REDAKCJA

Koszykówka niesłyszących. Bariery nie istnieją!

Koszykówka niesłyszących. Bariery nie istnieją!

Koszykówka jest jedna. Jedna piłka, jedno boisko, dwa kosze (a w przypadku 3×3 jeden), podobne zasady gry i jedna pasja. Jak powiedział niegdyś pewien koszykarz, sport znosi wszelkie bariery – nawet jeśli podczas meczu nie słyszy się gwizdka lub porusza się na wózku.
Reprezentacja koszykarzy niesłyszących / fot. Archiwum

Na kartach historii

Dopiero co, reprezentacja Polski w koszykówce niesłyszących brała udział w European Deaf Basketball Championships, których stawką – poza walką o ME – był awans na IO w Brazylii. Podopieczni trenera Wani weszli do półfinału. Ostatni raz, Polscy koszykarze awansowali do pierwszej czwórki ME niesłyszących 34 lata temu. Podczas Letnich Igrzysk Głuchych, Polacy także wywalczyli półfinał. Na to czekano 37 lat.

Koszykówka 3×3 to dyscyplina, która rozwija się w zawrotnym tempie. Teraz, w tej formie po raz pierwszy sprawdzą się niesłyszący koszykarze – i kto wie, być może i tu zapiszą się na kartach historii?

– Myślę, że nie ma dużych różnic między tradycyjną koszykówką 3×3, a niesłyszących, chociaż muszę przyznać, że wcześniej nie mieliśmy jeszcze z nią styczności. Wydaje mi się jednak, że sędziom będzie łatwiej sędziować mecze, bo przynajmniej patrząc z mojego doświadczenia, główne ryzyko jest przy szybkim ataku, gdzie ta gra jest przecież dynamiczna. Ktoś nie zauważy, a tym bardziej nie usłyszy. Na pewno są te same wytyczne FIBA. W koszykówce 5×5 są czasy, jest kontakt przy linii i to z pewnością jest łatwiejsze. Można podpowiedzieć zawodnikowi, zmienić go. Przed nami ciekawe doświadczenie. Mam wrażenie, że będzie to koszykówka bardzo żywiołowa – zauważa selekcjoner Kamil Wania.

Pierwsze w historii Mistrzostwa Świata Głuchych w Koszykówce 3×3 odbędą się między 7 a 10 września tego roku. Do izraelskiego Ramat Gan pojadą obie reprezentacje, w składzie: Przemysław Dolny, Maciej Gawryś, Wojciech Inglot, Jakub Wudarczyk oraz Dominika Bigaj, Agata Krygowska, Angelika Wanta, Anna Kuźniewska.

– Trzon, który został początkowo wybrany składał się z ośmiu zawodników. To byli zawodnicy, którzy grają na co dzień w kadrze niesłyszących w koszykówce tradycyjnej. Następnie dokonałem selekcji i wybrałem czwórkę, która zarówno fizycznie, jak i umiejętnościami była najbardziej zbliżona do warunków koszykówki 3×3 – mówi trener reprezentacji, który choć bliżej jest męskiej kadry, na mistrzostwach – jako jedyny – razem z koordynatorem Maciejem Jacyną poprowadzi obie drużyny.

Koszykówka mierzona w decybelach

Zdrowa osoba słyszy na poziomie 20 decybeli. Głuchota jest od 90 – to już głęboki ubytek słuchu. 55 to osoba niedosłysząca, a 75 niesłysząca. Ubytek słuchu w sporcie niesłyszących musi wynosić powyżej 55 DB.

– Mamy dwóch zawodników wysokich (około 190 cm), jednego silnego skrzydłowego oraz jednego rozgrywającego, który jest podstawową jedynką w kadrze 5×5. Jeden z nich jest w pełni niesłyszący, ma największy ubytek słuchu. Dwóch graczy jest słabo słyszących, a kolejny ma umiarkowany niedosłuch. Każda historia jest inna – wyjaśnia, dodając: – Gdy byliśmy niedawno na olimpiadzie, zawodnicy byli sprawdzani na audiogramie federacyjnym. Na turniejach, jak MŚ czy ME, tych badań już nie ma, bo chłopaki są autoryzowanymi graczami federacji.

