REDAKCJA

Lukas Palyza – więcej niż tylko strzelec

Lukas Palyza – więcej niż tylko strzelec

Król strzelców ligi czeskiej po dobrym EuroBaskecie może podbić PLK. – Patrik Auda opowiedział mi historię Krosna. Nie porównujcie nas, ale zrobię wszystko, by Gliwice też wygrywały – mówi czeski skrzydłowy.

Lukas Palyza (fot. FIBA.com)

PLK – obstawiaj na Unibet i wygrywaj kasę! >>

19 punktów. 7/13 z gry. Celne rzuty za trzy punkty w ważnych momentach. Generalnie – dobra, skuteczna i mądra gra bez forsowania własnych akcji. Tak zaprezentował się 27-letni skrzydłowy GTK Gliwice w Krośnie, gdzie beniaminek po zaciętym spotkaniu uległ Miastu Szkła 76:82.

Tak, takiej gry możecie się po mnie spodziewać, mam nadzieję. Ale ja nie chcę mówić o sobie, jestem zawiedziony, że przegraliśmy. Koszykówka to sport zespołowy i my powinniśmy wygrać w Krośnie. Jako beniaminek, który zacznie sezon od ośmiu meczów na wyjeździe, musimy rzucać się na każdą okazję – zaczyna rozmowę Lukas Palyza, skrzydłowy mierzący 202 cm wzrostu.

Nie chce mówić o sobie? Możliwe. Ale gaduła z niego świetny, płynnym angielskim opowiedział nam o swojej karierze, o decyzjach, które podejmował. Warto posłuchać, bo po Patriku Audzie i Davidzie Jelinku Palyza może być kolejnym graczem czeskiej reprezentacji, który podbije PLK.

Nymburk to tylko przystanek

Jego historia jest bardzo ciekawa – w rodzinnej Ostrawie koszykówkę zaczął grać w wieku 8 lat. Grali też jego rodzice – tata Lumir był rozgrywającym zespołu z Ostrawy. Potem został inżynierem i politykiem – z ramienia Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej w poprzedniej dekadzie był burmistrzem Poruby, jednej z dzielnic Ostrawy.

Lukas koszykarsko dorastał w NH Ostrawa, ale w 2011 roku przeniósł się do Nymburka, totalnego dominatora, który mistrzostwo Czech zdobywa nieprzerwanie od 2004 roku.

W zespole zawsze było i jest kilku dobrych obcokrajowców, a także czołowi Czesi, również z reprezentacji. W tym mocnym zespole grałem z EuroCup i lidze VTB, ale miałem dość konkretną rolę – byłem strzelcem. Moim atutem był rzut, a zadaniem było wykańczanie rozrysowanych akcji – opowiada Palyza.

Z czasem zrozumiałem jednak, że aby się rozwijać, muszę pełnić też inne role. Fajnie było zdobywać trofea w Czechach, występowałem tam w Meczu Gwiazd, ale w 2014 roku odszedłem do Medi Bayeruth. I był to sukces, tak ten transfer odczytano. Wcześniej przez 20 lat w Bundeslidze nie było żadnego Czecha – mówi koszykarz GTK.

W Niemczech, a potem w Prostejowie i Decinie zacząłem się rozwijać. Więcej grałem z piłką, kończyłem pick and rolle, nie byłem już tylko strzelcem. Wciąż zdobywałem sporo punktów, w Decinie zostałem królem strzelców ligi, ale grałem już inaczej – tłumaczy Palyza, który w minionym sezonie miał średnio 19,2 punktu, trafiał 43 proc. trójek.




Konfrontacje z najlepszymi

Palyza ma też już kilka lat fajnej gry na poziomie reprezentacji. Na EuroBaskecie w 2015 roku, gdy Czesi zajęli siódme miejsce i byli jedną z niespodzianek turnieju, zdobywał po 4,0 punktu i 1,4 zbiórki. Rok później, w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk – już odpowiednio po 9,0 i 3,0.

A teraz, na EuroBaskecie 2017, Palyza był już czwartym strzelcem zespołu ze średnią 10,4 punktu na mecz. Węgrom rzucił 18 punktów, Czarnogórze – 11, a Chorwacji – 12. W pięciu meczach trafił 40 proc. trójek (13/32).

To były świetne lata z reprezentacją, dla czeskiej koszykówki nasze wyniki były czymś wyjątkowym. Jesteśmy krajem hokeja i piłki nożnej, a tu nagle zakwalifikowaliśmy się na EuroBasket bez konieczności gry w eliminacjach, walczyliśmy z Serbią o igrzyska – przypomina Palyza.

Dla mnie ostatni EuroBasket był ważnym krokiem, miałem szansę sprawdzić się przeciwko graczom z Euroligi i NBA. Szczególnie że w poprzednim sezonie grałem tylko w lidze czeskiej. Zrozumiałem, jak ważne jest sprawdzanie się z najlepszymi – z Hiszpania czy Chorwacją.

Zabrakło nam jednak dobrego wyniku zespołu, ale bez środkowych Jana Vesely’ego i Ondreja Balvina grało nam się ciężko. Brakowało zbiórek, siły pod koszem – mówi czeski skrzydłowy. Jego zespół z bilansem 1-4 zajął piąte miejsce w grupie C i odpadł z turnieju.

PLK – obstawiaj na Unibet i wygrywaj kasę! >>

Wiodąca rola w GTK

Dlaczego Palyza trafił do Gliwic? – Prosta sprawa – były lata, że długo czekałem na propozycję z zagranicy, ale satysfakcjonujące nie nadchodziły. Nie jest dobrze, gdy czekasz na umowę do września, bo wtedy zostajesz uzupełnieniem składu.

– Jak chcesz mieć ważną rolę w zespole, to musisz podpisać kontrakt wcześniej, na przełomie lipca i sierpnia, bo mniej więcej do tego momentu kluby szukają graczy pasujących do koncepcji, do wiodących ról – mówi Palyza.

PLK zachwalali mu czescy koledzy. – Rozmawiałem z nimi, byli zadowoleni z gry w Polsce. Mówili, że to specyficzna liga, bardzo wyrównana. Są trzy, cztery zespoły gotowe na walkę o medale, a potem może zdarzyć się wszystko. To dobra odmiana po Czechach, gdzie wszystko możesz przewidzieć przed sezonem.

– Gliwice były jedynym klubem, które zaproponowały mi konkretny kontrakt. Na dodatek pamiętałem trenera Pawła Turkiewicza – wiedziałem, że pracował przy reprezentacji Polski, to też się liczyło. A że to beniaminek? Przynajmniej miałem gwarancję, że klub zrobi wszystko, by się pokazać, by udowodnić, że zasługuje na miejsce w PLK – tłumaczy Lukas.

– Poza tym Patrik Auda opowiedział mi zeszłoroczną historię Krosna – jak nikt w nich nie wierzył, a oni trafili z transferami, zaczęli wygrywać mecze i trochę namieszali. Nie, nie porównujcie nas do nich, jest za wcześnie, a my mamy trudny, wyjazdowy początek. Ale gwarantuję, że zrobimy wszystko, by jak najszybciej zacząć wygrywać i zbudować fajną atmosferę – zapowiada Lukas Palyza.

ŁC




Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami