Goście z Waszyngtonu zmarnowali w czwartej kwarcie 10 punktów prowadzenia i przegrali 99:102 po dogrywce. John Wall ograł Lonzo Balla, ale co z tego, skoro cieszył się ten drugi.

Buty, koszulki, bluzy – nowa NBA już w Sklepie Koszykarza >>
18 punktów, ale tylko 7/22 z gry, oraz 9 asyst i -14, gdy był na boisku – to dorobek Johna Walla.
6 punktów z jeszcze gorszym 2/11 w rzutach, a do tego 8 zbiórek i 10 asyst, razem z +13 – tak zagrał Lonzo Ball.
To nie oni byli gwiazdami tego meczu, choć wszyscy na nich patrzyli.
A spotkanie zapowiadało się ekscytująco po tym, jak Marcin Gortat (11 punktów i 14 zbiórek) – reagując na kolejną wypowiedź LaVara Balla – napisał na Twitterze, że Wall będzie torturował Balla przez całe spotkanie. Podchwyciły to amerykańskie media, a najrozsądniej w całej tej burzy zachował się Lonzo, który – zresztą tak, jak przez cały czas – absolutnie zdystansował się od tej wymiany zdań, unikał komentarzy.
Przez cały mecz też był raczej drugoplanowym graczem potyczki, w której Wizards prowadzili od drugiej kwarty, a na początku mieli nawet 10 punktów przewagi. Ale wtedy Lakers zaliczyli zryw 10:0 i doprowadzili do zaciętej końcówki.
W ostatniej minucie szalenie ważną trójkę po asyście Balla trafił Julius Randle, a na dogrywkę, dobijając swój własny rzut, na 0,7 sekund przed końcem wyrównał najskuteczniejszy w Lakers Brandon Ingram (19 punktów). Chwilę wcześniej rzut wolny zmarnował najskuteczniejszy w Wizards Bradley Beal (28).
W czwartej kwarcie Beal mógł sobie popatrzeć z góry na Balla po tym, jak potężnie zablokował go w kontrze, ale na koniec to Lonzo się uśmiechał. To on miał asysty przy trójkach Kyle’a Kuzmy i Kentaviousa Caldwella-Pope’a, on trafił z wejścia, a Wall nadział się na blok Randle’a.
No i Wizards przegrali pierwszy mecz w sezonie (mają bilans 3-1), a Lakers mogą się cieszyć (2-2). To był fajny mecz.
ŁC
Buty, koszulki, bluzy – nowa NBA już w Sklepie Koszykarza >>