
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Był grudzień ubiegłego roku i była to już siódma porażka z rzędu Club Bàsquet Girona, gdy Marc Gasol powiedział „dość tego, dajcie mi te trampki”.
Po nieudanym poprzednim sezonie w Los Angeles Lakers był już na sportowej emeryturze. Chwilę wcześniej odrzucił ofertę Barcelony. Ale na kolejne niepowodzenia swojej drużyny nie mógł dłużej patrzeć. Swojej dosłownie. To Marc Gasol za własne pieniądze reaktywował w 2014 roku klub koszykarski w Gironie. Nieco zapomniane, choć klimatyczne katalońskie miasto, bardziej niż ze średniowieczną Starówką turystom kojarzy się z lotniskiem przesiadkowym dla tanich linii lotniczych. Kibice koszykówki mają jednak z Gironą tylko jedno wspomnienie – to miejsce, w którym Marc Gasol narodził się na nowo.
Gdy w 2006 roku przenosił się do Girony po kilku latach przesiadywania na końcu ławki Barcelony, był jedynie bezskutecznie walczącym z nadwagą bratem gwiazdy NBA. Dwa lata później odbierał nagrodę MVP ligi hiszpańskiej, choć ze swoim klubem w rundzie zasadniczej zajął dopiero ósme miejsce. Ale dominował nad rywalami niesamowicie.
Choć w ciągu kolejnych 13 lat zarobił w NBA ponad 180 mln dolarów, o Gironie nigdy nie zapomniał. Po bankructwie poprzedniego klubu zorganizował za własne pieniądze kolejny, który stopniowo rósł w siłę. Aż w końcu pod koniec ubiegłego roku, po wspomnianej siódmej porażce z rzędu, postanowił zostać najprawdopodobniej najlepszym drugoligowym koszykarzem świata:
Oczywiście, że ekipa z Girony zaczęła z miejsca wygrywać. Oczywiście, że dogoniła czołówkę. Oczywiście, że w play-off, startując z czwartej pozycji – w hiszpańskiej II lidze bezpośrednią promocję zapewnia sobie zwycięzca rundy zasadniczej, a drużyny z miejsc 2-9 toczą walkę o drugie miejsce premiowane awansem – nie była faworytem.
W niedzielnym finale też. W końcu drużyna Gasola mierzyła się z Estudiantes Madryt – legendarnym klubem ze stolicy Hiszpanii, który w poprzednim sezonie spadł z ekstraklasy po raz pierwszy od 1983 roku i chciał jak najszybciej wrócić do grona najlepszych. Miał pecha: Marc Gasol miał inne plany. 66:60 dla Club Bàsquet, tytuł MVP dla Gasola i Girona mogła rozpocząć świętowanie:
VUELVE A LO MÁS ALTO
— Basket en Movistar Plus+ (@MovistarBasket) June 19, 2022
Girona regresa a la #LigaEndesa pic.twitter.com/lXf6puwjnW
Nie wiadomo czy Gasol zagra w barwach Girony w kolejnym sezonie. Nie wiadomo czy generalny menedżer Barcelony Juan Carlos Navarro znów będzie go namawiał na powrót do stolicy Katalonii. Wiadomo jedno: wczorajszy sukces musiał smakować młodszemu z braci Gasol wyjątkowo. Być może nawet niewiele mniej niż mistrzostwo NBA zdobyte z Toronto Raptors trzy lata wcześniej.
Esto se celebra como un anillo de la NBA.
— Basket en Movistar Plus+ (@MovistarBasket) June 19, 2022
¡Qué grande eres, @MarcGasol! pic.twitter.com/kZ6j2WBxnQ
Przesada? Niekoniecznie. Gasol to wyjątkowy człowiek. Potrafi cieszyć się życiem i doceniać jego najmniejsze elementy. W końcu mówimy o gościu, któremu wolnym czasie zdarza mu się wsiąść do łodzi i wypłynąć na pełne morze, by ratować emigrantów przeprawiających się na lichych szalupach z Afryki do Europy.
Michał Tomasik
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>