REDAKCJA

Kontrakt Harrisona Barnesa nie taki zły, jak go malują

Kontrakt Harrisona Barnesa nie taki zły, jak go malują

Kings – bez większej niespodzianki – udało się dojść do porozumienia w kwestii nowego kontraktu z Harrisonem Barnesem. Ruch ten, mimo 4-letniej umowy wartej 85 mln $, nie musi wcale okazać się wielkim obciążeniem dla drużyny z Sacramento.

Harrison Barnes / fot. wikimedia commons

DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>

Dla tych, którzy śledzili doniesienia dziennikarzy z Sacramento przedłużenie kontraktu z Harrisonem Barnesem – a pierw jego odstąpienie od ostatniego roku poprzedniej umowy – nie powinno być wielkim zaskoczeniem.

Barnes całkiem nieźle wkomponował się do młodego składu Kings, sprawdzając się znakomicie przede wszystkim jako rozciągający grę strzelec – po transferze do drużyny ze stolicy Kalifornii 27-letni skrzydłowy trafiał 41% rzutów za 3 i zdobywał najwięcej punktów na posiadanie w zespole w statycznych sytuacjach (spot-up). Świetnie radził sobie także w kontrach i izolacjach, mimo że tych ostatnich akcji pojawiało się nieco mniej niż w Dallas.

W 28 rozegranych dla Kings meczach rola Barnesa na piłce ogółem trochę spadła, lecz ten pomógł drużynie przede wszystkim w tych aspektach, w których powiedzmy był najbardziej potrzebny. I choć po części wynikało to po prostu z braku zasobów na pozycji uniwersalnego niskiego skrzydłowego, to były mistrz NBA z Warriors obiecująco uzupełnił luki klubu budowanego przez Vlade Divaca.

Efektywna gra po obu stronach parkietu przełożyła się na to, że podopieczni jeszcze wtedy Dave’a Joergera byli lepsi z Barnesem na parkiecie o dobre 4,8 punktu na 100 posiadań.

Niemniej, mimo tych kilku wartościowych liczb, Barnes w żadnym wypadku nie jest gwiazdą – nie jest też zawodnikiem z pogranicza, by takową się stać lub choćby elitarnym graczem zadaniowym, który dla jednej drużyny byłby o wiele bardziej wartościowy niż dla innej. Skrzydłowy to solidny wyrobnik, który otrzymał właśnie czteroletni kontrakt, opiewający na 85 mln $. Spychając jednak na dalszy plan, czy 27-latek na tak wysoką sumę zasługuje, to konstrukcja tej umowy sprawia, że wbrew pozorom ta nie powinna w przyszłości aż tak bardzo ograniczać zespołu. Sprawdźmy dlaczego.




Zacznijmy pierw od tego, że liczba kontraktów maksymalnych – w najkorzystniejszym wariancie, dla pierwszych przedłużeń, zajmujących 25% salary cap – lub bliskich maksymalnej sumy jest zwyczajnie ograniczona, bez wchodzenia w podatek od luksusu.

W sporym uproszczeniu takich umów jedna drużyna może mieć trzy, ewentualnie przy pewnych odstępstwach poszczególnych graczy cztery, dlatego należy szczególnie uważać na kogo te środki się wydaje, jako że są one szczególnie cenne. Jedna zła decyzja hamuje nie tylko sufit zespołu, ale też zwiększa presję na konstruujących skład, aby trafić z pozostałymi dwoma wyborami, którym klub postanowiłby zaoferować umowy bliskie maksymalnych – zmniejsza się zwyczajnie margines na pomyłkę.

Więc czemu Kings z Barnesem nie wpasowują się koniecznie w tę definicję?

Divacovi i jego współpracownikom udało się uniknąć delikatnej kraksy poprzez wynegocjowanie kontraktu z 27-latkiem, który z każdym rokiem ma spadać. Zatem Barnes w najbliższych czterech latach zarobi kolejno 23,5, 22, 20,5 i 19 mln $. Te 19 mln $ w czwartym roku kontraktu w przybliżeniu ma stanowić – według Sama Amicka z „The Athletic” –14% salary cap.

W przypadku rosnącej umowy płaca Barnesa w ostatnim sezonie wynosiłaby już 18% (co i tak wynikałoby głównie z podnoszącego się co sezon, bardzo sprzyjającego, pułapu płacsalary cap w sezonie 2022/23 zapowiadane jest na nieco ponad 131 mln $, gdy na nadchodzący sezon będzie wynosiło około 109 mln $).

