PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Rick Carlisle przyznał, że wkomponowanie Kristapsa Porzingisa do nowej drużyny to na wielu płaszczyznach sprawa cierpliwości.
Cierpliwości do zawodnika, który nie tylko wraca po dwudziesto-miesięcznej absencji od profesjonalnej koszykówki, ale także nigdy miał nie grać w bardziej swobodnym, nie tak bardzo ustrukturyzowanym systemie. „Nasz styl nie przypomina żadnego, w którym Kristaps wcześniej grał (…). Trochę czasu zajmuje przyzwyczajenie się do niego” – tłumaczył dla „The Athletic” trener Dallas Mavericks.
Dlatego nie jest jeszcze to dobry moment, by panikować, że ofensywa Mavs – w przeliczeniu na 100 posiadań – jest lepsza bez Łotysza o 21,6 punktu, a 2. najlepszy atak w lidze, ze swoją drugą gwiazdą na parkiecie, ma efektywność ofensywną na poziomie zespołu z końca trzeciej dziesiątki NBA (w zeszłych rozgrywkach byłoby to ostatnie miejsce).
Co więcej, kiedy na parkiecie z dwójki Luka Doncić & Porzingis przebywa tylko ten pierwszy, to ekipa z Teksasu zdobywa astronomiczne 123,9 punktu na 100 posiadań. Jest w tym odrobina losowej skuteczności – tak dobrej, że niemal niemożliwej do utrzymania – niemniej nas interesować powinno to, dlaczego Mavericks ze swoim podkoszowym mają kłopot ze zdobywaniem punktów.
I choć dużą część tych problemów – w szczególności tych rzutowych – można byłoby sprowadzić do powrotu po długiej kontuzji i próby odnalezienia się w nowym systemie, złapania odpowiedniego rytmu, to wciąż są pewne elementy, które z jednym bądź drugim mogą nie mieć wiele wspólnego. Im wcześniej te czynniki zostaną zaadresowane, tym większa szansa, że za pięćdziesiąt meczów o początkowych trudnościach nie będziemy pamiętać. O jakich czynnikach dokładnie mowa?
Przegląd pola
Na pierwszy plan wysuwa się przegląd pola w sytuacjach jeden na jeden. Carlisle stoi przed zadaniem skomplikowanym, aby w ofensywie bazującej na reakcjach, czytaniu poszczególnych działań rywali i chcącej dzielić się piłką odnalazł się zawodnik, który do żadnej z tych kategorii nie za bardzo pasuje.
Około jedną trzecią wszystkich akcji Porzingisa stanowią indywidualne pojedynki w izolacjach lub na bloku i w obu tego typu sytuacjach ten jest zawodnikiem wyjątkowo jednowymiarowym, za wszelką cenę szukającym samodzielnego wykończenia posiadania, nie zważając na otwarte pozycje kolegów – nawet kiedy oddanie piłki do kolegi rozciągającego grę na dystansie zdaje się oczywiste.
Łotewski podkoszowy nigdy nie był zawodnikiem żyjącym pod koszem – należy do jednych z najrzadziej punktujących wysokich spod obręczy – raczej takim, który opierał się na rzucie.
Tym samym 24-latek oddaje wiele rzutów trudnych, z odchylenia, nie tylko po jakichś dziwnych manewrach, obrotach, z obrońcą, którego przepchnąć zazwyczaj jest w stanie maksymalnie do pomalowanego, niezależnie od tego, czy naprzeciwko znajduje się dedykowany defensor, czy ktoś niższy, od wcześniejszej zmiany krycia.
Rzecz tylko w tym, że nie musi tak być, bowiem można przecież przekazać piłkę do wolnego kolegi – szczególnie, gdy zegar nie wymusza na zawodniku pochopnego oddania rzutu. Lepszy przesiew, kiedy warto szukać samodzielnego wykończenia akcji rzutem, a kiedy korzystniejsze dla zespołu będzie oddanie piłki otworzyłby efektywniejsze pozycje dla drużyny niż te, których zbyt ochoczo szuka 221-centymetrowy wysoki, przy braku skuteczności jedynie pogłębiając swoją frustrację.
Brak selektywności powoduje, że Mavs z Porzingisem na parkiecie rzadziej oddają rzuty dobre – spod kosza i za trzy, zwłaszcza z rogów – a więcej pojawia się prób tych gorszych, z półdystansu, w tym tego dalekiego.
Skuteczność poszczególnych jednostek w ustawieniach z Łotyszem, jak i jego samego, nieco się unormuje, lecz długofalowo nie będzie miało to takiego wpływu jak lepsza selekcja rzutowa. Chodzi o to, aby porzucić nawyk brania odpowiedzialności za punktowanie na siebie za każdym razem, na rzecz poszukania dogrania do lepiej ustawionego kolegi.
