Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Legia w tym meczu musiała sobie radzić bez kontuzjowanego Keanu Pindera, co próbował od pierwszych minut wykorzystać trener Alessandro Magro posyłając na parkiet wysoką piątkę z trzema graczami podkoszowymi (Put, Fraser, Douvier).
Nie przeszkodziło to jednak Legii wygrywać walkę na atakowanej desce, w czym brylował zwłaszcza Milan Milovanović. Warszawiacy standardowo także mogli liczyć na punkty Michał Michalaka, który bez problemu mijał rywali. Po pierwszej kwarcie prowadził jednak MKS (25:24), który bardzo dobrze rzucał z dystansu – sam Filip Put aż trzykrotnie przymierzył zza łuku.
Warszawiacy w drugiej kwarcie mieli coraz większe problemy z fizycznością rywali. MKS skutecznie potrafił znaleźć w ataku zawodnika z przewagą nad przeciwnikiem, który w większości przypadków wykorzystywał ją. Po 20 minutach, po piątej trójce Puta MKS prowadził 46:37.
Drugą połowę z kolei otworzyła szósta trójka niesamowitego tego dnia Puta. MKS zbudował dwucyfrową przewagę i postawił Legię w bardzo trudnej sytuacji. Warszawiacy w miarę szybko odpowiedzieli – skuteczny był Kahlil Dukes, a jedno z najlepszych spotkań w sezonie rozgrywał Adam Linowski.
Legia długie minuty w obronie stała strefą próbując tym zniwelować przewagę fizyczną rywali (niedoprowadzanie do niekorzystnych sytuacji 1 na 1). Mimo dobrego wrażenia jakie gospodarze pozostawili po sobie w końcówce trzeciej kwarty, na tablicy wyników wciąż było 55:60.
Ostatnią część gry otworzyły dwie szybkie trójki Michała Michalaka, a po rzutach wolnych faulowanego niesportowo Linowskiego legioniści doprowadzili do remisu. MKS wyraźnie zaciął się jeśli chodzi o kreowanie gry – odpowiedzialny za rozegranie Tra Holder zbyt długo przetrzymywał piłkę i dąbrowianie musieli oddawać rzuty w ostatnich sekundach akcji.
Na nieco ponad 4 minuty do końca Legia po trójce Sebastiana Kowalczyka wyszła na 9-punktowe prowadzenie. MKS nie radził sobie ze zmienną obroną Legii i w ataku kompletnie się zatrzymał.
Końcówkę pod kontrolą miał Michalak (w sumie 32 punkty), który najpierw dorzucił kolejną trójkę, a potem mądrze wymuszał faule i stawał na linii. Legia wygrała ostatecznie 90:83 i tym samym uciekła MKS-owi na jedno, a właściwie to dwa zwycięstwa – warszawiacy mają korzystniejszy bezpośredni bilans.
Swoją przygodę z Legią od zwycięstwa rozpoczął więc trener Wojciech Kamiński. Nieudany debiut zaliczył za to Alessandro Magro, przed którym teraz jeszcze trudniejsze zadanie.
Pełne statystyki znajdziesz TUTAJ>>.
GS