REDAKCJA

Luc Longley – gdzie znika gigant z Australii?

Luc Longley – gdzie znika gigant z Australii?

Dużą stratą dla serialu „The Last dance” jest brak wypowiedzi Luca Longleya, podstawowego centra Chicago Bulls w latach 1995-1998. Reżyser Jason Hehir tłumaczy się względami budżetowymi, ale czy to był prawdziwy powód?
Luc Longley i Michael Jordan / fot. wikimedia commons

Interdyscyplinarne centrum medyczne SportsMedic we Wrocławiu już otwarte! >>

„Last Dance” bije rekordy popularności. Głównym bohaterem jest oczywiście sam Michael Jordan, ale i wielu innych emerytowanych graczy wykorzystało okazję, aby o sobie przypomnieć. Nie wszyscy jednak chcieli ponownie zagrać pod dyktando Jordana:  reżyser przyznał, że do ostatniej chwili musiał namawiać Reggie Millera i Johna Stocktona. Luca Longleya nie udało się przekabacić, bo finansowa wymówka nie przekonuje. A szkoda.

W życiu trzeba mieć farta. W 1986 skauci NCAA nastawiali się, że w Perth będą obserwowali  Andrew Vlahova, skrzydłowego, który był wielkim talentem (ostatecznie nie zagrał w NBA),  a w kajecie grubą kreską podpisali nazwisko Longley. Tak Luc trafił do Szarych Wilków w Albuquerque. Droga do NBA była jeszcze daleka, ale  środkowy zaliczył dobry  występ na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu ( wieku 19 lat).  Aussie zajęli wtedy czwarte miejsce, co biorąc pod uwagę pierwszą trójkę (ZSRR, USA, Jugosławia) było wynikiem co najmniej dobrym. 

Najpierw fart, potem pech. Minnesota Timberwolves w 1991 roku to nie było najlepsze miejsce w NBA, a tam trafił z siódmym numerem w drafcie. 

Przejście z koszykówki akademickiej do zawodowej okazało się dla mnie bardzo bolesne. Wcześniej bazowałem na swojej przewadze fizycznej, a tutaj ona nie miała znaczenia. Momentem przełomowym był list od mojego brata, który zachęcił mnie do ciężkiej pracy. Tamte wakacje spędziłem w sali z Kevinem McHale’m pracując bardzo ciężko” – wspomina Luc Longley. Zatrudnienie przez Leśne Wilki McHale’a okazał się dla niego zbawienne.

.

Mediator w Chicago

Kolejny fart: w 1994 roku, na chwilę przed deadlinem, Jerry Krause zdecydował się na wymianę: Stacey King powędrował do zimnej Minnesoty, a Longley spakował walizki i wylądował w Chicago. Dzisiaj transfer ten uznawany jest za kolejny majstersztyk korpulentnego menadżera. A dla Australijczyka oznaczało to wielką szansę, którą pragnął wykorzystać. Był tak szczęśliwy, że nawet na jego automatycznej sekretarce nagrał przywitanie „Byyyyyki”.

To co wystarczało w Minnesocie zupełnie nie spełniało standardów powracającego do zespołu Jordana. Mobbingowany Longley szanował go, ale w głębi duszy nienawidził. 

– „Jeszcze raz nie złapiesz mojego podania, to rzucę ci piłką w twarz” – MJ nie przebierał w słowach. Longley pokornie uczył się Jordana, coraz lepiej znajdywał się w trójkątach Jacksona, aby stać się ważnym elementem układanki obu panów (w sezonie 1997/1998 notował statystyki na poziomie 11,4 pkt. i 5,9 zb.).

Czasami zwyciężała u niego fantazja australijskiego ułana. W 1996 roku wykorzystał wraz z Judem Buechlerem trzydniową przerwę z okazji Świętem Dziękczynienia na windsurfing na kalifornijskim wybrzeżu. „Rekin mnie zaatakował. Nieźle go zdzieliłem, ale o mało nie złamałem karku” – tłumaczył później w wywiadach  kontuzję barku. Walka z rekinem kosztowała go dwumiesięczną absencję. 