Z rzeczy trochę mniej nagłych, warto zwrócić uwagę na dwie sprawy.
Zasłony
Dwójkowe kombinacje z 24-letnim wysokim mogą być niekiedy utrudnione przez to, że ten niemal nie stawia zasłon, a zazwyczaj wykonuje tzw. „slip” – pozoruje zasłonę i urywa się w kierunku obręczy lub linii rzutów za trzy punkty. W wielu przypadkach takie zachowanie będzie pozwalało odwrócić uwagę obrony czy wymusić korzystną dla zespołu zmianę krycia – Łotysz jest też na tyle wielki, że sama jego obecność czasem sprawia, że rywal próbując ominąć zasłonę, i tak na nią natrafia.
Niemniej wciąż będą zdarzać się sytuacje, w których niechęć do kontaktu na zasłonach będzie prowadziła do tego, że te okażą się zbędne, nie tworząc atakującym jakiekolwiek przewagi – także wtedy, gdy Porzingis rzeczywiście spróbuje postawić twardszą, jak na swoje standardy, zasłonę.
Gra po poważnej kontuzji na pewno ma na to duży wpływ, aczkolwiek chwilami zarzut może tyczyć się tego, że jakąś czynność dałoby się wykonać bardziej agresywnie, po prostu z większym zapałem.
Nakreślone schematy
Carlisle w trakcie sezonu już kilka razy zdążył podkreślić, że musi znaleźć lepsze pozycje do rzutu dla Porzingisa.
Mavs mają w tym celu przygotowane stosunkowo proste akcje – np. klasyczną podwójną zasłonę bez piłki czy zagrywkę „Screen the Screener” – które mogą skończyć na wiele sposobów (trójką, ścięciem do obręczy, wyjściem do pick and rolla, itd.), i w które coraz skuteczniej włączany jest Łotysz. Wiele z nich prowadzi do otwartych pozycji, a liczba zasłon wprowadza zamieszanie w szeregach rywala.
Trener drużyny z Teksasu dla swojego podopiecznego wplótł też schemat, w którym Porzingis ma wybór, po której zasłonie wybiec po piłkę – jeden z graczy ustawiony jest w okolicy linii rzutów wolnych (1), a drugi znajduje się bliżej linii końcowej (2).
To, co w tych sytuacjach może być do dopracowania, to właśnie wypuszczanie Porzingisa na korzystniejsze pozycje – tak, aby wyjście po zasłonie otwierało miejsce do bardziej otwartego rzutu, a nie tylko służyło przekazaniu mu piłki.
Otwarta pozycja po wybiegnięciu jest o tyle istotna, że Łotysz w przypadku ewentualnego wjazdu ma kłopot z przedostaniem się do obręczy – wiele jego prób kończy się przed polem trzech sekund, w pomalowanym, zupełnie nieskoordynowanym farfoclem.
Tu wychodzi trudność w wypracowaniu jakiejkolwiek separacji od defensora, a kozioł nie otwiera póki co jakiejkolwiek przewagi (a już na pewno nie przeciwko tak dobremu obrońcy jak Jonathan Isaac).
Podsumowanie
„Wiele rzeczy jest dla mnie nowych: trener, system, koledzy, wszystko jest nowe” – wyjaśniał Porzingis po przegranym meczu z Boston Celtics, który skończył z jednym trafionym rzutem na jedenaście prób. Wysoki spostrzegł także, że „musi być bardziej świadomy w pojedynkach jeden na jeden…
…a miejsca, w których obecnie otrzymuje piłkę nie są dokładnie tymi, w których dostawał ją w Nowym Jorku”.
Nie jestem jednak pewien, czy tutaj dokładnie leży problem.
Owszem, Zinger musi bardziej uważać na parkiecie, ale istnieje podejrzenie, że przynajmniej na razie nie powinien być wykorzystywany w sytuacjach prowadzących do mocowania się z rywalem. Te rzuty sprawiają wrażenie wymuszonych i mają duży wpływ na najgorszą efektywność Łotysza w jego karierze.
Być może – jak zauważył Tim Cato z „The Athletic” – należałoby nieco przemodelować pomysł na Porzingisa i używać go częściej jako gracza stawiającego zasłony, odwracającego uwagę obrony, rozciągającego grę na dystansie czy ścinającego bez piłki w stronę obręczy. Aby więcej rysowało się posiadań, w których to nie były zawodnik Knicks kreuje dla siebie rzut, a koledzy – przy deficycie kreatorów w Dallas w zasadzie jeden najważniejszy – robili to dla niego.
Przybliżyłoby to podkoszowego do zespołu, pozwoliłoby mu się z nim zintegrować, a nie funkcjonować trochę obok niego.
Łukasz Woźny, @l_wozny, Blog Autora na Facebooku znajdziesz TUTAJ >>