Stąd też skrzydłowy najwięcej zarobi na początku swojej umowy, jeszcze przed wysokimi przedłużeniami dla najważniejszych jednostek ekipy z Sacramento – Buddy’ego Hielda i De’Aarona Foxa. To w przyszłości otworzy więcej środków do przeznaczenia na innych graczy – Barnes nie będzie wtedy tym zawodnikiem, którego kontrakt zjadałby zbyt wysoki % z salary cap.

Dzięki temu pojawia się nadzieja, że Kings w przyszłości zdołają lepiej spożytkować zaoszczędzone środki, a Barnes nie będzie blokował miejsca, by do duetu dynamicznych obwodowych dokooptować lepszą trzecią opcję niż on sam. Po prostu będzie na nią miejsce, co w mniej sprzyjających okolicznościach mogłoby nie być możliwe.

Łukasz Woźny, @l_wozny, Blog Autora na Facebooku znajdziesz TUTAJ >>




Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

21. kolejka ORLEN Basket Ligi bez wątpienia dostarczy sporo emocji! W sportowych stacjach Polsatu zobaczymy spotkania: PGE Spójnia – Legia, Anwil – Trefl oraz PGE Start – WKS Śląsk. Pozostałe mecze będą dostępne w serwisie Emocje.TV.
13 / 03 / 2025 10:20
“Warszawa da się lubić” – być może tak nucił sobie pod nosem Loren Jackson, były koszykarz Legii Warszawa, który pojawił się ponownie w hali na Bemowie w ramach 20. kolejki Orlen Basket Ligi. Choć jego przygoda w stolicy nie trwała długo, przed rozpoczęciem spotkania klub przygotował dla niego miłą niespodziankę. Jackson otrzymał pamiątkowe zdjęcie upamiętniające triumf Legii w Pucharze Polski sprzed roku. Był to gest uznania za jego wkład w ten sukces, który pozwolił mu ponownie poczuć się jak w domu.
10 / 03 / 2025 13:04
Minionej nocy San Antonio Spurs rozegrali drugi z rzędu mecz przeciwko Dallas Mavericks we własnej hali. Po poniedziałkowej porażce Ostrogi skutecznie zrewanżowały się rywalowi, wygrywając tym razem 126:116, a jednym z ich liderów był Jeremy Sochan, który zdobył 18 punktów.
13 / 03 / 2025 9:25
Chcielibyście być obecni przy tworzeniu wszechświata i mieć realny wpływ na to, jak będzie wyglądać? Mat Ishbia – właściciel Phoenix Suns – dzięki swojej fortunie mógł dostąpić tego zaszczytu i na własnej skórze przekonał się, że budowanie drużyny NBA wcale nie przypomina rozgrywki w NBA2K. Nie ma zapisu gry, który łatwo może uratować nas od konsekwencji nieprzemyślanych i lekkomyślnych decyzji podjętych pod wpływem impulsu. Życie to nie gra komputerowa, a Suns doświadczają tego na własnej skórze.
12 / 03 / 2025 16:56
Koledzy z drużyny widzą codziennie na treningach radosnego gościa, który jest ich motorem napędowym. Kibice widzą dążącego do celu koszykarza, który co mecz zostawia swoje serce na parkiecie. A co widzi ten zawodnik? To wie tylko on sam. To gracz, który co kolejkę dostarcza Wam emocji z uśmiechem na twarzy. Obserwujecie go i znacie z boiska. Nigdy nie ujrzycie tego, co widzi on. To głos jednej z osób, którą możliwe, że spotykasz każdego dnia na treningach. Być może grałeś przeciwko niemu ostatni mecz, albo jesteś jego fanem. To głos doświadczonego obecnie pierwszoligowego koszykarza, który postanowił podzielić się tym, co widzi sam. 23 lutego to Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Powinniśmy zwrócić wówczas uwagę na to, jak ważne jest dbanie o swoje zdrowie psychiczne, korzystanie ze specjalistycznej pomocy i świadomość, że nigdy nie wiemy, z czym mierzy się druga osoba.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami
Popis Martyce’a Kimbrough w Inowrocławiu jako poważny argument w dyskusji o nagrodzie MVP? ŁKS nowym Robin Hoodem Pekao SA I Ligi? Czy możemy już mówić o sportowym upadku radomskiej koszykówki? Po 30. kolejce zmagań pytań przybywa.
13 / 03 / 2025 14:55