszej rundzie draftu 2024 od Golden State oraz wybór w pierwszej rundzie 2029 od Bostonu.
Sytuacja win-win
Dla obu zespołów jest to wymiana, jakiej potrzebowali. Celtics dodają do swojej rotacji elitarnego rozgrywającego, który potrafi grać na najwyższym poziomie po obu stronach parkietu. Wystarczy powiedzieć, że w poprzednim sezonie Jrue notował średnio 19.3 punktu, 7.4 asysty, 5.1 zbiórki oraz 1.2 przechwytu na mecz, otrzymując jednocześnie nominację do najlepszej defensywnej piątki NBA. Dodatkowo Holiday ma na swoim koncie mistrzowski pierścień sprzed dwóch lat, a takie doświadczenie jest w obozie Celtics na wagę złota.
W drugą stronę powędrowali 30-letni Malcolm Brogdon oraz 25-letni Robert Williams, a także dwa wybory w pierwszych rundach przyszłych draftów. Tym sposobem Trail Blazers jeszcze bardziej odmłodzili swoją drużynę, a także “przekazali piłkę” w ręce Scoota Hendersona.
Autor tekstu: Marcin Weiss