Damian Kulig deklaruje, że lepiej czuje się na piątce i potwierdzają to także pierwsze statystyki. Co wtedy z Cheikhiem Mbodjem i Krzysztofem Sulimą? Kłopot bogactwa zbiega się ostatnio z zauważalnie słabsza grą Polskiego Cukru.
Słaby początek
Damian Kulig to, obok Ivana Almeidy, najgłośniejszy transfer dokonany w trakcie obecnego sezonu. Polak wracał do kraju jako były MVP ligi i gwiazda, którą od pierwszych chwil miał stać się w Toruniu.
Polski Cukier wydawał się być idealną drużyną do tego, by spokojnie i bezboleśnie przejść proces aklimatyzacji nowego zawodnika. Też wydawało się, że Damian Kulig swoją wszechstronnością od razu się dostosuje do zespołu i znajdzie dla siebie miejsce.
Takie też wrażenie można było także odnieść po pierwszym meczu, gdzie Kulig wyglądał bardzo dobrze, wręcz dominująco. Jednak był to tylko mecz z Treflem Sopot, czyli obecnie chyba najgorzej grającą drużyną w lidze.
Późniejsze mecze to już raczej rozczarowujące występy, oprócz tego w Stargardzie na 12 punktów. Przeciwko Anwilowi zdobył 2 punkty i nie zebrał żadnej piłki w 19 minut. W Pucharze Polski zdobył 16 punktów, ale zespół z nim na parkiecie był -22 (!), w meczu przegranym sześcioma z MKSem. Ostatnie spotkanie to też słaby występ Damiana – ponad 16 minut, 4 punkty i -9 przeciwko HydroTruckowi.
Póki co Kulig gra jak „uzupełnienie” składu, a nie wzmocnienie, a przecież nie takie były oczekiwania. Wkomponowanie go do zespół okazało się trudniejsze, niż mogło się wydawać.
Mały kryzys Polskiego Cukru
Przyjście Damiana Kuliga zbiegło się w czasie ze słabszą dyspozycją całego zespołu. Polski Cukier przeżywa w tym momencie mały kryzys, bo dwie porażki w ostatnich czterech meczach tak trzeba nazwać. Do tego dochodzą męczarnie w Radomiu i wcale nie tak pewnie wygrany mecz w Stargardzie.
Czy to efekt zachwianej rotacji? Być może. Jest to na pewno jednym z czynników. Dejan Mihevc ma do dyspozycji już 10 graczy, zaraz będzie miał 11, a pod koszem ogromny tłok. Dołączenie do składu koszykarza takiego formatu jak Kulig to także potrzeba lekkiego przebudowania taktyki i ułożenia jej właśnie pod takiego zawodnika.
Póki co nie udało się rozwiązać tego „kłopotu bogactwa”. Nie wykrystalizowała się jeszcze hierarchia i to kto ma być liderem tego zespołu. Niektóre piątki przestały na parkiecie funkcjonować, co wymusza na Mihevcu poczynienie konkretnych zmian w rotacji.
Kto do pary z Kuligiem?
Damian Kulig to zawodnik, który może grać na obu pozycjach podkoszowych. Jest uniwersalny, potrafi rzucać z dystansu i grać tyłem do kosza, a w obronie „daje radę” przeciwko czwórkom i piątkom.
W wielu ostatnich wypowiedziach podkreślał jednak, że lepiej się czuje ostatnio grając jako środkowy. W Polskim Cukrze parowany był już z każdym innym podkoszowym oprócz kontuzjowanego Przemysława Karnowskiego.
Kulig-Cel: 45 minut, +8
Kulig-Sulima: 36 minut, -14
Kulig-Mbodj: 27 minut, -6
Kulig-Diduszko: ponad 4 minuty, +1
Potwierdzają się jego słowa – efektywniejszy jest grając jako środkowy. W minutach, gdy biega na czwórce obok Mbodja i Sulimy jest -20 w 5 meczach. Mając w perspektywie dojście do składu Karnowskiego, powstaje na piątce spory tłok, bo aż 4 graczy, byłych lub obecnych reprezentantów swoich krajów, tam czuje się najlepiej.
Zmiany w piątce?
Ciężko się kłócić ze stwierdzeniem, że Damian jest w stanie dawać drużynie więcej. Pytanie kluczowe, na które przede wszystkim musi odpowiedzieć sobie Dejan Mihevc, jest takie, co trzeba zmienić, by zobaczyć znów MVP Kuliga.
Jednym z rozwiązań jest na pewno zmiana na pozycji numer 5 w pierwszej piątce. Wydaje się, że słoweński szkoleniowiec powinien choć w jednym meczu sprawdzić, jak zadziała wyjściowe ustawienie bez Mbodja, a z Kuligiem.
Problemem torunian w ostatnich meczach były minuty z ławki, czyli coś, co było ich ogromny atutem. Na pewno wysokie prowadzenie w takich meczach jak te z MKSem, czy Truckersami działało demotywująco, ale i tak od takiej grupy zawodników należy wymagać utrzymania wypracowanej zaliczki. Pewne zmiany mogą dać nowy impuls i pobudzić nieco śniętą grę Polskiego Cukru.
Kolejne spotkanie to rewanż za porażkę w Warszawie z Legią. To kolejna szansa do przetestowania nowej rotacji i potencjalnym mecz „pułapka”, w którym moment dekoncentracji może kosztować zwycięstwo.
Grzegorz Szybieniecki