PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Pojawienie się Bryanta w Staples Center to zawsze spore wydarzenie. Legenda Lakers często kradnie więc show obecnym zawodnikom i to właśnie Kobe jest najcieplej przez kibiców witany. Nie inaczej było w poniedziałek, kiedy fani zgotowali mu wielką owację, a potem żywiołowo reagowali za każdym razem, gdy Kobe – wraz z jedną ze swoich córek – pojawiał się na wielkim telebimie.
Obecność jednego z najlepszych graczy w historii Lakers pozytywnie zadziałała także na cały zespół trenera Franka Vogela. LAL nie mieli bowiem większych problemów z pokonaniem Atlanta Hawks i koniec końców wygrali 122-101, a po drodze zaprezentowali kilka efektownych akcji. W jednej z nich Danny Green wsadził piłkę z góry, dobijając niecelny rzut jednego z kolegów.
Obok wiwatu dla Bryanta to chyba właśnie to zagranie wywołało w Staples Center największe poruszenie. Po spotkaniu sam LeBron James przyznał, że starał się zaimponować Bryantowi. „Poświęcił nam swój czas, dlatego starałem się zrobić show i pokazać mu, że warto przychodzić na nasze mecze” – stwierdził LBJ, który przeciwko Hawks zdobył 33 punkty i rozdał 12 asyst.
LeBron dodał, że nawet w tym momencie jego kariery obecność Bryanta na trybunach to dla niego coś naprawdę wyjątkowego – tym bardziej, że jak przypominał James to właśnie Kobe był niegdyś jednym z jego idoli. Po spotkaniu 34-latek napisał więc jeszcze w mediach społecznościowych, że stara się po prostu kontynuować dzieło Bryanta, by Kobe był dumny.
Z obecności Bryanta cieszyli się też m.in. Trae Young czy Kyle Kuzma. Była to natomiast niespodzianka dla Dwighta Howarda, który przecież nie ma zbyt dobrych relacji z Kobe, jeśli sięgniemy pamięcią do poprzedniej jego przygody z Lakers. Wtedy środkowy miał być wsparciem dla ówczesnego lidera LAL, lecz cały tamten sezon okazał się być jednym wielkim nieporozumieniem.
Panowie mieli jednak swój miły „moment” przed rozpoczęciem spotkania. Howard mówił potem dziennikarzom, że wszelkie niesnaski z przeszłości nie mają już znaczenia. „Fajnie, że przyszedł nas obejrzeć” – skwitował Howard. Niedzielne zwycięstwo było dla Lakers już 11. wygraną w tym sezonie – dzięki porażce Celtics w Sacramento gracze z Los Angeles są teraz numerem 1 w NBA.
Tomek Kordylewski