Reprezentacja Polski świetnie zaprezentowała się podczas pierwszej fazy rywalizacji. Przypomnijmy – turniej prekwalifikacyjny został rozegrany u nas w kraju, a konkretnie w Gliwicach. Podopieczni Igora Milicicia wygrali wszystkie możliwe spotkania, a pięknym zwieńczeniem tego wydarzenia było zwycięstwo nad Bośnią i Hercegowiną, która wówczas miała w składzie m.in. Jusufa Nurkicia, czyli zawodnika Phoenix Suns. Nagrodą za świetne wyniki w Gliwicach był awans do turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich.
Polacy podczas losowania byli częścią drugiego koszyka, wraz z Brazylijczykami, Włochami i Grekami. Na te ekipy Polska nie mogła trafić. Z kolei w pierwszym znajdowały się: Hiszpania, Litwa, Słowenia oraz Łotwa. Wydaje się, że teoretycznie najłatwiej (albo… “najmniej trudno”) byłoby z reprezentacją Łotwy, choć w ostatnim czasie ta sprawiała niespodziankę za niespodzianką.
Finalnie jednak Polacy wylosowali jako rywali przede wszystkim Finlandię (w składzie m.in. Lauri Markkanen) i Bahamy (m.in. DeAndre Ayton). Jeśli Kosz Kadra będzie jedną z dwóch najlepszych drużyn w swojej grupie, to zagra w meczu półfinałowym. W nim trafi na Liban, Angolę lub Hiszpanię. W przypadku naszego zwycięstwa pozostanie spotkanie finałowe. Uwaga – w Igrzyskach Olimpijskich weźmie udział tylko najlepszy zespół całego turnieju. Mecze odbędą się w hiszpańskiej Walencji w dniach 2 – 7 lipca 2024 roku.
Jak wyniki poniedziałkowego losowania ocenił Łukasz Koszarek, czyli prezes PLK i dyrektor sportowy Kosz Kadry? – To bardzo ciekawe losowanie. Grupa jest trudna, ale nagroda jest historyczna. O awansie na Igrzyska Olimpijskie marzymy przecież od kilkudziesięciu lat, a teraz jesteśmy na pewno bardzo blisko. Najważniejsze dla nas jest teraz skompletowanie możliwie najsilniejszego składu. Ważne też, żeby nasi zawodnicy byli w jak najlepszej formie. Na pewno będziemy drużyną, z którą nawet takim zespołom jak Hiszpania nie będzie przyjemnie grać – czytamy jego wypowiedź na stronie internetowej PZKosz.