Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Valmiera to niewielkie, niczym szczególnym nie wyróżniające się miasteczko na północy Łotwy. Niedaleko granicy z Estonią. Takie skrzyżowanie jego polskiego miasta partnerskiego – Zduńskiej Woli – z Ełkiem. Gdzieś w tamtejszych lasach, będąc dzieckiem i krzątając się przy pracach związanych z wycinką, mały Davis Bertans stracił kawałek prawego palca serdecznego.
Pomyśleć jak rzucałby za trzy, gdyby miał kompletne palce…
Ale rzutem z dystansu zapewnił byt sobie i swojej rodzinie godny byt na trzy kolejne pokolenia. Trafił do NBA z łatką „Kristapsa Porzingisa dla ubogich”, w Spurs zagrał dwa lata za drobne. Później podpisał najpierw solidny kontrakt z ekipą z San Antonio (14 mln za dwa lata), a następnie umowę życia z Washignton Wizards (80 mln za 5 lat).
Wyobrażam sobie ten uśmiech Gregga Popovicha, gdy dowiedział się o tym drugim kontrakcie Łotysza. Nie pierwszy ani nie czwarty raz jego „wychowanka” inny klub postanowił solidnie przepłacić.
Polacy mieli kiedyś trade, w którym barwami klubowymi w NBA zamienili się Cezary Trybański i Maciej Lampe, choć nikt już o tym nie pamięta. Transfer sprzed kilku miesięcy, w ramach którego Porzingis trafił do Wizards, a Bertans do Mavericks był dla wydarzeń sportowych w NBA o wiele istotniejszy.
Szczególnie dla Luki Doncicia. Mavs pozyskali w jego ramach Spencera Dinwiddie, który zagrał genialnie w siódmym meczu półfinału Zachodu z Phoenix Suns. Przy okazji zamienili dużo droższego Łotysza na podobnego rodaka, zarabiającego o połowę mniej.
Sam awans do finału Zachodu jest dla ekipy z Dallas wielkim sukcesem. Ale osamotniony Luka nie ogra Warriors. Raczej. Potrzebuje, by jego koledzy z drużyny – w większość wyglądający przy nim niczym drwale z piłami w rękach stojący obok dającego popis saksofonisty – wyszli poza swoją strefę komfortu i dali coś więcej.
No właśnie, w meczu numer 2 nastąpił TEN moment! Była druga kwarta, Mavericks prowadzili 48:34, a Bertans otrzymał piłkę. Rzecz jasna, za linią rzutu za 3. Gdy tylko zamarkował rzut, obrońca – David Lee – wzbił się w powietrze. Nic dziwnego. Ale Bertans nie rzucił, wykonał zwód i ruszył w kierunku kosza! Pierwszy kozioł Łotysza – mogący pomóc z lewej strony Jordan Poole nie reaguje. Drugi kozioł – stojący bliżej obręczy Klay Thompson jest w takim szoku, patrząc na zachowanie gracza Mavs, że instynktownie cofa się o pół kroku, robiąc mu jeszcze więcej wolnego miejsca.
Następuje rzut! Piłka odbija się od tablicy i ląduje w koszu. Davis Bertans nie niepokojony przez nikogo zdobywa dwa punkty.
Kurtyna!
To jego pierwszy rzut NIE za trzy wykonany podczas tegorocznych play-off. Wcześniej w ciągu 162 minuty gry odpalił jedynie 41 trójek.
Po tej akcji każdy z kibiców Mavs mógł naprawdę mieć nadzieję. Jeszcze raz – by słabsza drużyna ograła lepszą jej zawodnicy muszą dać od siebie coś ekstra. Niestety, to był krótki moment. Wyjątek od reguły.
Ostatecznie niezbyt mobilny Bertans, który – szczególnie przy stylu gry Warriors polegającym na nieustannej wymianie podań – jest nie do schowania po bronionej stronie boiska, spędził na boisku jedynie siedem minut. Jason Kidd po tej akcji z drugiej kwarty liczył nawet na cud. Próbował go jeszcze „uruchomić” na początku czwartej, gdy Warriors już odrobili całość z 19 punktów straty. Ale skończyło się jak zwykle:
Luka Doncić grał świetnie, zdobył 42 punkty, ale w końcówce, gdy Mavs mieli jeszcze cień szansy na zwycięstwo, oddychał już rękawami. Tylko w ostatnich trzech minutach Steph Curry oszukał go trzykrotnie, zdobywając na ledwo dyszącym Słoweńcu osiem punktów. Bertans od dawna robił swoje – siedział na ławce, a stojący obok Kidd był bezradny.
Mavs znów przegrali, choć Luka mógł tym razem liczyć na pomoc Jalena Brunsona (31 pkt) i Reggie Bullocka (21), którzy trafili aż 11 z 17 rzutów za 3. Lepiej grać już pewnie nie będą. Ale w drugiej połowie w żaden sposób ekipa z Dallas nie potrafiła zatrzymać sunących raz za razem ataków rywali.
Warriors jako piąty klub w historii NBA – po Celtics, Lakers, Spurs i 76ers – wygrali już 200 meczów w play-off. Curry zakończył mecz z 32 punktami, ale prawdziwym bohaterem Warriors był znów Kevon Looney, który do 21 punktów dołożył 12 zbiórek. W serii przeciwko Mavs spudłował dotychczas zaledwie 4 z 19 rzutów z gry.
Mecz numer 3 w Dallas w poniedziałek o 3 nad ranem czasu polskiego. Czy Davis Bertans jeszcze czymś nas i obrońców Warriors zszokuje?
Michał Tomasik
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>