
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Filip Dylewicz (41 lat, 202 cm) to absolutna legenda polskich parkietów i samodzielny rekordzista pod względem ilości występów w PLK (680). W styczniu tego roku w meczu z Legią pojawił się na boisku po raz 673., bijąc tym samym dotychczasowy rekord Dariusza Parzeńskiego. W nadchodzącym sezonie stanie przed szansą przekroczenia niemal abstrakcyjnej granicy 700 meczów w polskiej ekstraklasie.
Skrzydłowy jest wychowankiem Astorii (1996/1997), ale większośc kariery spędził w barwach Prokomu Trefla Sopot. W trakcie swojego drugiego pobytu nad morzem (2003-2009) zdobył z Prokomem sześć z rzędu mistrzostw Polski, grał też w Eurolidze. W parze z sukcesami drużynowymi szły też wyróżnienia indywidualne: MVP finałów PLK (2008, 2014) czy całego sezonu (2011).
Poza obecnym Asseco grał jeszcze w Zniczu Pruszków, Air Avellino (Włochy), Treflu Sopot i Turowie Zgorzelec, a do tego zaliczył epizody Stali Ostrów Wlkp. czy pierwszoligowej Polonii Leszno.
W 2020 roku wrócił do Gdyni na swój prawdopodobnie ostatni koszykarski taniec, który wciąż nie dobiega końca. Pod pewnym względem nasza polska legenda ma coś wspólnego z Vince’em Carterem – on również grał zawodowo w koszykówkę w czterech różnych dekadach.
Dylewicz wielokrotnie podkreślał, że będzie grał dopóki pozwoli mu na to zdrowie i forma fizyczna. Gdy w 2019 roku trafił do 1. Ligi, wydawało się, że koniec kariery jest już bliski. Ale w kolejnych miesiącach były reprezentant Polski udowadniał, że wiek to jedynie liczba – w minionym sezonie w Arce zagrał w 29 meczach, na parkiecie spędzał blisko 25 minut i zdobywał w tym czasie 10 punktów, 5,3 zbiórki i 1,7 asysty. Do tego trafiał 34,9% rzutów za trzy i wciąż groził rywalom próbami z dystansu.
W najlepszym meczu w sezonie przeciwko Anwilowi zanotował 18 punktów i 14 zbiórek – nieźle jak na 41-latka.
Transfery, nazwiska, składy – sezon 2021/22 w PLK – wszystko jest TUTAJ >>
AŁ