Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Niby teoretycznie ich bilans nie jest taki zły, bo do drugiego miejsca brakuje niewiele, ale przecież Clippers byli jednym z faworytów do pierwszej lokaty na Zachodzie. Tam jednak od tygodni, a w zasadzie już od miesięcy miejsce okupuje znajomy zza miedzy, czyli Los Angeles Lakers. To spora zmiana, bo w kilku poprzednich sezonach to Clippers byli tym lepszym zespołem z Miasta Aniołów.
Teraz wciąż mają na to szansę, lecz to nadal nie jest zespół mistrzowskiego kalibru. Za dużo zdarza im się wpadek, by już ich tak traktować. Nie pomaga fakt, że raz nie gra Kawhi Leonard, a kiedy indziej odpoczywa Paul George. We wtorek nieobecny był ten drugi, a Clippers łatwo poradzili sobie z Cleveland Cavaliers, wygrywając 128-103 po znakomitym występie Leonarda.
Kawhi zdobył w tym meczu aż 43 punkty i miał do swoich kolegów kilka bardzo ważnych wiadomości po spotkaniu, które dla LAC było 41. meczem w sezonie. Leonard starał się przede wszystkim przypomnieć, że gra o mistrzostwo to piekielnie trudne wyzwanie i nie można się przy tym spieszyć i pomijać jakiegoś kroku. „Musimy być cierpliwi” – dodaje skrzydłowy Clippers.
Drużynie z Los Angeles z pewnością będzie dużo łatwiej zyskiwać rytm oraz zgranie, jeśli dwóch czołowych zawodników będzie w pełni zdrowych. Leonard powoli dochodzi już do takiego momentu, o czym bardzo boleśnie przekonali się Cavaliers. Kawhi do osiągnięciu wyniku 43 punktów potrzebował zresztą tylko 29 minut, a w czwartej kwarcie w ogóle nie wybiegł na parkiet.
Był to jego pierwszy tego typu mecz, w którym już po trzech kwartach miał na koncie więcej niż 40 punktów i zapewne pobiłby swój rekord kariery (45 oczek) gdyby w czwartej odsłonie wyszedł na parkiet. Clippers z różnych powodów w ostatnich 14 meczach notują mocno przeciętny bilans 8-6, a niespodziankę w starciu z LAC sprawiały m.in. takie drużyny jak Thunder czy Grizzlies.
W tym czasie zdarzyły się im wpadki także z mocnymi zespołami jak Utah Jazz, Houston Rockets czy ostatnio Denver Nuggets, które bezpośrednio pokazały, że LAC w takim momencie nie są jeszcze w stanie walczyć z topowymi zespołami. We wtorek na wezwanie lidera odpowiedziała więc drużyna, bo łącznie sześciu zawodników zdobyło przeciwko Cavs co najmniej dziesięć oczek.
Tomek Kordylewski
.