Luz Luca przydał się w buzującej testosteronem szatni Byków. „Moją rolą były mediacje między różnymi grupami, grupkami w szatni” – przyznaje dzisiaj. Trudno w to uwierzyć, ale był częstym towarzyszem Dennisa Rodmana w jego wojażach po chicagowskich klubach. Równie często grillował ze spokojnym Steve’m Kerrem

Pojawia się i znika

Trzeci pierścień wygrany z Bulls był ostatnim w kolekcji Luca. Drużyna się rozpadła, a pierwszy center mistrza NBA został wytransferowany do Phoenix. Zaliczył dobry pierwszy sezon w Arizonie, ale zdrowie nie pozwalało na więcej. „Moim najważniejszym zadaniem nie jest bronienie Shaqa, ale troska o moje ciało” – powtarzał. Kontuzja kostki, leczona od lat,  ostatecznie zmusiła go do zawieszenia butów na kołku (grał wtedy w Knicksach).

Luc zniknął. Dosłownie. „Nikt nie wiedział, gdzie mnie znaleźć” – mówił. Uciekł kamperem “gdzieś” w okolice Perth – w samotni chciał poradzić  sobie z frustracją. Tak bardzo kochał koszykówkę, tak bardzo nie mógł sobie bez niej żyć.

Longley wrócił do hali za namową trenera Bretta Browna. „Mamy tutaj ‘surowego’ chłopaka, którego nie potrafimy ujarzmić” – w taki sposób Luc został mentorem dla Aron Baynesa w kadrze. Z jego pomocy korzystali również Ben Simmons, Thon Maker, czy też Joe Ingles. To silna ekipa, nic dziwnego, że w Australii głośno mówi się o medalowych ambicjach na Igrzyskach w Tokio w przyszłym roku.

Niczym Charlie Watts

Od premiery “The Last Dance” telefony urywają się do weteranów z lat 90. Luc zareagował na ten wrzask po swojemu: na początku nie komentował, a później, gdy nie dało się inaczej, zmienił numer telefonu. I zniknął. „Luc nie lubi blasku fleszy. On jest bardzo skromnym człowiekiem, dla którego zainteresowanie mediów nie ma wielkiego znaczenia” – komentuje Chris Anstey, jego przyjaciel z okresu gry w NBA.

A szkoda, bo być może usłyszelibyśmy kilka pysznych anegdot. Jak chociażby ta, gdy rozmawiał z Philem Jacksonem o swojej roli w drużynie, a ten mu powiedział “bądź jak Charlie Watts w Rolling Stonesach. Nie staraj się być głównym wokalistą, po prostu staraj się utrzymać rytm“. 

Albo ta z meczu z Detroit Pistons. Luc do przerwy grał jak z nut, zdobywając 17 punktów. W szatni pochwali go sam Michael Jordan „jesteś świetny”. Po zmianie stron …. nie zdobył żadnego. Wściekły Jordan krzyczał „nigdy więcej cię nie pochwalę!”. „I słowa dotrzymał” – śmieje się Longley.

Daniel Szczypior

.

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

17. kolejka ORLEN Basket Ligi obfitowała w wiele interesujących zdarzeń. Najciekawiej było w Warszawie, gdzie Anwil wytrzymał presję i wygrał po dogrywce z Dzikami. Warto również odnotować imponujący wyczyn czarnych Słupsk, którzy w niespełna 87 sekund odrobili pięć punktów z rzędu i wygrali ze Stalą Ostrów. Z kolei Wojciech Kamiński i jego Start wzięli odwet na Legii Warszawa.
4 / 02 / 2025 9:06
16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami
W meczu 22. kolejki Grupy A 2. Ligi SMS PZKosz Władysławowo pokonał na własnym parkiecie BSA AMW Arkę Gdynia 72:63. Najlepszym strzelcem spotkania był Błażej Czapla, zdobywca 24 punktów. O jedno oczko mniej zanotował Michał Szarbatke. Wśród gości wyróżnił się Adrian Pajkert, autor 19 punktów. Spotkanie toczyło się pod kontrolą gospodarzy.
6 / 02 / 2025 8:52