Oczywiście, podstawową komunikacji jest język migowy. Ponadto, niesłyszący koszykarze cechują się doskonałą umiejętnością czytania z ruchu warg i wyostrzonymi pozostałymi zmysłami. Z aparatem słuchowym nie mogą grać. A komunikacja podczas gry to także źródło wielu nieporozumień.

– Osoby, które są słabo słyszące i mają ubytek słuchu w granicach 65-70 DB, słyszą i są w stanie funkcjonować bez języka migowego, zatem w takiej sytuacji jest on poniekąd zaniedbany. Wtedy jest lekki podział jeśli chodzi o komunikację w zespole. Podczas odprawy mówię i migam, muszę to robić jednocześnie. Na zgrupowaniach mamy wspólną naukę języka migowego, którą praktykujemy raz dziennie. Uczymy się pisowni, nowych słów. Jest to forma integracji – tłumaczy.

– Teoretycznie, w koszykówce 3×3 jest tak, że trener nie ma kontaktu z drużyną. Pod tym względem, nie wiem, jak to teraz będzie wyglądało. Ale myślę, że tak samo – odprawa przed meczem, założenia taktyczne, swoje schematy gry. Przy szybkiej grze, taktyka nie odgrywa aż tak dużej roli, natomiast jeżeli chodzi o obronę istotny jest match up. Poza tym, sądzę, że będziemy opierać się na szybkich i krótkich założeniach przed meczem, bo będą 3-4 dziennie, zatem będziemy na świeżo przed każdym z nich wszystko ustalać. W trakcie, musi być osoba, która podejmuje decyzje, ale to też zgodnie z wytycznymi, które wyglądają tak samo jak w tradycyjnej koszykówce 3×3. Trener jest na trybunach, nie ingeruje w przebieg meczu – podkreśla.

Jak jest zazwyczaj? – Nawet najprostsze obrony pick&roll muszą być inaczej konstruowane, wszystko trzeba zaplanować wcześniej. Zawodnicy nie są w stanie przekazać szybkiego komunikatu werbalnego podczas rozgrywania akcji. Zatem, trzeba było opracować zasady, których konsekwentnie się trzymamy podczas rozgrywanych meczów. To jest coś zupełnie innego niż w tradycyjnej koszykówce. Jako trener jestem zawsze blisko linii, aby móc zakomunikować jakiego systemu obronnego się trzymamy w danej akcji. Muszę szybko reagować, a jeśli chcemy zaskakiwać swoich przeciwników, każdą akcję ekspresyjnie pokazywać. Wszystko jednak musi być wyćwiczone wcześniej – opowiada.

Dotychczas sporym ułatwieniem były rozwiązania, których pomysłodawcą jest jeden z zawodników, Wojciech Inglot. Ten twierdził, że wykorzystanie gwizdka werbalnego na wysokim paśmie częstotliwości jest niezwykle dyskryminujące sport niesłyszących, gdyż utrudnia to przeprowadzenie zawodów powodując różne nieprzyjemne dla zawodnika niesłyszącego sytuacje. Stworzony został prototyp gwizdka, który miał wyzwalać oraz uruchamiać światła, natomiast w założeniu miał być taki, jak dotychczas używane sygnalizacje pod względem funkcjonalności, wagi czy wielkości. Wykonał także prototypy odbiorników, w tym podświetlanych listew boiskowych o grubości 0,9 cm odpornych na uszkodzenia, prototypy podświetlanych osłon na kosz, które zostały zainstalowane m.in w hali w Łańcucie oraz przekaźników w formie specjalistycznej skrzynki.

Reprezentacja koszykarzy niesłyszących / fot. Archiwum

Głucha cisza

Koszykówka niesłyszących napotyka wiele trudności, także poza parkietem, mimo że w eter wysyła się różne sygnały. Często odpowiedzią jest jednak głucha cisza.

