Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
PolskiKosz.pl: Podczas tego finału często rywalizujesz z Łukaszem Koszarkiem. Dzieli was mnóstwo lat, a więc i różnica doświadczenia jest ogromna. Jakie wrażenia?
Łukasz Kolenda: Świetne. Z Łukaszem znamy się ze zgrupowań kadry narodowej, więc na pewno taka rywalizacja to coś wyjątkowego. Gdy miałem 13 lat zrobiłem sobie z nim zdjęcie, gdy on grał w finale PLK rozgrywanym w Sopocie. Fajnie, że kilka lat później spotykamy się w innych rolach i możemy grać przeciwko sobie.
Można odnieść wrażenie, że uprzykrzanie życia Koszarkowi jest jednym z twoich podstawowych zadań, którymi obarcza cię trener Urlep.
Dokładnie tak, mam wywierać na nim jak największą presję. Trener wie, że jestem w stanie to robić. Ja też się w tym odnajduję.
A jak oceniasz swoją rolę w ataku Śląska? Dzisiaj trafieś ważny rzut za 3 w końcówce, ale później nie miałeś już okazji do oddania kolejnego. Lekki niedosyt pozostał?
Faktycznie, jestem o to nieco zły. Właściwie najbardziej na siebie, bo nie podjąłem próby, by samemu wykreować sobie pozycję. Gdybym to zrobił, mecz mógłby się potoczyć inaczej.
Z drugiej strony – trudno było zabrać piłkę Trice’owi. Trafiał rzut za rzutem…
Na dodatek systemem, który przewiduje dla Travisa wiele rzutów, gramy cały sezon i dzięki temu dotarliśmy do wielkiego finału. Czyli się sprawdza.
Legia kilka ostatnich minut dzisiejszego meczu grała ustawieniem z czterema koszykarzami obwodowymi graczam. Zostaliście zaskoczeni?
Nie, byliśmy na to przygotowani. Rozmawialiśmy jeszcze przed meczem o tym, że przy braku Kulki prędzej czy później zdecydują się na smallball. Nie zaskoczyli nas tym, ale i tak okazali się tym razem nieco lepsi. Nic już na to nie poradzimy.
Jedynym wysokim graczem Legii był w końcówce Dariusz Wyka. Nie mogliście bardziej wykorzystać swojej przewagi fizycznej?
Nie mamy drużyny, której taktyka bazuje na upychaniu się pod kosz, ale faktem jest, że tym razem mieliśmy dużą przewagę pod koszam. Powinniśmy ją bardziej wykorzystać. Musimy z tego wyciągnąć wnioski przed kolejnym meczem.
Zapowiada się długa seria?
To nasz specjalność. W pierwszej rundzie zagraliśmy maksymalne pięć spotkań, w drugiej też pięć.
W finale będzie siedem?
To bardzo możliwe. Byłoby fajnie, bo tym razem kończylibyśmy walkę na własnym parkiecie. I to w Hali Stulecia, W tym obiekcie czujemy się pewniej. W hali Orbita częściej graliśmy w tym sezonie, ale w jego drugiej części już dość rzadko.
Rozmawiał: Michał Tomasik
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>