fot. Andrzej Romański / plk.pl
Przed tygodniem w Warszawie Legioniści sprawili nie lada niespodziankę, pokonując zespół z najmocniejszej ligi w Europie 83-64. Nie tylko sam fakt zwycięstwa, ale przede wszystkim jego rozmiary muszą budzić uznanie. Od minionej środy oba zespoły zagrały po meczu ligowym i dla obu były to bolesne starcia. W hitowym meczu PLK warszawianom nie dał szans Trefl Sopot, natomiast Bilbao musiało uznać wyższość broniącej się przed spadkiem Granady. Zespół z Kraju Basków z bilansem 9-15 zajmuje ex-aequo 11 miejsce w tabeli hiszpańskiej ACB i na obecną chwilę jest zawieszony pomiędzy grupą walczącą o play-offs i o utrzymanie – raczej z niewielkimi szansami, tak na grę w decydującej części sezonu, jak i na spadek.
Skład i historię drużyny Surne Bilbao Basket przedstawialiśmy w detalach przy okazji zapowiedzi pierwszego meczu drużyn.
Dziś przypominamy tylko, że podstawową rotację Bilbao pod nieobecność kontuzjowanego kapitana Xaviera Rabasedy (G/F, 196/35) tworzy 11 zawodników, w tym 9 obcokrajowców niemających statusu gracza lokalnego, z których w myśl przepisów FIBA, dwóch usiądzie na trybunach. W Warszawie byli to obwodowy Estończyk Kullamaee i grecki center Tsalmpouris.
Całość składu dostępnego dla trenera Jaume Ponsarnau prezentuje się następująco:
- Obwodowi: Alex Renfroe (PG, 191/38), Melwin Pantzar (PG, 190/24), Adam Smith (G, 185/32), Keith Hornsby (G, 193/32), Kristian Kullamaee (G, 194/25)
- Skrzydłowi: Alejandro Reyes (SF, 197/31), Denzel Andersson (PF, 204/28), Thijs De Ridder (F/C, 203/21)
- Podkoszowi: Sacha Killeya-Jones (F/C, 212/26), Tryggvi Hlinason (C, 215/27), Georgios Tsalmpouris (C, 216/28)
W meczu w Warszawie z pozytywnej strony pokazali się w zasadzie tylko podkoszowi – Killeya-Jones i Hlinason, zdobywcy odpowiednio 18 i 10 punktów. W weekendowym meczu w Granadzie błysnął za to Reyes, który pod nieobecność Rabasedy jest jedynym w zespole typowym graczem z pozycji nr 3. Skrzydłowy zanotował 29 punktów i trafił 8 z dziesięciu rzutów z dystansu.
Pomimo tego, że Bilbao możemy nazwać drużyną swojego parkietu (ligowy bilans 7-4 w domu i 2-11 na wyjazdach), nie ma co zaklinać rzeczywistości – trudno wymarzyć sobie bardziej komfortową sytuację przed rewanżem z takim rywalem, niż tę, którą ma stołeczny zespół. Trzeba tu nadmienić, że najmocniejszym punktem hiszpańskiego zespołu jest wyrównany skład, cierpliwa gra i mocna obrona – atrybuty, które mogę okazać się drugoplanowe, kiedy zespół musi rzucić się do huraganowych ataków i odrabiania blisko 20-punktowego deficytu, najlepiej we wstępnej fazie meczu. Im dłużej w na parkiecie w Bilbao wynik będzie oscylował wokół remisu czy kilkupunktowych przewag, tym lepiej dla Legii.
Na zakończenie ciekawostka historyczna: zwycięstwo Legii sprzed kilku dni było pierwszą wygraną polskiego zespołu nad przedstawicielem ACB od blisko 5 lat i kilkunastu kolejnych nieudanych starć. Z kolei zespoły z Pruszkowa (sezon 1997 Pucharu Koracia), Włocławka (sezon 2001 Pucharu Saporty) i Torunia (kwalifikacje Ligi Mistrzów w sezonie 2019), to jedyne trzy przypadki ostatnich kilkudziesięciu lat, w których polskie zespoły eliminowały zespoły z Hiszpanii w systemie mecz i rewanż. Na pokonanym polu zostawały wtedy Unicaja, Sevilla i Estudiantes. Czy w środę wieczorem do grona zwycięzców dołączy Legia, a wśród pokonanych przez nasze zespoły drużyn ACB odnajdziemy Bilbao?