– Trener Artur Gronek podpatrywał pracę Saso Filipovskiego, trochę jego ręki na drużynie zostanie, ale w ataku mamy dużo więcej swobody. Naprawdę można pograć, jest nacisk, by szybciej grać piłką – mówi rozgrywający Stelmetu.

Załóż konto w Unibet i zgarnij bonus >>
Łukasz Cegliński: Czy sparingowa wygrana 101:67 we Włocławku była mistrzowskim pokazem siły?
Łukasz Koszarek: To fakt, wygraliśmy bardzo przekonująco. Ale to jednak był sparing, nie można po nim wyciągać wniosków. Anwil grał bez Kamila Łączyńskiego, gra im się nie kleiła, może byli po ciężkich treningach. My skupiliśmy się na sobie, zagraliśmy bardzo dobry mecz i w ataku, i w obronie. Każdy coś wniósł do gry. Można powiedzieć, że jesteśmy gotowi do sezonu.
Jest coś, z czego jesteście najbardziej zadowoleni?
– Rzuciliśmy ponad 100 punktów, straciliśmy mniej niż 70. Ciężko byłoby znaleźć coś, co nam się nie udało. Graliśmy zespołowo, każdy zdobywał punkty, w obronie nie popełnialiśmy błędów.
Julian Vaughn był ponoć bestią pod koszem.
– To będzie gracz, z którego będziemy mieli dużo pożytku, to bardzo atletyczny zawodnik. Myślę, że kibice z Zielonej Góry będą bardzo, bardzo zadowoleni z tego transferu. To gracz przypominający Gani Lawala, bardzo dobrze odnajduje się w akcjach pick and roll, w grze szybkiej, skacze wysoko.
Na porównania za wcześnie, ale czym obecny Stelmet może się różnić od tego z poprzedniego sezonu?
– Na pewno będzie trochę inny. Trener Artur Gronek podpatrywał pracę Saso Filipovskiego, trochę jego ręki na drużynie zostanie, niemniej jednak w ataku mamy dużo więcej swobody. Naprawdę można pograć, jest nacisk, by szybciej grać piłką – tu na pewno jest zmiana, będzie efektowniej. Z drugiej strony musimy wrócić do podstaw obronnych, bo tu zdarzają nam się błędy i jeszcze nie jesteśmy na tym poziomie, na którym byliśmy u trenera Filipovskiego.
Który z graczy, poza wspomnianym Vaughnem, zasługuje jeszcze na wyjątkową uwagę?
– Każdy z nich coś daje. We Włocławku świetnie zagrał Thomas Kelati – pokazał to, z czego go znamy: mądrość, umiejętność rozwiązywania akcji dwójkowych, skuteczność z dystansu.
James Florence jest bardzo szybki, to taki gracz, który jak wejdzie meczu w swój rytm, to spokojnie, bez problemu, może zdobyć nagle 10 punktów z rzędu i pociągnąć atak. A Armani Moore jest silny fizyczny i bardzo dobrze broni. Każdy z nowych graczy jest trochę inny, każdy wnosi coś dobrego.
W pełnym składzie zagraliśmy jednak do tej pory tylko dwa sparingi i choć w obu wypadliśmy bardzo dobrze, to czekamy aż zacznie się gra o punkty, przyjdą schody, zacznie się mały kryzys – dopiero wtedy zobaczymy, jaki charakter ma ta drużyna, jak zareaguje. Na razie wszystko się udaje.
W niedzielę Superpuchar Polski z Rosą w Zielonej Górze. Będzie kolejny pokaz dominacji?
– Wcale się na to nie nastawiamy, Rosa ma bardzo doświadczonych graczy i będzie przygotowana na takie spotkanie. By zdobyć trofeum, wystarczy wygrać tylko jeden mecz, spodziewam się twardej walki, a trener Wojciech Kamiński, stary lis, na pewno coś wymyśli. Musimy być gotowi. Także na święto koszykówki w Zielonej Górze, bo u siebie nie zagraliśmy jeszcze żadnego meczu, w hali będzie dużo ludzi, oni będą chcieli zobaczyć solidne widowisko.