Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Dla takich właśnie meczów stworzony został turniej play-in. Wielkie emocje, fantastyczne występy i dogrywka, która zadecydowała o tym, kto jako ostatni awansuje do tegorocznych playoffs. Mimo świetnej dyspozycji Stephena Curry’ego, to fani Memphis Grizzlies mogą dziś cieszyć się z awansu. Na pochwały zasługuje cały zespół, choć największe słowa uznania należą się 21-latkowi.
Ja Morant, bo o nim mowa, po raz kolejny zabłysnął na wielkiej scenie. Przed rokiem zrobił wszystko, co mógł, ale jego 35-punktowy występ przeciwko Portland Trail Blazers to było za mało. Tym razem jednak Grizzlies swojej szansy nie zmarnowali. Najpierw pozwolili co prawda Warriors doprowadzić do dogrywki mimo kilkunastu punktów przewagi, ale dodatkowe pięć minut należało do nich.
W zasadzie to należało przede wszystkim do Moranta, który dwoma kluczowymi trafieniami dał Grizzlies chwilę wytchnienia, a ostatecznie także sporo radości. A przecież to Wojownicy mieli ostatnie słowo w regulaminowym czasie gry, ale próba Draymonda Greena na zwycięstwo – a co za tym idzie na awans do playoffs – okazała się niecelna.
Morant zakończył zawody z dorobkiem 35 punktów, sześciu zbiórek, sześciu asyst oraz czterech przechwytów. W ostatnich 17 minutach meczu, a więc w czwartej kwarcie i dogrywce, zdobył łącznie 15 punktów i znakomicie odpowiedział na 39 oczek Curry’ego. Nie tak dawno temu Ja odważnie stwierdził, że jest wśród pięciu najlepszych rozgrywających w lidze – taki mecz to mocny argument.
Za sprawą wygranej Grizzlies przedłużyli sobie jeszcze swój sezon i awansowali do playoffs jako najmłodsza drużyna od dekady! Średnia wieku zawodników Memphis to niecałe 25 lat, a łącznie zagrali oni w 112 meczach fazy play-off. Ani jednego meczu w playoffs nie ma na koncie np. Morant, dlatego dla niego ten awans jest szczególnie istotny.
Tymczasem przed Warriors kolejne drugie wakacje. Drużyna z San Francisco po raz drugi z rzędu nie zdołała zakwalifikować się do fazy posezonowej. Pewnie cały sezon potoczyłby się dużo inaczej, gdyby zdrowy był Klay Thompson. Wojownikom pozostaje więc czekać na powrót obrońcy, tym bardziej że i Curry, i Green udowodnili w tym roku, że mają jeszcze sporo paliwa w baku.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>