Fatalna końcówka, którą przegraliśmy 0:12, zdecydowała o porażce 65:77 w Rydze z Łotwą. Mogło być jednak gorzej, Polacy w drugiej połowie walczyli i odrabiali straty. Kristaps Porzingis rzucił nam 24 punkty, miał 12 zbiórek, 2 przechwyty i 2 bloki.
EuroBasket, PLK, NBA – typuj i wygrywaj kasę! >>
Gdy Damian Kulig trafił za trzy, na 2.50 minuty przed końcem było 65:65. Polacy o ten remis walczyli długo, punkty ciułali, harowali w obronie. Nie grali dobrze, ale nie poddawali się.
Jednak w samej końcówce Biało-Czerwoni popełnili kilka błędów w obronie, po których trafiali Janis Blums, Janis Strelnieks, no i Kristaps Porzingis, który w tym meczu nie dominował, ale różnicę robił. Łotysze wygrali zasłużenie, zrewanżowali się nam za porażkę sprzed tygodnia w Kłajpedzie.
Początek meczu był dla Polaków obiecujący – co prawda Porzingis od początku zdobywał punkty na różne sposoby i po pierwszej kwarcie miał ich aż 12, ale u nas nieźle zaczął Kulig (szybkie 6 punktów), a kwartę odważnymi decyzjami i trafieniami kończył Tomasz Gielo.
Gdy na początku drugiej dwie skuteczne akcje rozegrał A.J. Slaughter, a punkty spod kosza znów dorzucił Gielo, prowadziliśmy nawet 30:23.
Ale wtedy polski atak kompletnie się zaciął. W obronie przez moment było jeszcze nieźle, na dodatek Łotysze nie trafili kilku otwartych rzutów, ale w końcu się przełamali – efektowne wsady prezentował Rolands Smits, w polskiej obronie pojawiły się dziury, rywale zdobywali punkty bez naszych odpowiedzi. Także z kontry – pod tym względem gospodarze mieli sporą przewagę.
Końcówka pierwszej połowy w ataku była dla Biało-Czerwonych bardzo kiepska – chaotyczne akcje kończyły się pudłami lub stratami – Mateusz Ponitka i Adam Waczyński do przerwy mieli razem 0/6 z gry i 5 strat, liderów przestali wspierać zmiennicy. Po fragmencie 0:14 i drugiej kwarcie z zaledwie 9 punktami Polaków, po 20 minutach było 32:37.
Na przełomie połów mieliśmy w sumie blisko 10 minut bez punktów z gry, zanim za trzy trafił Waczyński. Ale ten kosz pozwolił tylko zmniejszyć straty do 35:43 i nie zmieniał faktu, że Polacy w ataku grali bardzo źle, a Łotysze się rozkręcali. Trafienie Porzingisa dało im 10 punktów przewagi, a Mike Taylor podczas przerwy na żądanie musiał krzyczeć coraz wyższym głosem.
Kryzys udało się zażegnać – Polacy zaczęli wreszcie ruszać się bez piłki, wymuszać faule, trafiać wolne. Aaron Cel i Kulig uciułali kilka punktów, poprawiliśmy obronę i zbliżyliśmy się na 45:49. Po 30 minutach mieliśmy tylko 13 celnych rzutów z gry, ale też ratujące sytuację 22/25 z wolnych.
Dzięki temu w tym błotnym, rwanym meczu wciąż byliśmy w grze. Dwie trójki trafił Przemysław Zamojski, pięć minut przed końcem przegrywaliśmy tylko 62:65. W końcu kolejna trójka – tym razem Kuliga – dała remis. Ale potem trafiali już tylko Łotysze.
Najwięcej punktów dla Polski zdobył Kulig – 12, do których dodał 6 zbiórek. 9 punktów i 8 zbiórek miał Gielo, 9 “oczek” dodał Zamojski, a 8 rzucił Cel. Zawiedli wspominani Waczyński (6 punktów, 4 straty) i Ponitka (4 punkty, 4 straty).
Kolejne sparingi Polacy rozegrają w Hamburgu, na turnieju w dniach 18-20 sierpnia. Rywalami będą Serbia, Niemcy i Rosja.
Pełne statystyki z meczu z Łotwą – TUTAJ.