fot. Wojciech Cebula / WKS Śląsk Wrocław
Gdy pada hasło “Marek Łukomski”, co rusz słyszymy “strażak, strażak”. Zresztą, humorystycznie podchodzi do tego sam trener. Tyle że… nie ma czego gasić! Pożar w Łańcucie jest już dawno nieaktualny. Sokół ma za sobą naprawdę dobry sezon pod względem sportowym, a w kolejnym chce jeszcze umocnić swoją pozycję w ligowej hierarchii. To wszystko z Markiem Łukomskim przy ławce!
Przypomnijmy, jak to w ogóle było. Obecny beniaminek rok temu wywalczył awans z Suzuki 1. Ligi Mężczyzn, wygrywając serię finałową z Górnikiem Wałbrzych. Wówczas trenerem drużyny był Dariusz Kaszowski, który miał pracować z zespołem również w ekstraklasie. Jak już wiemy – tak się nie stało. Początkowo szkoleniowcem Sokoła w Energa Basket Lidze był Radosław Soja. Finalnie jednak ekipa z Łańcuta “wpadła” w ręce Marka Łukomskiego, co było jedną z decyzji nowego zarządu klubu.
W podkarpackim mieście na sportowy wynik nie narzeka chyba nikt. Sokół zakończył rundę zasadniczą na bezpiecznym 12. miejscu z bilansem 11-19. Ba, w pewnym momencie beniaminek radził sobie tak dobrze, że niektórzy wróżyli mu obecność w play-offach. Co prawda czołowa ósemka okazała się niespełnionym marzeniem, ale… kto przed startem sezonu powiedziałby, że Sokół jako jedyny w lidze dwukrotnie pokona Śląsk Wrocław? A jednak!
Chwilę po efektownym dla Sokoła zakończeniu sezonu Marek Łukomski zapowiadał, że prawdopodobnie przedłuży współpracę z klubem. Tym bardziej że budżet ma być nieco większy, a łańcucianie niekoniecznie muszą być drużyną, która przez kilka miesięcy zerka, czy jest ktoś pod nimi w tabeli.