Może nie jest tak charakterystyczny, by określać go hasłem “jedni kochają, drudzy nienawidzą”, natomiast faktycznie – różne są opinie na temat gry Jeremiaha Martina. Zresztą, nie uniknie porównań do Travisa Trice, bo ten jeszcze kilka miesięcy temu rozkochał w sobie nie tylko kibiców Śląska, ale i tych dopingujących inne kluby.
Jeremiah Martin jest liderem obecnego lidera tabeli. W każdym meczu zdobywa średnio 20,2 punktu, a był i taki, podczas którego zdobył nawet 30. Mimo tego nie wszyscy fani WKS-u są jego zwolennikami. Najczęściej zarzuca mu się niechętne dzielenie się piłką, boiskową samolubność, granie pod efektowne indywidualne linijki.
Gdy Śląsk wygrywał, nie było większego problemu. Ponowna dyskusja na temat Martina budowała się jednak po przegranych w EuroCupie, a teraz również w Energa Basket Lidze. Jeszcze w trakcie wczorajszego meczu na Twitterze pojawiały się tego typu wpisy:
I poszło. Amerykanin, będąc pod wpływem emocji po przegranej, włączył telefon i dolał oliwy do ognia. Temu samemu kibicowi zaproponował przesłanie zegarka, czyli nagrody, którą otrzymał jako MVP grudnia…. chwilę przed meczem ze Spójnią.
I poszło! Między stronami rozpoczęła się wymiana opinii. Na szczęście nie trwała zbyt długo. Co ciekawe, w kolejnych tweetach pojawili się inni chętni na słynny już zegarek.