Kyrie Irving w Dallas, Kevin Durant w Phoenix, Gary Payton II wraca do Warriors, a Vasa Pusica trafia do Śląska. Podobno w ostatnich dniach żyje tym pół Polski i cały świat. Osobiście Trade Deadline (ten duży i lokalny) przyjąłem ze spokojem, bez zbędnych emocji, bo przypomina mi to normalny dzień w korporacji. Przychodzisz do biura i widzisz, że połowy zespołu już nie ma, ponieważ część przeszła do konkurencji, bo chciała, inni odejść nie chcieli, lecz musieli, a ty się cieszysz, że przy twoim biurku nikt nowy nie siedzi i wciąż stoi na nim zdjęcie kota i żony, a nie pusty karton od szefa z karteczką: “Dziękujemy. Spakuj się do pudełka i oddaj komputer oraz przepustkę ochroniarzowi do 12.00”.
Po trzydziestu latach obserwowania koszykarskiej giełdy transferowej i piętnastu latach w “korpo”, człowiek staje sie odporny na wszelkie roszady kadrowe i na sposób zarządzania pracodawcy, jak również na styl działania pracowników. Bo te style współpracy po obu stronach są bardzo różne. I właśnie słowo STYL jest tu kluczowe.
Od kilkunastu dni cała koszykarska Polska od Torunia po Wrocław krytykuje transfer Vasy Pusicy i przede wszystkim – samego zawodnika. Serb otrzymał taką ofertę ze Śląska, że aż dostał od niej bólu brzucha. No i zarząd Twardych Pierników też miał ból, ale głowy, bo jak tu pomóc komuś kto nie chce ani trenować ani się leczyć? Facet zamknął się w domu, odmawiał wizyty u lekarza i chyba brał pracodawcę na przeczekanie. Home Office fajna rzecz, ale w zawodzie koszykarza raczej się nie sprawdza. Sytuacja patowa. Tyle wiemy z doniesień medialnych. Jeżeli w tej historii nie ma drugiego dna, czyli kłótni, mobbingu, braku pieniędzy na czas, itd., to sytuacja jest nie tylko patowa, ale także dziecinna i żenująca.
Uważam jednak, że wylewanie pomyj tylko na koszykarza jest grubą przesadą. Podobno słabo to rozegrał agent zawodnika, o czym mówił Michał Lizak dla tvp.sport.pl. Śląsk w desperacji też brzytwy się chwyta, czyli zrobi wszystko, żeby się wzmocnić po tym, jak został wystawiony przez Morgana.
I teraz pytanie – czym się różni zachowanie Morgana, który postanowił opuścić Śląsk w trudnym momencie i zwiać do Turcji od sytuacji Pusicy, który chce grać za większe pieniądze we Wrocławiu? Skoro prezes Lizak przyznał, że Morgan nie miał w kontrakcie opcji “Buy out” podobnie jak Pusica, to różnica jest tylko w tym wspomnianym bólu brzucha. I warto tu dodać, że Morgan pożegnał się z klubem zdobywając w ostatnim meczu zero punktów.
Efekt końcowy w obu przypadkach jest taki sam – ucieczka z pola walki i pogoń za większymi pieniędzmi. To nie jest fair, ale nie dziwi mnie to i jakoś specjalnie nie oburza, bo niestety nie od dziś wiadomo, że koszykówka, to po pierwsze show, po drugie biznes, a po trzecie sport.
Nie jestem fachowcem od prawa sportowego i nie zarządzam ligą, ale czy nie można wprowadzić kar/zawieszenia/usunięcia z ligi zawodników, którzy nie wiedzą czego chcą, albo nie widzą co podpisują? Zamiast narzekać na zawodników i rozwodzić się nad ich nieetycznym podejściem do pracy, lepiej zamknąć im możliwości do nadużyć.
Vasa Pusica to naprawdę nie jest największy antybohater koszykarskich parkietów.
Gary Payton II po dosłownie kilku miesiącach wraca do Warriors. To dobitnie pokazuje, że w tym sporcie można po prostu wszystko, zawsze i wszędzie i nie ma żadnych sentymentów. Handel na potęgę. Irving nie chciał się zaszczepić przez co nie mógł grać w meczach domowych. Osłabił tym drużynę i doprowadził do odejścia Hardena z Nets. Teraz przeszedł do Dallas, bo uważa, że go na Brooklynie nie szanują, ponieważ nie dostał kontraktu o wartości dwustu milionów. W tej sytuacji Durant odbezpieczył granat i wysadził klub od środka, czyli też zażądał transferu. W takim stylu uprawia się biznes w NBA na co dzień. I teraz podajcie mi jeden powód dla którego Serb ma chcieć umierać za Toruń…
Podejrzewam, że kibice szybko zapomną o aferze piernikowej, a wrocławscy koszykarze odetchną z ulgą, bo nadchodzą posiłki. Na ten moment pewne jest to, że Vasa Pusica na własne życzenie narobił gównoburzy, burzy w szklance wody i dodatkowo nawarzył sobie do niej piwa. I odbija mu się to wszystko czkawką.
Tylko póki co nie masz z kim i nie masz czego świętować piwem, więc lepiej #PijKranówkę, Vasa. Popijaj nią leki na żołądek, żeby nie było powtórki z rozrywki. Nie wiem czy masz takie wytyczne w kontrakcie, ale na koszulce nowego klubu – na pewno.
Tomasz Armuła