– Będziemy mieć zaledwie jeden dzień zgrupowania, przeddzień wylotu. Organizacyjnie był to dla nas ciężki rok – mieliśmy igrzyska w Brazylii, więc wszelkie fundusze ze Związku przeznaczono na tę imprezę, dlatego nie mieliśmy okazji się spotykać. Koszykarze otrzymali wolną rękę, mieli możliwość pokazania się na różnych turniejach, natomiast brali w nich udział z własnych środków. Była to dla nich forma treningu. Wszystkie wyjazdy finansowane są z ramienia Związku Sportu Niesłyszących i Ministerstwa Sportu i Kultury. Nasze pensje – jako sztabu – też są zapewnione. A co ciekawe, dzięki wynikom, chłopaki otrzymają dość wysokie stypendium na okres dwuletni. Jeśli chcą w siebie inwestować, są to spore pieniądze, bo na parkietach drugiej, czy pierwszej ligi tyle by nie zarobili. My, jako sztab, weryfikujemy to, co oni przepracują – mówi o realiach.

W Polsce mamy około 120 zawodników niesłyszących trenujących w klubach. Wielu zawodników musi porzucić swoje marzenia – w Polsce jest za mało zespołów, by stworzyć ligę. A poziom, to kolejna kwestia.

– Nie ma ligi, jest tylko turniej, który odbywa się raz w roku. Jest to rzecz pomijana. Kluby nie mają tylu zawodników, by przeprowadzić profesjonalny trening, a umiejętności to kolejna kwestia. Ja byłbym sceptyczny. To inny poziom grania. Stworzenie zespołu niesłyszących, który grałby jako kadra w drugiej lidze to coś, co by bardzo pomogło. Ale prawdą jest, jakby zestawiać, że zespół jest na średnim, drugoligowym poziomie. Oczywiście, nie ma co porównywać poziomu koszykówki w Polsce. Jeśli mielibyśmy 120 zawodników ogółem, to do grania na poziomie byłoby zaledwie piętnastu.

– Patrząc, jak jest za granicą, Ukraina zawsze była krajem, który odjechał. Trenowali na co dzień, mieli klub w lidze, a do olimpiady przygotowywali się przez pół roku. W porównaniu do nas, gdzie trenowaliśmy 4 dni przed wylotem, jest jednak spora różnica. Nie tylko my mamy problem, ale można zauważyć, ze kraje bloku wschodniego kładą większy nacisk na koszykówkę niesłyszących – porównuje.

Mimo znikomej popularyzacji dyscypliny, niewielkiego zainteresowania i zdecydowanie mniejszych możliwości, trener reprezentacji dostrzega niewielkie zmiany.

– Transmisje z większych wydarzeń są lepsze, organizacyjnie jest duży progres. My, jako kadra jesteśmy bardziej rozpoznawalni. Na olimpiadzie dziewczyny zdobyły brązowy medal, my graliśmy w półfinale. To był bardzo duży sukces – w historii męskiej koszykówki największy. Sukcesem było zakwalifikowanie się na olimpiadę, czyli czwarte miejsce na ME we Włoszech, a później wyjście z grupy na IO. Przez cały turniej przegraliśmy 3 mecze, różnicą pięciu punktów. Było bardzo blisko medalu. Otrzymaliśmy kilka telefonów po olimpiadzie z nowymi nazwiskami, było wówczas zainteresowanie ze strony mediów. I to jest na plus. Sukces był potrzebny. Oby, następny był przed nami – kończy z nadzieją Kamil Wania.

Polki zagrają z Chińską Tajpej, Szwecją, Izraelem, Grecją, Stanami Zjednoczonymi, Ukrainą i Włochami. Polacy trafili do grupy A, w której zmierzą się z Hiszpanią, Grecją, Ukrainą, Mongolią, Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. Pierwszy mecz już w środę, 7 września.

O tym, niech będzie głośno.

Pamela Wrona

Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami