Mieli nawet nie być w ósemce, a teraz – w osłabionym składzie – wyrywają kolejne zwycięstwa w ćwierćfinale z faworytem do tytułu. Zespół Tane Spaseva jest największą niespodzianką playoff – to zasługa świetnej pracy macedońskiego trenera przez cały sezon.

PZBUK – DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>
W głosowaniu przeprowadzonym wśród trenerów na najlepszego szkoleniowca tego sezonu Tane Spasev uzyskał 11 punktów i zajął 4. miejsce. Z 10 punktami skończył Wojciech Kamiński, a zwycięzca, czyli aktualny rywal Spaseva, Przemysław Frasunkiewicz, uzyskał 47 punktów. Po ponad tygodniu playoffów w PLK możemy śmiało stwierdzić, że w ewentualnym głosowaniu po sezonie, macedoński szkoleniowiec będzie zdecydowanie wyżej.
Spasev i jego Legia właśnie po raz drugi ograła Arkę Gdynia na własnym parkiecie, tym razem 100:94 (więcej TUTAJ >>). To zdecydowanie największa niespodzianka tych playoffów, a już w niedziele warszawiacy staną przed możliwością sprawienia największej sensacji w historii.
Legia dokonała tego bez Omara Prewitta, swojego lidera i czwartego najlepszego strzelca ligi oraz bez Mo Soluade, najlepszego obrońcy w drużynie. To, co udało się osiągnąć Spasevowi i Legii jest już niesamowite, a ma podstawy w mądrym budowaniu zespołu i decyzjach podejmowanych na przestrzeni całego roku.
Jest plan działania
Od początku sezonu na wszystko w Legii był plan. Zgrupowanie przed sezonem w Zakopanem, które przecież w obecnych czasach jest rzadkością. Dobór zawodników też nie był przypadkowy. Spasev do Warszawy w większości ściągnął graczy, z którymi w przeszłości pracował albo ich bacznie obserwował.
Trzeba sobie zdać sprawę, że Legia to nie jest zespół zbudowany za duże pieniądze. W Warszawie nikt nie ma gwiazdorskich kontraktów, wszyscy gracze są na dorobku (Legia to w końcu najmłodsza drużyna w lidze) albo na małym zakręcie w swojej karierze.
Przestrzelony został tak naprawdę tylko Roman Rubinsztejn, którego w Legii już nie ma. Na początku sezonu wyśmiewany Keanu Pinder teraz jest jedną z głównych postaci warszawskiej drużyny.
Indywidualne postępy graczy
Budowanie zawodników i ich wiary we własne możliwości to jest to, czego mogą zazdrości Spasevowi inni trenerzy. Czwartkowy mecz to pokazał. Gdyby ktoś parę miesięcy temu powiedział mi, że piątka z Mariuszem Konopatzkim, Patrykiem Nowerskim i Adamem Linowskim będzie jak równy z równą rywalizować z gwiazdorską Arką Gdynia, kazałbym się tej osobie dość mocno popukać w głowę.
Macedończyk wyciąga to, co z zawodników najlepsze. Indywidualnie chyba każdy z zawodników poszedł do przodu. Sebastian Kowalczyk ma za sobą świetny sezon. Jakub Karolak jest w tych playoff niesamowity (więcej TUTAJ>>) i można odnieść wrażenie, że trochę czasu w Sopocie po prostu zmarnował.
Podobnie jak Filip Matczak w Zielonej Górze. „Fifi” od razu wpasował się w grę Legii i obecnie jest jednym z jej liderów. Łata dziury na każdej obwodowej pozycji, a w ataku gra tak jak lubi i potrafi.
Z radarów pod koniec sezonu zniknął trochę Michał Kołodziej, ale to także jest gracz, który bardzo skorzystał na pracy z Tane Spasevem.
Chemia i entuzjazm wygrywają mecze
Trener Legii zbudował chemię w zespole, co także jest zasługą takiego, a nie innego doboru graczy. Mówiąc – tu jest Legia, będziemy walczyć zawsze – nie rzucał słów na wiatr. Warszawiacy nie poddają się, a dzięki charakterowi już po raz drugi ograli faworyta do mistrzostwa.
Arka w obu przegranych spotkaniach pozwoliła legionistom uwierzyć, że mogą wygrać. W obu meczach entuzjazm, walka, celne rzuty Karolaka i kolejne udane akcje w obronie napędzały warszawiaków i ostatecznie dawały im zwycięstwa.
Legia to nie tylko niespodziewana historia tych playoffów, ale i bardzo równa gra przez całą rundę zasadniczą. Tane Spasev zbudował w końcu piątą obronę sezonu zasadniczego, lepszą chociażby od tej Anwilu Włocławek.
Piąty, decydujący mecz z Arką Gdynia zostanie rozegrany w niedziele o 12:30. Transmisja w Polsacie Sport.
Grzegorz Szybieniecki
PZBUK – DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>