REDAKCJA

Jak małe Asseco wielki Olympiakos biło

Jak małe Asseco wielki Olympiakos biło

Po 20 latach oczekiwań w końcu mamy polską drużynę w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Fani piłki nożnej świętują, a my przy tej okazji wspominamy największy klubowy sukces koszykarzy – awans Asseco Prokomu Gdynia do ćwierćfinału Euroligi.

fiba-asseco
fot. Euroleague

Załóż konto w Unibet i zgarnij bonus >>

Był sezon 2009/10, kiedy Asseco Prokom Gdynia po wywalczeniu szóstego z rzędu tytułu mistrza Polski znów ruszyło na podbój Europy. Prowadzony przez Tomasa Pacesasa zespół złożony z tak znanych zawodników, jak Qyntel Woods, David Logan, Daniel Ewing, Ronnie Burrell, Ratko Varda czy Jan Jagla miał spory potencjał, ale rok po wygraniu zaledwie jednego spotkania w fazie TOP16 cudów nikt się raczej nie spodziewał.

Grupa śmierci

O optymizm trudno było już na początku, wszak gdynianie wylądowali w grupie z Panathinaikosem Ateny, Armani Jeans Mediolan, Realem Madryt, EWE Baskets Oldenburg oraz Chimkami Moskwa. Ostatecznie jednak Asseco z każdym rywalem, za wyjątkiem ateńczyków, wygrało po jednym spotkaniu -i po zajęciu 4. miejsca w grupie przeszło do kolejnego etapu.

W fazie TOP16 możliwości mistrzów Polski sprawdzały kolejne europejskie potęgi – CSKA Moskwa, Unicaja Malaga i Żalgiris Kowno. Jak się okazało, ci znów z każdą po razie sobie poradzili, dzięki czemu jako pierwsza polska drużyna w historii awansowali do ćwierćfinału Euroligi. A według formatu rozgrywek polegał on na rozegraniu serii do trzech zwycięstw, w tym konkretnym przypadku z najlepszą ekipą z grupy H – Olympiakosem Pireus.

Jak Dawid i Goliat

Nie bez przyczyny podopieczni Tomasa Pacesasa od początku skazywani byli na pożarcie. Naszpikowany gwiazdami rywal, który rok wcześniej wziął udział w turnieju Final Four, w drodze do etapu Elite 8 przegrał w sumie tylko trzy spotkania. Z takimi graczami jak Milos Teodosić, Linas Kleiza, Patrick Beverley, Sofoklis Schortsanitis, Ioannis Bourousis czy Josh Childress ambicje Greków sięgały znacznie wyżej niż ćwierćfinał.

Asseco nie zamierzało jednak klękać przez renomowanym przeciwnikiem. Pazur pokazało już w pierwszym starciu w Hali Pokoju i Przyjaźni w Pireusie, jednym z najgorętszych obiektów koszykarskiej Europy, gdzie m.in. dzięki rewelacyjnemu występowi Qyntela Woodsa (23 pkt., 11 zb., 10/14 z gry) poległo różnicą raptem 4 punktów (79:83).

Rozbudzone w gdyńskim obozie nadzieje na sprawienie sensacji gospodarze szybko jednak stłumili meczem nr 2, w którym mimo starań Woodsa (20 pkt.) i Ewinga (19 pkt.) Prokom wyraźnie przegrał 73:90.

Wielki mecz, wielkie zwycięstwo

I wtedy rywalizacja przeniosła się do Gdyni, gdzie żółto-niebiescy w poprzednich rundach wygrali 6 z 8 rozegranych spotkań. Gospodarze od początku dawali rywalom do zrozumienia, że piłka wciąż jest w grze. Dobrze rozpoczął starcie Adam Łapeta, który prócz pressingu na potężnym „Sofo” szybko zdobył także 4 punkty. Swoje robił Lorinza Harrington, a po chwili uaktywnił się również Logan. Nagle, w połowie drugiej kwarty, przewaga Asseco sięgnęła 12 „oczek” i trener gości Panagiotis Yannakis został zmuszony do wzięcia przerwy na żądanie.

Do przerwy gdynianie utrzymali prowadzenie, ale w drugiej odsłonie Olympiakos wziął się ostro do roboty i konsekwentnie zmniejszał straty. Rzutami z dystansu sytuację znów ratowali Woods (3/6 w całym meczu) i Ewing (4/4). Jak się jednak okazało, i tak wszystko miało rozstrzygnąć się w samej końcówce.

Kiedy rozgrzana do czerwoności gdyńska publiczność chciała już świętować historyczny triumf, zawodzący dotąd Linas Kleiza na 35 sekund do końca meczu trafił pierwszą tego dnia trójkę, zmniejszając prowadzenie zespołu Pacesasa do raptem dwóch „oczek”.

Bohaterem ostatnich akcji okazał się David Logan. Najpierw trafił trudny rzut, podwyższając przewagę do bezpiecznych czterech punktów. Potem, gdy Childress znów ją zmniejszył, trafił tylko jeden z dwóch wolnych, ale w pełni zrehabilitował się e obronie, blokując rzut ostatniej szansy oddawany równo z syreną przez Kleizę. Asseco wygrało 81:78*.

Udało się! Po historycznym awansie do Elite 8 mistrz Polski udowodnił, że stać go na jeszcze więcej i w trzecim meczu ograł wielki Olympiakos i jego gwiazdy na milionowych kontraktach. Niestety i tym razem rywal dał bardzo jednoznaczną odpowiedź, wygrywając czwarty pojedynek różnicą 16 punktów i kończąc tym samym całą rywalizację.
***
Sześć lat temu polski zespół znalazł się w ósemce najlepszych ekip Starego Kontynentu, mając w składzie m.in. drugiego strzelca rozgrywek (Woods – 16,9 pkt.). Dziś wizja nawiązania do tamtego wyczynu przez aktualnych mistrzów kraju wydaje się bardzo odległa. Nam pozostaje mieć nadzieję, że uwiną się szybciej niż piłkarze.

*Zdobycze punktowe poszczególnych zawodników:
Asseco Prokom: Woods 18, Ewing 18, Logan 15, Jagla 10, Varda 7, Harrington 4, Łapeta 4, Seweryn 3, Hrycaniuk 2
Pireus: Childress 20, Vujcić 13, Teodosić 12, Kleiza 9, Bourousis 7, Papaloukas 7, Schortsanitis 5, Penn 3, Mavrokefalidis 2
Pełne statystyki znajdziesz TUTAJ >>

Mateusz Orlicki

Załóż konto w Unibet i zgarnij bonus >>

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami