
Wrocławianie wystąpili w niemal pełnym składzie, bo tylko bez Justina Bibbsa. Znów zaczęli dość eksperymentalną piątką – z Szymonem Tomczakiem w roli podstawowego środkowego. Po pierwszej kwarcie Śląsk miał już dwucyfrową stratę. Później było już znacznie lepiej. Mistrzowie Polski przede wszystkim poprawili grę w defensywie, dzięki czemu jeszcze przed przerwą na moment objęli pierwsze w tym meczu prowadzenie.
Ekipy zamieniły się stronami, a Trento odzyskało skuteczność w ataku. Gdy tylko Śląsk jakkolwiek zbliżył się, rywale odpowiadali celną trójką. Wystarczyły cztery, aby wygrywać już 49:44. Przyzwyczailiśmy się jednak, że wrocławianie nie są specjalistami od ostatnich kwart. We Włoszech było podobnie. Optymizm dało się wyczuć jeszcze na trzy i pół minuty przed końcem, gdy po kolejnym trafieniu Dziewy Śląsk wciąż był w grze o zwycięstwo. A później? A później seria 11:0 dla Trento i koniec zastanawiania się, czy na konto mistrzów Polski wpadnie drugie zwycięstwo w obecnym sezonie EuroCupu. Finalnie – 72:61 na korzyść gospodarzy.
Przegrywamy we Włoszech w ostatnim meczu @EuroCup 🔴 pic.twitter.com/RlwY1B2J9J
— WKS Śląsk Wrocław – koszykówka (@WKS_SlaskBasket) March 29, 2023
Dla obu ekip nie było to znaczące spotkanie. Zarówno jedni, jak i drudzy wiedzieli, że do czołowej ósemki grupy B się nie załapią. Finalnie Śląsk zakończył rozgrywki na ostatnim miejscu, z kolei Trento – na przedostatnim. Teraz czas na system pucharowy. W fazie grupowej najlepiej poradziły sobie Prometey i Gran Canaria, ale czy są w stanie przejść również drugą rundę i awansować do Euroligi?