Jeśli jako debiutant rozgrywasz statystycznie lepsze playoffy niż Larry Bird, Magic Johnson czy nawet Wilt Chamberlain to wiesz, że robisz coś dobrze. Jayson Tatum w środę był najlepszym zawodnikiem w starciu Celtów z Cavaliers i zdaje się, że raczej to dopiero początek.

Buty UNDER ARMOUR CURRY 5 – prawdziwy hit! >>
Ten wciąż trwający sezon jest dla Jaysona Tatuma jak piękny sen. I ten sen może potrwać jeszcze trochę, bo młodziak wraz ze swoim zespołem jest już tylko o jedno zwycięstwo od finałów ligi. Ale to nie wszystko, bo 20-letni ledwie zawodnik jest przecież jednym z liderów bostońskiej drużyny – ze średnią 18.4 punktów (46.3 procent skuteczności z gry, 32.3 procent zza łuku) jest najlepszym strzelcem Celtów w tegorocznej fazie play-off.
Na koncie ma już dziewięć meczów, w których zdobywał co najmniej 20 oczek. W historii NBA tylko legendarny Kareem Abdul-Jabbar miał więcej (10) jako debiutant. Po środowym spotkaniu, Tatum ma też już łącznie 312 punktów w 17 meczach tegorocznych playoffs – stał się dopiero szóstym pierwszoroczniakiem w historii, któremu udało się przekroczyć tę granicę, ale Tatum zrobił to jako najmłodszy. Takich debiutanckich playoffs nie mieli nawet Magic Johnson czy Wilt Chamberlain!
Przed nim są jeszcze tylko takie legendy jak Elgin Baylor (331 punktów) oraz Kareem Abdul-Jabbar (352), a przed Celtami jeszcze co najmniej dwa spotkania, więc przy dobrych wiatrach jest szansa, że Tatum przesunie się na tej liście jeszcze wyżej. Młody zawodnik z pewnością od indywidualnych rekordów bardziej ceni sobie jednak sukcesy zespołu – jak sam mówił, nie może uwierzyć w to, że Celtics dzieli od finałów już tylko jedno zwycięstwo.
Duża w tym jego zasługa, bo Tatum jest jednym z najpewniejszych punktów Celtics w tegorocznej fazie play-off. A przecież ma dopiero 20 lat! Mimo tego, gra jak weteran, co zgodnie podkreślają jego koledzy z bostońskiej szatni jak m.in. Terry Rozier, Marcus Morris czy Al Horford. A sam zainteresowany po prostu cieszy się tymi momentami i przyznaje, że w tak ważnych meczach ma najwięcej frajdy z gry. Sporo frajdy mają też teraz z pewnością kibice Celtics.
Pytanie, jak długo potrwa jeszcze ta piękna przygoda? Celtowie właśnie wygrali dziesiąte z rzędu spotkanie na własnym parkiecie, ale jak do tej pory tylko raz udało im się wygrać na wyjeździe. Szansa na poprawę bilansu już w piątek, kiedy to Bostończycy spróbują zamknąć serię w Cleveland. Jeśli im się nie powiedzie, mecz numer siedem zostanie rozegrany w TD Garden. W przypadku awansu do finałów, przewaga parkietu nie będzie jednak po ich stronie.
Mimo to, fani Celtics wierzą, że ich zespół stać na sprawienie niespodzianki – wszak od samego początku nikt nie dawał podopiecznym Brada Stevensa zbyt wielkich szans. Tymczasem na ten moment to właśnie Celtowie są najbliżej wielkich finałów spośród wszystkich drużyn NBA. A przecież w przyszłym sezonie do składu „dołączą” jeszcze wielcy nieobecni jak Gordon Hayward i Kyrie Irving. Zdaje się jednak, że Celtics nie chcą czekać – oni już teraz chcą zapisać się w historii!
Tomek Kordylewski
Buty UNDER ARMOUR CURRY 5 – prawdziwy hit! >>