KoszWózki: Polak MVP i królem strzelców Pucharu Włoch!

Asinara Waves wygrywa Puchar Włoch w koszykówce na wózkach. Polak zaliczył doskonały występ!
fot. Luigi Canu, Asinara Waves Porto Torres

Piotr Łuszyński, koszykarz Asinara Waves Porto Torres został MVP i królem strzelców Pucharu Włoch! W turnieju Final Four zespół Polaka pokonał dwie najsilniejsze drużyny w kraju. W półfinale Łuszyński rzucił 34 punkty w wygranym emocjonującym meczu 75:73. W finale legenda polskiej koszykówki na wózkach zdobywa 24 punkty (9/14 z gry), dodając 8 zbiórek i dwie asysty. Porto Torres wygrywa 67:73. Jest to pierwsze, historyczne zwycięstwo włoskiego klubu w 31. edycji wydarzenia.

W 2019 roku, będąc dziesięć lat grającym trenerem reprezentacji Polski mówił dziennikarce sportowej Pameli Wronie:

„Moja przygoda z koszykówką na wózkach rozpoczęła się w wieku 21. lat, w dość niewinny sposób, bo od zwykłej kontuzji kolana. Pewnego dnia, kiedy dochodziłem już do pełnej sprawności, kolejny raz doznałem poważnego urazu. Byłem u swojego wujka, który miał taki weekendowy domek. Pomagałem mu ciąć drzewo. Trzymałem dużą gałąź, a siekiera oślizgnęła się o nią i spadła na moją stopę. Zmiażdżyła ją, a w rezultacie straciłem część stopy i palce. Upadając, przekręciłem kręgosłup, wyskoczył mi dysk i nabawiłem się przepukliny. Musiałem mieć włożone implanty między kręgi. Miałem wtedy 19 lat. Był to przełomowy moment, gdzie byłem zmuszony podjąć decyzję o zakończeniu mojej przygody z koszykówką bieganą. Był to bardzo trudny czas dla mnie, jako młodego człowieka, który z koszykówką wiązał spore plany i poświęcił jej całe swoje dotychczasowe życie. Niestety, życie pisze różne scenariusze.

Chciałem podążać za swoimi marzeniami, grać w koszykówkę, jednocześnie akceptując to, że nie będzie to już w tej samej formie. Najtrudniejsze było pierwsze sześć miesięcy – były problemy z koordynacją ruchów, bo w koszykówce na wózkach jest to jednak ciężka praca rękoma. Wiele bólu, bo szorując po oponach dłonie się ścierały, robiły się pęcherze i otwarte rany, które krwawiły.

To było przeszkodą. Potrzeba było trochę czasu, aby dłonie się przyzwyczaiły, bo początkowo rany były na tyle poważne, że nie można było dotknąć koła. Pierwsze miesiące walczyłem sam ze sobą, aby się nie poddać, zostać przy tym sporcie. Determinacją i ciężką pracą mi się to udało. Później, trafiłem też na dobrego trenera, który pomógł mi wszystko poukładać.

W tych chwilach, bardzo pomagała mi miłość do koszykówki – na pierwszym miejscu jest moja rodzina, a na drugim właśnie ona. Człowiek zobaczył, że nadal można się spełniać w sporcie. Miałem szczęście, że mój tata oraz znajomi z koszykówki bieganej byli również przy koszykówce niepełnosprawnych. Mój tata był trenerem koszykówki w Wiedniu, był to wówczas aktualny mistrz Austrii. Właśnie tam po raz pierwszy usiadłem na wózku. Długo się wahałem, ale w końcu spróbowałem swoich sił. Dzięki temu czułem się jak zdrowy chłopak, nie czułem żadnych ograniczeń, mimo swoich urazów. Zobaczyłem, że można normalnie funkcjonować, nawet w sporcie.

Zacząłem wtedy dużo trenować. Śmieję się, że miałem takiego szkoleniowca, który mnie w tej hali zamykał – mieszkałem tak blisko, trenowałem rano i wieczorem, że niewiele bywałem w domu. Zrobiłem duży progres, zacząłem się spełniać. Koszykówka na wózkach ma rozgrywki europejskie, krajowe – miałem kierunek, w którym mogłem podążać.

Wtedy, nawet nie myślałem o reprezentacji. Zaczynałem w drużynie austriackiej, a dopiero później zobaczyłem, że mamy swoją kadrę i dowiedziałem się, jak to wszystko funkcjonuje w Polsce. Zacząłem się tym interesować, ciężko trenować, aż w 2002 roku dostałem swoje pierwsze powołanie – pojechałem wtedy pierwsze mistrzostwa Europy grupy B, które wygraliśmy.

Siedem lat później, w 2009 roku startowałem w konkursie na trenera reprezentacji. Było chyba pięciu lub sześciu kandydatów. Udało mi się wygrać. Przedstawiłem swój czteroletni plan, który obejmował mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata, oraz ten najważniejszy krok, czyli dostanie się na igrzyska paraolimpijskie. I tak to się potoczyło. Koszykówka dała mi wszystko. Nauczyła walki do końca, determinacji, charakteru, ciężkiej pracy, samodyscypliny”.

Hop do wywiadu z 2018 roku!

Autor wpisu:

Polecane

Kącik mentalny. Dzień Walki z Depresją: Krzyk ciszy

Aneta Sochan. O tym, jak budować tożsamość przyszłego koszykarza NBA

Psychologia sportu. 1na1: Dzień Walki z Depresją