PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Aż 50 minut w spotkaniu rewanżowym potrzebowała Legia, by awansować do kolejnej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów.
Zespół z Kosowa na początku zaskoczył Legię obroną strefową. Warszawiacy mieli kłopoty ze zdobyciem punktów – tylko 5 w pierwszych 6 minut. Obraz gry odmieniło wejście rezerwowych – 5 punktów z rzędu zdobył Isaac Sosa, a dodatkowo defensywa zaczęła znacznie lepiej funkcjonować.
Goście mogli liczyć już w pierwszej kwarcie na trafienia Dardana Berishy, który w pierwszych 10 minutach zdobył już 10 punktów. Po stronie gospodarzy po 8 oczek uzbierali Sosa i Filip Matczak, A Legia prowadziła 24:20.
W drugiej kwarcie do skutecznego Matczaka dołączył Drew Brandon, który trafił dwie trójki, ale także agresywnie atakował kosz, Trzeba przyznać, że drugi mecz z rzędu w parze rozgrywających to Amerykanin był bardziej widoczny niż Sebastian Kowalczyk.
Na 3 minuty przed końcem drugiej kwarty Dardan Berisha popełnił faul w ataku z czym się oczywiście nie zgadzał i otrzymał przewinienie techniczne. Kiedy usłyszał, że to jego 4 faul wpadł w furię – zaczął iść w kierunku sędziego, krzyczeć i pluć (można było odnieść wrażenie, że rękoczyny są blisko). Berisha wyleciał więc z hali, co znacznie powinno ułatwić gospodarzom ten mecz. Do przerwy było +3.
Brak Dardana podziałał jednak resztę zespołu mobilizująco i po kilku minutach trzeciej kwarty goście prowadzili już 5 punktami. W 6 minut Legia znów zdobyła zaledwie 5 punktów, co nie wróżyło dobrze na kolejne minuty.
Czwartą kwartę legioniści rozpoczynali ze stratą 9 punktów, czyli w dwumeczu przegrywali 7 oczkami. Strefa postawiona przez Sigal sprawiała, że Legia kompletnie nie potrafiła znaleźć drogi do kosza.
Szarpnął jednak Drew Brandon, który przechwycił piłkę na połowie rywali i skończył kontrę z góry, a potem akcją 2+1 zniwelował straty do 5 punktów. Tytaniczną pracę w defensywie wykonał także Romaric Belemene, którego zadaniem było ograniczenie poczynań Divine’a Mylesa.
W kilku kolejnych akcjach, mimo czystych pozycji pudłował Sebastian Kowalczyk i pościg Legii nieco wyhamował, jednak w końcu kapitan warszawiaków zaliczył udaną akcję, dzięki której na tablicy wynik było już tylko -1 (2 minuty do końca).
W decydujących akcjach pogubiły się obie drużyny – Prisztina popełniła błąd 24 sekund, a Legia zaliczyła stratę. Ostatnie akcje też były nieskuteczne – 67:69, a więc dogrywka.
Zmęczenie po zawodnikach Sigalu było coraz bardziej widoczne. Grali pełne 24 sekundy w ataku, a Myles praktycznie w ogóle nie pozbywał się piłki. To właśnie po jego punktach na minutę do końca Prisztina wyszła na prowadzenie 76:72.
Akcje na zwycięstwo (i 4 sekundy) mieli goście, ale Mikaile Tumusić nie trafił i na warszawskim Ursynowie potrzebne było kolejne 5 minut. Na szczęście przełamał się wreszcie Sebastian Kowalczyk i to Legia wyszła szybko na prowadzenie.
Tym razem udało się warszawiakom przełamać gości i przewagi, małej, ale zawsze, już nie oddali.
Legia wygrała 85:83 i tym samym awansowała do kolejnej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Następnym rywalem będzie bardzo silny, rosyjski Niżny Nowogród.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
GS