
Oskar Struk: Dobrze weszliście w mecz, natomiast później pojedynek toczył się pod wyraźne dyktando gospodarzy. Jaka była tego przyczyna?
Łukasz Kolenda (AMW Arka Gdynia): Dobrze weszliśmy w mecz. Myślę, że w pierwszej połowie graliśmy jak równy z równym. Kluczowy był początek trzeciej kwarty. Popełniliśmy wówczas proste błędy, co pozwoliło Treflowi zbudować bezpieczną przewagę. Dzięki temu mogli kontrolować przebieg spotkania.
Świetny mecz w Twoim wykonaniu, lecz po raz kolejny nie przekłada się to na sukces zespołu. Jak postrzegasz swoje dokonania indywidualne w kontekście wyników drużyny?
To, że jestem pierwszym strzelcem, nie ma znaczenia, dopóki drużyna nie wygrywa. Mam tego pełną świadomość. Nie jest to łatwa sytuacja. Na boisku jest pięciu ludzi, a dwunastu w zespole. Każdy ma swoje aspiracje. Rola lidera jest dla mnie czymś nowym. Robię wszystko, co w mojej mocy, by się z niej wywiązać jak najlepiej.
Po raz pierwszy przyjechałeś do Sopotu, grając w derbach Trójmiasta w barwach przeciwnej drużyny. Czy w związku z tym towarzyszyły Ci jakieś dodatkowe emocje?
Zgadza się. Zawsze towarzyszą mi pozytywne emocje, gdy wracam do Sopotu. Cieszę się, że mogłem ponownie zagrać w tak pięknym obiekcie jak Ergo Arena. Mecze przeciwko Treflowi zawsze są dla mnie emocjonujące, traktuję je wyjątkowo, wywołują dodatkową motywację. Cieszy mnie to, że z pobytu w Treflu zachowałem pozytywne wspomnienia.
Jak na Twój rozwój w tym sezonie wpłynął fakt, że każdego dnia możesz podpatrywać grę Nemanji Nenadicia, który jest niezwykle wszechstronnym zawodnikiem, grającym na podobnej pozycji co Ty?
To duży przywilej grać z takim zawodnikiem na boisku, bo to gość, który w każdej chwili potrafi zrobić coś z niczego. Posiadanie go w zespole daje nam duży komfort. Bardzo dobrze się dogadujemy, zarówno na parkiecie, jak i poza nim. Staram się wyciągnąć z tej relacji jak najwięcej pozytywnych rzeczy. Każdego dnia uczę się czegoś nowego.
W tym sezonie przeszkadzają wam kontuzje. Czy nawet w obecnej sytuacji jesteście w stanie zrealizować zakładane cele?
Uważam, że mamy w zespole bardzo dużo jakości. Kontuzje przeszkadzają nam w tym, żeby w pełni pokazać swoje możliwości, ale taki jest ten sport. Wszyscy starają się, żeby zespół przystępował do każdego meczu w optymalnym składzie. Nie zawsze jest to możliwe. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu będzie w tym zakresie dużo lepiej. Gdy gramy w pełnym składzie, możemy pokonać każdego, bo wiemy, ile jakości jesteśmy w stanie wnieść do zespołu. Liczymy, że w decydujących meczach wszyscy będą zdrowi.
Wciąż jesteś nadzieją polskiej koszykówki, której rozwój przyhamowały kontuzje. Czy jesteś zadowolony z dotychczasowego przebiegu swojej kariery?
Uważam, że jestem obecnie w bardzo dobrym miejscu. Po ciężkim roku we Wrocławiu potrzebowałem miejsca, gdzie będę mógł się odbudować. Bardzo się cieszę, że w Gdyni dostałem taką szansę, by wziąć większą odpowiedzialność za zespół. Jestem wdzięczny władzom klubu, że powierzyły mi taką rolę. Staram się, jak mogę. Ciężko pracuję, żeby być zdrowym, robię wszystko, by czuć się komfortowo. Wtedy mogę pokazać pełnię swoich możliwości.
Latem czeka nas wielkie koszykarskie święto: mistrzostwa Europy, częściowo rozgrywane w naszym kraju. Czy powinniśmy się martwić słabymi wynikami w eliminacjach, które dla reprezentacji Polski miały charakter treningowy?
Wyniki w eliminacjach w ogóle nie odzwierciedlają tego, jaką kadrą jesteśmy. Wszyscy są świadomi ubytków kadrowych, z jakimi się zmagaliśmy. Myślę, że okres wakacyjny będzie owocny dla całej kadry. Chcielibyśmy powtórzyć wynik z poprzedniego turnieju, ale będzie to trudne zadanie. Z pewnością, na mistrzostwach zobaczymy odmienioną reprezentację Polski.