Prawie półtora roku po wyborze z 1. numerem draftu 2017 musiał czekać Markelle Fultz na trafienie swojej pierwszej trójki w NBA. Udało się w czwartej kwarcie czwartkowego starcia z Chicago Bulls.

W tych butach Stephen Curry zadziwia NBA >>
Sixers nie mieli większych problemów, by poradzić sobie z Bykami – Joel Embiid zapisał na konto 30 punktów i 12 zbiórek, a Ben Simmons pierwsze w sezonie triple-double złożone z 13 oczek, 13 zebranych piłek oraz 11 asyst. Gospodarze wygrali 127-108 i mają już pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Markelle Fultz ma natomiast za sobą pierwsze w karierze trafienie zza łuku.
Niby tylko jeden rzut, ale dla Fultza rzut niezwykle ważny. Rzut, na który czekała cała Filadelfia i tysiące fanów zgromadzonych w Wells Fargo Center na pierwszym domowym meczu Sixers w tym sezonie. Fultz wykorzystał moment nieuwagi Zacha LaVine’a, który wycofał się za głęboko i spokojnie przymierzył, powiększając prowadzenie Szóstek do 20 punktów.
Kibice eksplodowali z radości po tym trafieniu, podobnie jak i koledzy Fultza na ławce rezerwowych. On sam po cichutku wrócił do obrony jak gdyby nigdy nic, ale po meczu zdradził w rozmowie z dziennikarzami, że była to w jakimś sensie ulga. “Ciężko pracowałem całe lato. Wierzę w mój rzut i byłem pewny, że trafię, co się stało. To było fajne uczucie” – stwierdził 20-latek.
Rozgrywający z pewnością odetchnął, zaliczając to pierwsze trafienie zza łuku w karierze – tym bardziej po nieudanym debiutanckim sezonie, w trakcie którego zagrał tylko w 14 spotkaniach i przez większość czasu nie wiadomo było tak w zasadzie, co jest nie tak. Fultz nie bez powodu został przecież wybrany z pierwszym numerem w drafcie, mając za sobą świetny sezon w NCAA.
Fultz zakończył czwartkowego zmagania z 12 punktami na koncie, trafiając pięć z 15 swoich prób. Teraz fanom Sixers pozostaje tylko mieć nadzieję, że to dopiero początek. Uwaga kibiców z Filadelfii przeniesie się teraz na Bena Simmonsa, który na swoje pierwsze trafienie zza łuku wciąż czeka – w zeszłym sezonie Australijczyk próbował szczęścia 11 razy, w tym jeszcze ani razu.
Tomek Kordylewski
W tych butach Stephen Curry zadziwia NBA >>